Niedługo rozpoczynała się przerwa świąteczna.. Błonia Hogwartu i sam zamek zasypane były śniegiem, a w środku szkoły były już porozwieszane przez Filcha ozdoby zimowe. Jednym słowem- atmosfera była magiczna. Dosłownie.
Niedługo miało się rozpocząć ostatnie spotkanie Gwardii Dumbledora w tym semestrze.
Z jednej strony Ginny się cieszyła ze spotkań; oprócz nauki OPCM'u, była to także forma buntu. Jednak widziała, jak na każdych zajęciach uczucie Harrego i Cho pogłębiało się. Wpatrywali się w siebie nawzajem w sposób nader prywatny, lekko nieprzystających w otoczeniu innych. Na szczęście jeszcze nawet się nie pocałowali. Chyba, że dziewczyna o czymś nie wiedziała... Ale w to szczerze wątpiła. Śledziła każdy ruch tej pary, każdy. A gdy się ma braci, którzy nie są najgrzeczniejszymi uczniami a Hogwarcie, to nie było trudne.
Co ona robi?! Miała o nim zapomnieć!
Westchnęła, zawiązała swoje rude włosy w prostego kucyka, i opuściła pokój wspólny. Dyskretnie wyszła na korytarz i rozejrzała się, czy ktoś na nią nie patrzy. Gdy się upewniła, że tak nie jest, ruszyła w stronę Pokoju Życzeń. Stanęła przed ścianą, która przeobraziła się w wielkie wrota i weszła do pomieszczenia.
Ponieważ była stanowczo za wcześnie, w środku spotkała jedynie Harrego, Hermionę i Rona.
Nieśmiało się przywitała i stanęła obok nich, przypadkiem najdalej od Pottera.
-Czego się będziemy dziś uczyć?- zapytała. Nie musiała udawać zaciekawienia; naprawdę ją to interesowało.
Harry, nawet nie patrząc w jej stronę, przerwał na chwilę ożywioną rozmowę z jej bratem i Hermioną i odparł:
-Patronusy.
"Dzięki za poświęconą uwagę!" chciała krzyknąć Ginny. Nie powiedziała jednak nic, tylko zaczęła się tępo wpatrywać w czubki swoich butów.
Wbrew jej woli, Harry ją ranił. Nieustannie, może nawet tego nieświadomy, ale jednak. Fakt pozostaje faktem.
Po ciężkich piętnastu minutach spędzonych na wpatrywanie się w ziemię lub buty, wreszcie otworzyły się drzwi i ktoś wszedł.
Ginny szczerze się ucieszyła, bo okazało się, że tą osobą jest nikt inny jak Luna Lovegood, najlepsza Krukonka wszech czasów. No i jej przyjaciółką. Ale to szczegół.
-Hej, Luna!- zawołała radośnie. Przynajmniej będzie miała z kim pogadać.
Blondynka uśmiechnęła się do niej i podbiegła w podskokach. Ewidentnie chciała się podzielić nową wiadomością, najprawdopodobniej z "Żonglera". Gdy dziewczyna zaczęła mówić, Ginny wyłączyła się jak zwykle, kierowana doświadczeniem. Bardzo lubiła Lunę, ale musiała przyznać, że niezbyt lubi historie o narglach i innych świństwach.
Zaczęła myślec o GD: tym, jak Neville znalazł pokój życzeń, jak odbyło się pierwsze spotkanie...
Niestety, przez Gwardię zaczęła też myślec o Harrym. Sama siebie nie znosiła.
Nagle w jej głowie pojawiła się dziwna myśl: "Wszyscy mówią, że Harry jest taki jak jego ojciec. Ale przecież James Potter ganiał jak szalony za Lily, próbując się z nią umówić- nigdy nie rezygnował. A jak robi jego syn? Ignoruje cię."
