3. Nie...

2.7K 115 81
                                    

Niedługo rozpoczynała się przerwa świąteczna.. Błonia Hogwartu i sam zamek zasypane były śniegiem, a w środku szkoły były już porozwieszane przez Filcha ozdoby zimowe. Jednym słowem- atmosfera była magiczna. Dosłownie.
Niedługo miało się rozpocząć ostatnie spotkanie Gwardii Dumbledora w tym semestrze.
Z jednej strony Ginny się cieszyła ze spotkań; oprócz nauki OPCM'u, była to także forma buntu. Jednak widziała, jak na każdych zajęciach uczucie Harrego i Cho pogłębiało się. Wpatrywali się w siebie nawzajem w sposób nader prywatny, lekko nieprzystających w otoczeniu innych. Na szczęście jeszcze nawet się nie pocałowali. Chyba, że dziewczyna o czymś nie wiedziała... Ale w to szczerze wątpiła. Śledziła każdy ruch tej pary, każdy. A gdy się ma braci, którzy nie są najgrzeczniejszymi uczniami a Hogwarcie, to nie było trudne.
Co ona robi?! Miała o nim zapomnieć!
Westchnęła, zawiązała swoje rude włosy w prostego kucyka, i opuściła pokój wspólny. Dyskretnie wyszła na korytarz i rozejrzała się, czy ktoś na nią nie patrzy. Gdy się upewniła, że tak nie jest, ruszyła w stronę Pokoju Życzeń. Stanęła przed ścianą, która przeobraziła się w wielkie wrota i weszła do pomieszczenia.
Ponieważ była stanowczo za wcześnie, w środku spotkała jedynie Harrego, Hermionę i Rona.
Nieśmiało się przywitała i stanęła obok nich, przypadkiem najdalej od Pottera.
-Czego się będziemy dziś uczyć?- zapytała. Nie musiała udawać zaciekawienia; naprawdę ją to interesowało.
Harry, nawet nie patrząc w jej stronę, przerwał na chwilę ożywioną rozmowę z jej bratem i Hermioną i odparł:
-Patronusy.
"Dzięki za poświęconą uwagę!" chciała krzyknąć Ginny. Nie powiedziała jednak nic, tylko zaczęła się tępo wpatrywać w czubki swoich butów.
Wbrew jej woli, Harry ją ranił. Nieustannie, może nawet tego nieświadomy, ale jednak. Fakt pozostaje faktem.
Po ciężkich piętnastu minutach spędzonych na wpatrywanie się w ziemię lub buty, wreszcie otworzyły się drzwi i ktoś wszedł.
Ginny szczerze się ucieszyła, bo okazało się, że tą osobą jest nikt inny jak Luna Lovegood, najlepsza Krukonka wszech czasów. No i jej przyjaciółką. Ale to szczegół.
-Hej, Luna!- zawołała radośnie. Przynajmniej będzie miała z kim pogadać.
Blondynka uśmiechnęła się do niej i podbiegła w podskokach. Ewidentnie chciała się podzielić nową wiadomością, najprawdopodobniej z "Żonglera". Gdy dziewczyna zaczęła mówić, Ginny wyłączyła się jak zwykle, kierowana doświadczeniem. Bardzo lubiła Lunę, ale musiała przyznać, że niezbyt lubi historie o narglach i innych świństwach.
Zaczęła myślec o GD: tym, jak Neville znalazł pokój życzeń, jak odbyło się pierwsze spotkanie...
Niestety, przez Gwardię zaczęła też myślec o Harrym. Sama siebie nie znosiła.
Nagle w jej głowie pojawiła się dziwna myśl: "Wszyscy mówią, że Harry jest taki jak jego ojciec. Ale przecież James Potter ganiał jak szalony za Lily, próbując się z nią umówić- nigdy nie rezygnował. A jak robi jego syn? Ignoruje cię."
A ta myśl jeszcze bardziej pogorszyła nastrój Ginny. Co bowiem zrobiła ruda? Zapytała się w myślach, czy aby może Harry też nigdy nie rezygnuje w stosunku do swojej miłości. Tyle, że jego "miłością", nie była ona, Ginny, tylko Cho.
***
Harry był z siebie dumny.
Chociaż przez cały dzień myślał tylko i wyłącznie o Cho, po pierwsze- nikt tego nie zauważył, po drugie- z powodzeniem poprowadził zajęcia.
Wszystkim z GD udało się wyczarować Patronusy, nawet Nevillowi. Harry był mile zaskoczony.
A raczej byłby, gdyby jego głowy nie zaprzątała pewna czarnowłosa osóbka. Westchnął w duchu i pocieszył sam siebie w myślach, że to już końcówka. Jakie szczęście. Zwykle lubił uczyć innych Obrony, ale tym razem uważał się ponad to. Wszystko przez Cho.
Wcale nie nieśmiało zerknął w jej stronę. Odwzajemniła jego spojrzenie, ale za chwilę posmutniała. Zgarbiła się lekko i podeszła do dużego lustra na końcu sali, na którym ponaklejane były zdjęcia. Była tam między innymi fotografia przedstawiająca stary skład Zakonu Feniksa. Jednak chłopak wiedział doskonale, że nie o to chodzi Krukonce. Patrzyła tylko na zdjęcie Cedrika, zrobione już na Turnieju. Byłoby kłamstwem, gdyby Harry uznał, że nie jest zazdrosny. Rozumiał jednak, że dziewczyna potrzebuje czasu po śmierci Diggorego. Ale z drugiej strony, ileż można czekać?! Kiedyś trzeba się otrząsnąć.
Niechętnie oderwał wzrok od panny Chang i zwrócił się do pozostałych:
- Dzisiaj poszło wam naprawdę świetnie! Trzymajcie tak dalej! Przypominam, że następne spotkanie dopiero po feriach świątecznych, więc ćwiczcie. Życzę wam wszystkim wesołych świąt! Jesteście naprawdę wspaniali!
Wybraniec uśmiechnął się i pomachał wszystkim na pożegnanie. Gdy już prawie wszyscy wyszli ruszył wolnym krokiem w stronę Cho.
Kątem oka zauważył, jak Hermiona niemal siłą wyciąga Rona z pokoju życzeń. Musi jej potem podziękować. Teraz jednak ma do zrobienia coś innego.
Zaszedł Cho od tyłu i spojrzał na nią pocieszająco, gdy się odwróciła, wyczuwając jego obecność. Uśmiechnęła się do niego smutno i zrobiła krok w jego stronę.

