11 / now or never

306 26 0
                                    

Alison POV

-I właśnie taka jest prawda. Ja wiem jak to brzmi, nie patrzcie tak na mnie. - Opuściłam wzrok. Na twarzach dziewczyn maluje się niedowierzanie, szok, odrobina smutku. Wiem, że moja historia nie jest jedną z tych, w które łatwo jest uwierzyć. Nie wiem czy ja sama w nią jeszcze wierzę. Czasami wydaje mi się, że to wszystko było tylko długim, męczącym snem.

-Czy masz pojęcie co działo się z Emily przez cały ten czas, kiedy ciebie tutaj nie było? - Spencer przerwała niezręczną ciszę. To nie jest pytanie, które chciałam usłyszeć. Powoli na nią spojrzałam.
-Nie. - To wszystko, co jestem w stanie z siebie wydusić. Nie spodziewałam się tej rozmowy po raz drugi w ciągu doby.
-Ty egoistyczna zdziro.
-HANNA!
-Nie, Spencer. Więcej "HANNA!" nie potrzeba. Czy ty nie widzisz co tutaj zaszło? To nie jest kwestia wyboru śniadania. To była dużo poważniejsza decyzja.
-Han... - Czuję łzy napływające do moich oczu.
-Nie, Alison. Płacz niczego tutaj nie zmieni. Prawda jest taka, że jesteś totalną egoistką. Zawsze nią byłaś. - Narasta we mnie złość. Czy ona nie rozumie, że zrobiłam to wszystko, żeby chronić Em?

-Przepraszam? Czy twój mózg przez te dwa lata ulotnił się całkowicie? - Słyszę swój głos. Dawno nie zwracałam się do nikogo w ten sposób. - Nie rozumiesz, Hanna, że zrobiłam to, żeby ją ochronić? Myślisz, że było mi łatwo odejść z dnia na dzień, pozostawiając ją w przekonaniu, że zrobiłam jej krzywdę? Myślisz, że dni bez niej były dla mnie dobre? Czy ty naprawdę myślisz, że ból w najpiękniejszych oczach, jakie kiedykolwiek widziałam, był dla mnie czymś przyjemnym? Życie bez kobiety mojego życia? Nie miałam wyjścia, Hanna. - Podkreśliłam jej imię. Zapadła cisza. Dopiero po chwili zorientowałam się, że po moich policzkach spływają łzy. Naprawdę nie byłam na to przygotowana. Nie jestem w stanie na nie spojrzeć.

-Witam mojego ulubionego szefa! - Prawie wyplułam kawę, której właśnie się napiłam. Wszędzie poznałabym ten głos. Najpiękniejszy dźwięk na świecie. To się nie dzieje. Poczułam jak napinają się wszystkie moje mięśnie. Poczułam jak mój żołądek się skręca. Najpierw spojrzałam na Hanne i Spencer. Nigdy nie widziałam ich tak przerażonych. Domyślam się, że nie wiedziała, że tutaj są. Nie mówiąc już o tym, że piją kawę z ostatnią osobą, którą ona chce zobaczyć. Powoli odwróciłam się w stronę, z której dobiegał jej głos. Stoi tutaj. Całkiem realna. Naprawdę tutaj jest. Widzę zmieszanie na twarzy Ezry. Ona jeszcze nie wie... Jest dużo chudsza, niż wtedy, kiedy widziałam ją ostatnio. Ściągnęła okulary. Odwraca się... Zaraz nastąpi kata... O Boże. Jej oczy. Oczy mojego syna. Jej syna. Jest niesamowita. Jest w szoku. Jej wzrok prześlizguje się z Hanny na Spencer. Jeszcze ułamek sekundy... Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, nie mogłam się ruszyć. Czułam ból w klatce piersiowej. Widzę, że nie jest jej łatwo. Powinnam odwrocić wzrok, ale po prostu nie mogę. Mogłabym umrzeć za nią. Nadal. Nadal ją kocham. Nie wiem ile czasu to trwało. Po prostu patrzyłyśmy sobie w oczy. Ktoś szarpnął ją za ramię. Automatycznie wstałam, żeby zaprotestować. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że to jej matka. Spojrzała na mnie z agresją i pogardą. Spencer pociągnęła mnie za rękę w dół. Nie było sensu z tym walczyć. Opadłam bezwładnie na kanapę. Jej mama wyprowadziła ją z The Brew. Nie obróciła się. Po prostu wyszły.

