-Em! Jestem głodna! Emily! - To naprawdę gorsze niż najgłośniejszy budzik.
Powoli otwieram oczy. Moja prawa ręka zaplątana w kabel od iphona. Wyplątuję ją, muszę przestać zasypiać z telefonem, kiedyś się uduszę tym kablem. 8:21. Hanna. Co Hanna robi w moim domu o 8:21? Przenoszę wzrok na drzwi. Białe drzwi na białej ścianie. Jasna, drewniana podłoga a na niej, oprócz materaca na którym leżę, kartony.
-Emily! - Kolejny krzyk po drugiej stronie drzwi działa na mój mózg jak impuls. Nie jesteśmy w moim domu. Nie jesteśmy nawet w Rosewood. Mijają sekundy, a ja dochodzę do siebie. Moją głowę zalewa fala informacji. Nowy Jork. Wczorajsza przeprowadzka. Kroki za drzwiami zaczynają być coraz głośniejsze, już wiem co zaraz nastąpi. Zamykam oczy, nie mam zamiaru wstawać o tej godzinie. Nie dziś. Mówiąc szczerze, moje "nie dziś" trwa od prawie dwóch lat. Kiedyś mój dzień zaczynał się kilka godzin wcześniej. Poranne bieganie, rozciąganie, kawa, prysznic, śniadanie. Z tego wszystkiego została tylko kawa i prysznic.
-Emily! - nawet nie stara się otworzyć drzwi cicho - Em, umrę z głodu! Zbieraj swój tyłek z łóżka i jedziemy po zakupy. A po drodze Starbucksa.
Stoi w drzwiach, patrzy i czeka na odpowiedź. Wie, że nie śpię, czuję to. Nie otwierając oczu pokazuję jej środkowy palec.
-Nie żartuję. Jeżeli nie zjem czegoś w ciągu trzydziestu minut, umrę. Po prostu umrę, Em. Będziesz musiała zadzwonić do mojej matki. Będziesz musiała z tym żyć! - Ton głosu Hanny to coś pomiędzy rozpaczą i oskarżeniem. Zaczynam się zastanawiać czy tak będzie wyglądał każdy nasz poranek.
-Hanna, masz dwadzieścia trzy lata. Dlaczego nie możesz sama pójść po śniadanie? - Pytam ją zaspanym głosem, nadal nie otwierając oczu.
-Pada, potrzebujemy twojego auta. - odpowiada już normalnym tonem, odsłaniając zasłony - a ty potrzebujesz świeżego powietrza. Nie mogę dyskutować z tym argumentem. Wiem, że ma rację. Zresztą takie było założenie naszego planu - przeprowadzam się tutaj z nią, żeby zacząć znów normalnie żyć. Ruszyć z miejsca i zapomnieć. Zapomnieć o Alison. Po fazach rozpaczy, złości, wyparcia, agresji, pora na zapomnienie. Pora na kolejny etap.