Nie, nie i jeszcze raz NIE!!! Jak on mógł?!
Ginny z trudem powstrzymała się, by nie upaść na kolana i nie zacząć płakać jak małe dziecko.
Jak Harry...? Z Chinką...?
Patrzyła bezradnie, jak chłopak jej marzeń z pasją całuje się w ramionach Krukonki. Robiło się jej mdło na sam widok.
Ledwo trzymając się na nogach wyszła z Pokoju, ale i tak nikt jej nie zauważył. Chwiejąc się podeszła do obrazu Grubej Damy i szepnęła hasło. Obraz posłusznie otworzył się.
Gdy jedną nogą już stała w pokoju wspólnym Gryfonów, prawie nie oddychała. Desperacko łapała powietrze w płuca, próbując nie zemdleć. Poczuła, jak ogarnia ją ciemność...
***
-Wstydziłbyś się, Ronaldzie- oświadczyła Hermiona, choć sama ledwo powstrzymywała śmiech. - To twój przyjaciel. Nie powinieneś się tak gapić, jak...
Nie dokończyła. Zwinęła się ze śmiechu na podłodze i rechotała jak głupia..
-Widzisz?- zarzucił Ron.- A ty mnie jeszcze oskarżasz- uśmiechnął się do niej.- Wstawaj. Musimy chociaż dojść do pokoju wspólnego. Chodźmy.
Hermiona pokiwała głową i wstała, przy okazji się otrzepując.
-Chodźmy- powtórzyła. Zacisnęła oczy ze śmiechu, ale nie powiedziała nic więcej. Po chwili je otworzyła i żwawo ruszyła przed siebie, zostawiając Rona w tyle. Chłopak od razu to nadrobił.
Wciąż w dobrych humorach podeszli do portretu ukrywającego wejście do wieży Gryffindoru. Razem przeszli przez przejście i usadowili się na jednej z kanap.
Hermiona westchnęła cicho, gdy Weasley objął ją ramieniem.
-Dawno nie rozmawialiśmy-odezwała się.-Nie ma na to czasu. Na nic nie ma czasu, odkąd pojawił się Sam-Wiesz-Kto. Z tego, co się dzieje, teraz nawet Hogwart nie jest bezpieczny.
-Nie rozmawiajmy teraz o tym-poprosił Ron. - Rozumiem, że nie ma czasu, skoro cały czas rozmawiamy tylko o tym, że tego czasu nie ma.
Hermiona zachichotała pod nosem.
-Lekko się zapętliłeś-zauważyła. Wtuliła się bardziej w rudzielca, kładąc głowę na jego piersi. - Przeszkadza ci to?-zapytał cicho Ron.
Dziewczyna, nie zmieniając pozycji, odparła:
-Nie. To jest tylko- przerwała, bo zauważyła, jak przejście do pokoju się otwiera.- Ktoś wchodzi- stwierdziła oczywistość.
Po chwili zza obrazu wyłoniła się kupka rudych włosów, a za nią reszta Ginny. Siostra Rona była podejrzliwie blada i ponuro wpatrywała się w ziemię. Wygladała, jakby się naprawdę źle czuła.
Hermiona zmarszczyła brwi z troski.
-Coś się stało?- oddaliła się od Rona i usiadła na drugim końcu kanapy, co chłopak skwitował cichym prychnięciem.
Nie musiała się pytać. Istniała tylko jedna rzecz, która mogła doprowadzić jej przyjaciółkę do takiego stanu- a właściwie osoba.
Harry Potter.
A co się za tym wiąże, również Cho Chang.
Och, ona opierniczy Harrego, i to jak! Czy ten gamoń nie widział, jak Ginny na niego patrzyła? Czy on był ślepy?! Okulary za słabe?!
Ale teraz nie czas na takie rozmyślania. Hermiona pewna obaw wstała z kanapy i podbiegła do Ginny. Zanim jednak zrobiła choć krok, rudowłosa zemdlała i upadła na złoto- czerwony dywan.
Ron pozostał wciąż na kanapie, niezdolny uczynić jakikolwiek ruch.
Harry będzie miał poważne problemy.

Harry będzie miał poważne problemy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

I trzeci rozdział poleeeciał... Ten jest najdłuższy :)
Zgodnie z prośbą alicemary019 rozpoczynam rownież wątek Rona i Hermiony^^
Jak pewnie zauważyliście, dużo skoczyłam do przodu tym razem. Jeśli komuś to przeszkadza- przepraszam.
Ale zanudziłabym was, gdybym miała to wszystko opisywać. Więc się nie złoście.
Jakoś szybko mi poszło, wiec jak najprędzej piszę kolejny- oczywiście nie na odwal się.
Myślałam, że będzie gorzej.
Pozdrawiam was!
M.

HINNY || W Nadziei Na Lepszy DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz