Emily POV
Od momentu, kiedy wsiadłyśmy do mojego auta, nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem. Myślę, że ona też musi ochłonąć. Zastanawiam się trochę... Co ja do cholery tutaj robię? Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam, przyjeżdżając do Rosewood, było spotkanie z Alison i wyprawa z nią nad rzekę.
Nie wiem co mam myśleć o tej sytuacji. Z jednej strony widziałam jak dużo kosztowało ją opowiedzenie mi tego wszystkiego, znam ją, raczej nie kłamała. Niewiele się zmieniła. Poza tym, że jest jakby dojrzalsza. Doroślejsza. Z drugiej strony, ta cała historia to jakiś kosmos... Ali potrafi pogrywać z ludźmi, wiem to. Kiedy byłyśmy razem, czasami miałam wrażenie, że w stosunku do innych ludzi jest zupełnie inną osobą. Pracowałyśmy nad tym. Nie ufała im, stąd to zachowanie. Dla mnie nigdy taka nie była. Jej dzisiejsze emocje... Nie sądzę, że byłaby w stanie to zagrać. A może po prostu chcę w to wierzyć... Naprawdę nie wiem co mam zrobić.W samochodzie unosi się waniliowy zapach. Jestem nim oszołomiona. Tak, myślę, że to odpowiednie słowo. To najprzyjemniejszy zapach na świecie. Dla mnie jest niczym narkotyk. Nie mogę jasno myśleć, kiedy ona jest tak blisko. Tęskniłam. Zaczynam czuć, że muszę tutaj z nią być. Rozsądek podpowiadał mi, żeby się na to nie godzić. Ale jeżeli faktycznie jest tak, jak mówi, jeżeli mam jej nie zobaczyć nigdy więcej, po tym co mi powie - nie chcę wiedzieć tego teraz. Teraz chcę odzyskać ją na moment. Chcę, żeby tutaj była przez tą chwilę. Jeden dzień świadomego snu. Chcę się z nią pożegnać tak, jak należy. Nigdy tak naprawdę nie przestałam jej kochać. Stąd to wszystko. Ten cały ból. Dlatego, że nie było jej przy mnie. Oczywiście, że nadal mam jej to w pewnym sensie za złe, ale jeżeli faktycznie jej historia jest prawdziwa - uratowała mi życie. Półtora roku temu, rok temu, pewnie powiedziałabym, że wolałabym umrzeć przy niej, ale dziś doceniam to. Co więcej - zrobiłabym dla niej to samo. To musiało być cholernie trudne. Została wtedy całkowicie sama... Gdybym ja była sama, kiedy jej nie było... Myślę, że jej czyn poszedłby na marne. Nic nie trzymałoby mnie wtedy przy życiu.
Kątem oka co chwilę na nią patrzę. Jej oczy są lekko spuchnięte i czerwone od łez. Ma potargane włosy. Delikatnie rozmazany tusz... Moja piękna katastrofa.
Zostawiłyśmy auto na leśnym parkingu. Z tylnego siedzenia wzięłam koc. Hanna zawsze zasypia w aucie. Kiedy nie miała swojego samochodu, a jechałyśmy do Nowego Jorku, wzięła do auta koc i poduszkę, oczywiście nigdy później nie pamietała, żeby zabrać to do domu.
Automatycznie skierowałyśmy się w miejsce, gdzie zawsze siedziałyśmy. Ali pisze do kogoś, nie jestem w stanie zauważyć co, ale widzę, jak uderza kciukami w klawiaturę na ekranie swojego iphona. Nie patrzy na drogę, zna ją doskonale, jak ja. Zaczyna uważać dopiero, kiedy zbliżamy się do ściany krzaków. Kiedyś dało się ją obejść, teraz w miejscu przejścia wyrosły nowe. Wydaje mi się, że mało osób zna to miejsce. Byłyśmy tutaj tysiąc razy i nigdy nikogo nie spotkałyśmy. Kiedy już przedarłyśmy się przez krzaki, musiałyśmy zejść na dół. Nie wiedziałam czy mam jej pomóc czy nie. Asekuracyjnie trzymałam rękę wyciągnięta tuż za jej plecami, kiedy schodziłyśmy na dół. Na szczęście sobie poradziła. Żadna z nas nadal nie przerwała milczenia.Usiadłyśmy na kocu, który rozłożyłam tuż przy brzegu. Alison przez chwile patrzyła na wodę. Nie spuszczałam z niej wzroku. Widziałam, jak delikatnie unoszą się kąciki jej ust. Wiem o czym myśli. Też mam w głowie wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Ali wyciągnęła paczkę papierosów i zapalniczkę z kieszeni. Ona pali? Zawsze była przeciwniczką papierosów... Mówiła, że nigdy nie zacznie.
-Co ty robisz? - Zapytałam patrząc, jak wyjmuje jednego z paczki, wkłada go do ust i odpala.
-Tylko od czasu do czasu. Raczej rzadko. - Nadal patrzy w wodę. Obserwuję jak się zaciąga. Głęboko. Wygląda na spokojną. Z jej rozchylonych warg wylatuje dym. To hipnotyzujące. Powtarza ten proces, a ja nie mogę przestać patrzeć. Jedyne co słychać, to szum wody. I jej oddech. Zmieszana odwróciłam wzrok, kiedy zgasiła papierosa w trawie.