A ta myśl jeszcze bardziej pogorszyła nastrój Ginny. Co bowiem zrobiła ruda? Zapytała się w myślach, czy aby może Harry też nigdy nie rezygnuje w stosunku do swojej miłości. Tyle, że jego "miłością", nie była ona, Ginny, tylko Cho.
***
Harry był z siebie dumny.
Chociaż przez cały dzień myślał tylko i wyłącznie o Cho, po pierwsze- nikt tego nie zauważył, po drugie- z powodzeniem poprowadził zajęcia.
Wszystkim z GD udało się wyczarować Patronusy, nawet Nevillowi. Harry był mile zaskoczony.
A raczej byłby, gdyby jego głowy nie zaprzątała pewna czarnowłosa osóbka. Westchnął w duchu i pocieszył sam siebie w myślach, że to już końcówka. Jakie szczęście. Zwykle lubił uczyć innych Obrony, ale tym razem uważał się ponad to. Wszystko przez Cho.
Wcale nie nieśmiało zerknął w jej stronę. Odwzajemniła jego spojrzenie, ale za chwilę posmutniała. Zgarbiła się lekko i podeszła do dużego lustra na końcu sali, na którym ponaklejane były zdjęcia. Była tam między innymi fotografia przedstawiająca stary skład Zakonu Feniksa. Jednak chłopak wiedział doskonale, że nie o to chodzi Krukonce. Patrzyła tylko na zdjęcie Cedrika, zrobione już na Turnieju. Byłoby kłamstwem, gdyby Harry uznał, że nie jest zazdrosny. Rozumiał jednak, że dziewczyna potrzebuje czasu po śmierci Diggorego. Ale z drugiej strony, ileż można czekać?! Kiedyś trzeba się otrząsnąć.
Niechętnie oderwał wzrok od panny Chang i zwrócił się do pozostałych:
- Dzisiaj poszło wam naprawdę świetnie! Trzymajcie tak dalej! Przypominam, że następne spotkanie dopiero po feriach świątecznych, więc ćwiczcie. Życzę wam wszystkim wesołych świąt! Jesteście naprawdę wspaniali!
Wybraniec uśmiechnął się i pomachał wszystkim na pożegnanie. Gdy już prawie wszyscy wyszli ruszył wolnym krokiem w stronę Cho.
Kątem oka zauważył, jak Hermiona niemal siłą wyciąga Rona z pokoju życzeń. Musi jej potem podziękować. Teraz jednak ma do zrobienia coś innego.
Zaszedł Cho od tyłu i spojrzał na nią pocieszająco, gdy się odwróciła, wyczuwając jego obecność. Uśmiechnęła się do niego smutno i zrobiła krok w jego stronę.Nie, nie i jeszcze raz NIE!!! Jak on mógł?!
Ginny z trudem powstrzymała się, by nie upaść na kolana i nie zacząć płakać jak małe dziecko.
Jak Harry...? Z Chinką...?
Patrzyła bezradnie, jak chłopak jej marzeń z pasją całuje się w ramionach Krukonki. Robiło się jej mdło na sam widok.
Ledwo trzymając się na nogach wyszła z Pokoju, ale i tak nikt jej nie zauważył. Chwiejąc się podeszła do obrazu Grubej Damy i szepnęła hasło. Obraz posłusznie otworzył się.
Gdy jedną nogą już stała w pokoju wspólnym Gryfonów, prawie nie oddychała. Desperacko łapała powietrze w płuca, próbując nie zemdleć. Poczuła, jak ogarnia ją ciemność...
***
-Wstydziłbyś się, Ronaldzie- oświadczyła Hermiona, choć sama ledwo powstrzymywała śmiech. - To twój przyjaciel. Nie powinieneś się tak gapić, jak...
Nie dokończyła. Zwinęła się ze śmiechu na podłodze i rechotała jak głupia..