-Co się właśnie wydarzyło? - Zapytała Hanna robiąc długie przerwy pomiędzy wyrazami.
-Najgorsze co tylko mogło się wydarzyć w obecnej sytuacji. - Spencer miała przerażony głos. Nadal trzymała mnie za rękę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ją ściskam. Drugą ręką zakryłam sobie oczy. Spuściłam głowę na dół.
-To się nie dzieje... - Wymamrotałam swoją wcześniejszą myśl pod nosem. Mam ochotę zwymiotować. Zbyt dużo stresu jak na dwa dni. I to w tak, pozornie, spokojnym mieście. Poczułam dłoń na plecach. Usłyszałam dźwięk wiadomości w czyimś telefonie. Ktoś przyniósł dodatkowa kawę. Ale to wszystko dzieje się jakby obok. Jestem tutaj nadal, ale w tym nie uczestniczę. Wszystko o czym myślę to ona.

Emily POV
Usiadłam na miejscu kierowcy w moim samochodzie, moja mama obok. Cały czas coś mówi, ale nie dociera do mnie ani jedno słowo. Oddycham głęboko. Potrzebuję jeszcze chwili. Kiedy tam stałam, kiedy spojrzałam w jej oczy... Wszystkie nasze chwile przeleciały mi przez głowę. Miliony momentów na sekundę. Alison. Moja Alison. Uderzyłam ręką w kierownicę, głośne "fuck" wyrwało się z moich ust. Jak mogłam pozwolić jej odejść. Jak mogła mnie tak skrzywdzić. To raczej nie były pytania. Rezygnacja i bezsilność to dobre określenia. Gdybym była przygotowana na to, że ją zobaczę, wszystko wyglądałoby inaczej. Po prostu mnie to zaskoczyło. Fakt, że jest tu Spencer i Hanna, to osobna historia. Ale to nie jest w tej chwili najważniejsze.

Poczułam dłoń mamy zaciskającą się na moim ramieniu.
-Dlaczego mnie stamtąd wyprowadziłaś?
-Słucham? Czy ty masz do mnie o to pretensje? Spójrz na siebie w lusterku, Emily.
-Dlaczego. Mnie. Stamtąd. Wyprowadziłaś.
-Oszalałaś, Emily? Nie pamiętasz co ona ci zrobiła? - Moja mama nie kryła oburzenia. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Nie, mamo. Nie oszalałam. I pamiętam wszystko. Pamiętam też, że nigdy w swoim życiu nie byłam szczęśliwsza niż wtedy, kiedy byłam z nią. - Widzę jak w mojej mamie narasta złość.
-Jedźmy do domu.
-Nie mogę... - Jeżeli nie teraz, to nigdy. - Muszę coś zrobić. Szybko wysiadłam z samochodu.
Kiedy otwierałam drzwi do The Brew usłyszałam moją mamę. Stała przy samochodzie i patrzyła na mnie z przechyloną na bok głową. Błagalne spojrzenie.
-Wróć do domu. Będę wieczorem. - Ton mojego głosu,spojrzenie, które jej posłałam i fakt, że właśnie zamknęłam auto pilotem, sprawiły, że nic więcej nie powiedziała. Czeka mnie poważna rozmowa, kiedy będę w domu. Ale to też nie jest teraz najważniejsze. Wzięłam ostatni głęboki oddech. Weszłam do środka. Kawa i cynamon. Zapach tego miejsca zawsze mnie uspokajał.

Ezra gdzieś wyparował. Hanna od razu mnie zauważyła. Jest przerażona. Zakładam, że przyjazd tutaj był jej pomysłem. Tylko po co? Spencer trzyma rękę na plecach Ali, która siedzi ze spuszczoną głową. Ukryła twarz w dłoni. Wygląda jak ofiara całej tej sytuacji. Jakbym to ja zrobiła jej krzywdę. W mojej głowie trwa walka myśli. Gestem pokazałam Hannie, żeby wyszły. Podkręciła przecząco głową. To żart ? Uniosłam jedną brew do góry. Chyba zauważyła zniecierpliwienie w moich oczach. Wstała i pociągnęła za sobą Spencer.
-Em, ja ci to wszy... - Zaczęła, kiedy mnie mijały.
-Nie wątpię. Ale nie teraz, Han. - Przerwałam jej w połowie zdania, nie spuszczając wzroku z Alison. Nawet się nie ruszyła, kiedy dziewczyny wstały. Co tu się dzieje do cholery? Zajęłam miejsce naprzeciwko niej. Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Cześć.
Drgnęła na dźwięk mojego głosu, jakby przeszedł ją dreszcz. Powoli podniosła głowę.
-Emmy...

change / emison PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz