Emily POV
Co to miało znaczyć? Nie ukrywam, że jestem zła. Nie widziałam Spence tak długo, a one były tutaj tylko chwilę i nie wiedzą kiedy wrócą. I to superszybkie wyjście. Hanna ostatnio zachowuje się dziwnie. Czuję, jakby się dystansowała. Niby wszystko jest dobrze, ale nie do końca. Może ma już dosyć mieszkania ze mną... Ale z drugiej strony, jeśli kiedyś miałaby mieć mnie dość, to wtedy, kiedy funkcjonowałam jak... praktycznie nie funkcjonowałam.
Wszystko poza tym układa się tak dobrze. W poniedziałek podpisuję umowę z właścicielem lokalu, który wybrałam. Odbieram kluczę. We wtorek spotykam się tam z projektantem wnętrz. Mam pewien zamysł, muszę mu to wszystko opowiedzieć i zobaczyć jakie on ma pomysły. Widziałam jego skończone wnętrza. Nie jest ich dużo, w większości są to mieszkania, ale wyglądają tak, jak ma wyglądać moja kawiarnia. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie gotowa! Jutro powinnam dostać od grafika poprawione projekty logo, kubków, neonu, ogólnie całą oprawę graficzną. Jestem taka podekscytowana. To trochę tak, jakby to było moje dziecko. Żałuję, że Ali w tym nie uczestniczy. Ale sama wybrała taką drogę. Podjęła decyzję. Zdecydowałam za mnie. I takie są tego konsekwencję. Czuję narastającą we mnie potrzebę upewnienia się czy wszystko u niej w porządku. Tak naprawdę nie mam pojęcia co się z nią dzieje. Może nawet nie żyć... To byłoby straszne. Ta myśl spowodowała, że wszystkie moje mięśnie momentalnie się spięły. Chill, Em. Ok. Nie popadajmy w skrajność. alisondilaurentis... Może jeden mały rzut okiem na jej profil mi nie zaszkodzi... Wiem, że próbuję przekonać samą siebie. Tak naprawdę wiem jak zareaguję. Nie dziś. Nie mam dziś na to siły.
Odłożyłam komputer na fotel obok kanapy, na której leżałam. Poszłam do sypialni i rozebrałam się. Zawszę śpię tylko w majtkach, we wszystkim innym jest mi po prostu niewygodnie. Nie chce mi się jeszcze spać, ale wiem, że muszę się zmusić. Po pierwsze mój organizm potrzebuje w końcu normalnej ilości snu, po drugie mam cichą nadzieję na to, że znów przyśni mi się Ali... Gdyby mogło być tak każdej nocy. Taki jej ślad. Zamiennik. Sen zastępujący rzeczywistość. Myślę, że mogłabym tak przez jakiś czas funkcjonować... Spotykać się z moją ukochaną we śnie. Takie tajemne spotkania. Tylko to trochę niebezpieczne. Prędzej czy później chciałabym, żeby to stało się rzeczywistością. Tęsknię za nią. Nie mam już w sobie bólu. Mam w sobie trochę żalu. Z taką łatwością jej to wszystko przyszło. Porzucić nasze plany, marzenia. A ja chciałam mieć z nią dzieci. Ciekawe czy je też tak łatwo by porzuciła. Chciałabym usłyszeć dlaczego. Jakikolwiek argument. Nawet najgłupszy. Była pijana, miała chwilę słabości, cokolwiek. Kiedy zadałam jej to pytanie, nie powiedziała nic. Po prostu stała tak i patrzyła w podłogę. Po policzkach płynęły jej łzy. Nie wiem czy żałowała. Albo inaczej - nie wiem czego żałowała. Czy tego co zrobiła, czy tego, że jej wygodny, bezpieczny związek właśnie się kończy... Jutro jest sobota. Skoro dziewczyn i tak nie będzie, może pojadę do domu i wrócę w niedziele... Pokażę mamie projekty. Opowiem jej wszystko. Może w końcu uwierzy, że wszystko jest w porządku. Czuję, że przez telefon nie do końca mi ufa. Może myśli, że zwariowałam całkowicie i wszystko zmyślałam? Tak, to dobry pomysł. W domu zawsze jest tak spokojnie. Zwolnię tempo na dwa dni. W domu zawsze jest tak spokojnie. Poczułam, że powoli zasypiam. Zmusiłam się jednak do ustawienia budzika na 5 rano. Teraz mogę spać.Alison POV
Kiedy się obudziłam, słońce przedzierało się przez małą przerwę pomiędzy roletą, a parapetem. Drzwi do pokoju były uchylone i słyszałam Olivera, krzyczącego radośnie na dole.
Wczorajszy wieczór był ciężki. Nie pamietam, kiedy miałam tak poważną rozmowę z rodzicami. Myślałam, że mój ojciec padnie na zawał w pewnym momencie. On zawsze miał mały problem z akceptacją tego, że lubię kobiety. Zawsze starał się jak mógł, żeby mnie nie urazić, ale wiedziałam, że czuje się nie do końca komfortowo, kiedy na przykład Em zostawała na noc w naszym domu.
Mama i Jason przyznali, że odkąd urodziłam Olivera, podejrzewali, że to jej syn. Oczywiście nie mogłam opowiedzieć im o A.. Powiedziałam im, że kiedy Emily oddała jajeczka, zostałam przez nią upoważniona do podejmowania decyzji w jej imieniu. Nie wiem czy to zgodne z prawem, ale oni też tego nie wiedzą. Musiałam jakoś wytłumaczyć fakt, że Em nie wie o tym, że ma syna. I tutaj chyba nastąpił najgorszy moment. Moja mama zareagowała bardzo negatywnie na fakt, że pozbawiłam Emily tej świadomości. Spokój, który utrzymywała przez wiekszą część rozmowy, nagle gdzieś uleciał. Trzeba pamiętać, że ona nie ma pojęcia o tym dlaczego to zrobiłam. Myśli, że zdecydowałam się na Olivera, dlatego że nie potrafiłam poradzić sobie z tęsknotą za Em. Ale kiedy usłyszałam wszystko, co sądzi na ten temat, mój punkt widzenia trochę się zmienił. Minęły dwa lata, odkąd nie mam wiadomości od A.. Może gdybym delikatnie i dyskretnie spróbowała skontaktować się z Em... Może gdybym jej to wszystko wyjaśniła. Może wtedy mogłabym powiedzieć jej o Oliverze. Moja mama powiedziała, że robię mu ogromną krzywdę, pozbawiając go drugiego rodzica. On teraz nie zdaje sobie z tego sprawy i ma wszystko, czego potrzebuje. Ale konsekwencje mojego działania przyjdą później. To prawda. A z drugiej strony... Wejście na nowo w życie Emily i przewrócenie go do góry nogami po raz drugi, biorąc pod uwagę ile przeze mnie wycierpiała, to chyba nie jest coś co chcę zrobić. Skrzywdziłam ją. Pozwoliłam jej uwierzyć, że zrobiłam jej wielką krzywdę. Sama jej to wmówiłam. Nie ma znaczenia już teraz czy zdrada się wydarzyła czy nie. Kazałam jej żyć ze świadomością, że tak.
Dużo płakałam podczas tej rozmowy. Ale rozstaliśmy się w pokojowej atmosferze. Wiem, że oni do końca nie pochwalają tego, co zrobiłam. Ale kochają Olivera całym sercem. I myślę, że to złagodziło sytuację.
Wstałam i podeszłam do okna, żeby podnieść roletę. Mogę przysiąc, że zauważyłam ruch w oknie naprzeciwko. Od czasu A. jestem wyczulona na takie akcje. Dziwne... Na podjeździe nie ma żadnych samochodów. Przez chwilę patrzyłam w jej okno, ale nic się nie wydarzyło. Jestem przewrażliwiona. Jest piękny dzień, świeci słońce, nie ma ani jednej chmury. Oli będzie zachwycony. On uwielbia być na dworze. Myślę, że Rosewood byłoby dla niego idealne. Dom z ogrodem, mały ruch samochodów, jezioro, rzeka... W sumie co mnie trzyma w Nowym Jorku... Można to przemyśleć później.
Wzięłam prysznic, umyłem zęby i zrobiłam delikatny make up. Ubrałam się szybko, wybrałam czarne, wąskie dresy z adidasa z czerwonymi ściągaczami na nogawkach i białą, cienką bluzkę z długim rękawem. Do tego białe vansy. Otworzyłam szufladę z ubraniami Olivera, tak jak myślałam - nic się tutaj nie zmieniło. Czyli mały biega na dole w pidżamie. Wzięłam dla niego szare spodnie w czarne strzałki, białą koszulkę i jeden z jego fullcapów. Zeszłam na dół. Jason wygłupiał się z Olim na kanapie w salonie, mama sprzątała w kuchni.