-Widzisz?- zarzucił Ron.- A ty mnie jeszcze oskarżasz- uśmiechnął się do niej.- Wstawaj. Musimy chociaż dojść do pokoju wspólnego. Chodźmy.
Hermiona pokiwała głową i wstała, przy okazji się otrzepując.
-Chodźmy- powtórzyła. Zacisnęła oczy ze śmiechu, ale nie powiedziała nic więcej. Po chwili je otworzyła i żwawo ruszyła przed siebie, zostawiając Rona w tyle. Chłopak od razu to nadrobił.
Wciąż w dobrych humorach podeszli do portretu ukrywającego wejście do wieży Gryffindoru. Razem przeszli przez przejście i usadowili się na jednej z kanap.
Hermiona westchnęła cicho, gdy Weasley objął ją ramieniem.
-Dawno nie rozmawialiśmy-odezwała się.-Nie ma na to czasu. Na nic nie ma czasu, odkąd pojawił się Sam-Wiesz-Kto. Z tego, co się dzieje, teraz nawet Hogwart nie jest bezpieczny.
-Nie rozmawiajmy teraz o tym-poprosił Ron. - Rozumiem, że nie ma czasu, skoro cały czas rozmawiamy tylko o tym, że tego czasu nie ma.
Hermiona zachichotała pod nosem.
-Lekko się zapętliłeś-zauważyła. Wtuliła się bardziej w rudzielca, kładąc głowę na jego piersi. - Przeszkadza ci to?-zapytał cicho Ron.
Dziewczyna, nie zmieniając pozycji, odparła:
-Nie. To jest tylko- przerwała, bo zauważyła, jak przejście do pokoju się otwiera.- Ktoś wchodzi- stwierdziła oczywistość.
Po chwili zza obrazu wyłoniła się kupka rudych włosów, a za nią reszta Ginny. Siostra Rona była podejrzliwie blada i ponuro wpatrywała się w ziemię. Wygladała, jakby się naprawdę źle czuła.
Hermiona zmarszczyła brwi z troski.
-Coś się stało?- oddaliła się od Rona i usiadła na drugim końcu kanapy, co chłopak skwitował cichym prychnięciem.
Nie musiała się pytać. Istniała tylko jedna rzecz, która mogła doprowadzić jej przyjaciółkę do takiego stanu- a właściwie osoba.
Harry Potter.
A co się za tym wiąże, również Cho Chang.
Och, ona opierniczy Harrego, i to jak! Czy ten gamoń nie widział, jak Ginny na niego patrzyła? Czy on był ślepy?! Okulary za słabe?!
Ale teraz nie czas na takie rozmyślania. Hermiona pewna obaw wstała z kanapy i podbiegła do Ginny. Zanim jednak zrobiła choć krok, rudowłosa zemdlała i upadła na złoto- czerwony dywan.
Ron pozostał wciąż na kanapie, niezdolny uczynić jakikolwiek ruch.
Harry będzie miał poważne problemy.***
I trzeci rozdział poleeeciał... Ten jest najdłuższy :)
Zgodnie z prośbą alicemary019 rozpoczynam rownież wątek Rona i Hermiony^^
Jak pewnie zauważyliście, dużo skoczyłam do przodu tym razem. Jeśli komuś to przeszkadza- przepraszam.
Ale zanudziłabym was, gdybym miała to wszystko opisywać. Więc się nie złoście.
Jakoś szybko mi poszło, wiec jak najprędzej piszę kolejny- oczywiście nie na odwal się.
Myślałam, że będzie gorzej.
Pozdrawiam was!
M.
CZYTASZ
HINNY || W Nadziei Na Lepszy Dzień
FanfictionHinny jakich wiele. Takie same, ale jednocześnie takie inne. Czy warto je więc przeczytać, skoro czytało się setki innych? Tak, warto. Bo mimo wszystkich podobieństw, to jest INNA historia. Może prawdziwa. Może nie, może całkowicie zmyślona i nierea...