-Dzień dobry, kochanie, jak się dziś czujesz? - Zapytała z troską, kiedy mnie zauważyła. Nie jest zła, to dobrze.
-Hej. Chyba w porządku. Oliver zjadł śniadanie? - Zapytałam, kładąc jego ubrania na krześle.
-Tak. Jest też po porannej toalecie i zmianie pampersa, przy okazji po porannym bieganiu, ale w końcu udało mi się go złapać i ubrać. Tata pojechał po zakupy, jeśli masz na coś ochotę, napisz mu wiadomość.
-Super, dziękuję bardzo. Co do zakupów, to chyba wszystko mamy. - Uśmiechnęłam się do niej, zalewając płatki mlekiem.
-Cześć, piękna!
-Mama!
Jason wszedł do kuchni z Oliverem siedzącym na jego ramionach. Tak, jak myślałam, mały był nadal w pidżamie, ale był cholernie szczęśliwy.
-Cześć, chłopcy. - Uśmiechnęłam się do nich.
-Przyszła mama, pora się ubierać, Oli. - Powiedział Jason, kiedy zauważył jego ubrania. Wziął je i zabrał małego do salonu.
-Jason jesteś kochany! - Krzyknęłam do niego.
-Ali, myślałaś o tym, co zrobić z Emily? - Mama usiadła obok mnie. Nie spodziewałam się tego pytanie tak wcześnie.
-Nie wiem, mamo. Wchodzenie w jej życie i przewracanie go do góry nogami chyba nie jest fair.
-To co zrobiłaś nie było fair. - Shit. Kiedy nie zna całej prawdy, cieżko jest dyskutować z tym argumentem.
-Mówiłaś to już wczoraj. - Sama usłyszałam lekką irytację w moim głosie.
-Wiem, Ali, ale kochanie, on ma już rok.
-To też mówiłaś wczoraj. Mamo, daj mi czas, żeby o tym pomyśleć. - Nie chciałam jej powiedzieć, że ma się nie wtrącać. Gdyby nie jej nagła chęć wyjaśnienia tej sprawy i moja nagła niezdolność do kłamstwa - nawet nie miałaby pojęcia.
-Alison... Ona na prawo wiedzieć.
-Mamo. Nie naciskaj. Słyszałam to wszystko już wczoraj. Pomyślę. - Teraz już naprawdę byłam poirytowana. - Zabieram Olivera na spacer, będziemy niedługo.
Włożyłam miskę i łyżkę do zmywarki, nie patrząc na mamę, poszłam do salonu. Oliver i Jason oglądali bajki.
-Chłopaki, idziemy na spacer.
-Dadadadada - Oli tyłem zszedł z kanapy i pobiegł do drzwi.
-Zwolnij, maluchu! - Zaczęłam się z niego śmiać. - Chodź z nami, Jason.
-Jasne, że tak. Nie bierz wózka, przyniosę go, jak padnie. Kiwnęłam głową i poszłam do kuchni po picie i banana dla Olivera. Wrzuciłam do torby jego bluzę.
Poszliśmy w stronę rzeki. Oli co chwilę podnosił z ziemi liście, kamyki i jakieś śmieci. Skakał i czasami biegał, ale ogólnie był spokojny. Dużo rozmawialiśmy z Jasonem. On chyba czuje, że coś nie gra w mojej historii.
-Ok, Ali. Jak to możliwe, że Em nie wie o Oliverze?
-Mówiłam wczoraj.
-Pytam poważnie. Słyszałem, co mówiłaś wczoraj, ale nie kupuję tego, przepraszam.
-Jason... - Nie bardzo wiedziałam co mam mu powiedzieć. Usłyszałam szelest za drzewami. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Bez żartów, to nie mogło mi się już wydawać. - Słyszałeś to?
-Tak... Powiedział powoli Jason. - Zaraz to sprawdzę.
Poszedł w stronę, z której dochodził dźwięk. Podbiegłam do Olivera i wzięłam go na ręce. Po chwili Jason wrócił. Nie był jednak sam. Fuck... Nie mogę w to uwierzyć. Tylko tego brakowało.
-Co wy tutaj robicie?
-Ciebie też miło widzieć, Alison. - Powiedziała sarkastycznie Hanna.