-Hanna! Przyniosłam nam kawę! - Krzyknęłam, wbiegając do naszego apartamentu.
-Jesteś nienormalna Fields?! - Hanna zbiegła ze schodów z krzykiem - Myślałam, że ktoś Cie porwał! Łołołoł - zatrzymała się przede mną, kiedy ściągałam moje czarno-białe adidasy do biegania - ok, teraz jestem pewna, że ktoś cię porwał i zrobił ci pranie mózgu! - Jej szczęka dosłownie opadła, patrzyła na mnie od góry do dołu, a w jej oczach można było zauważyć niedowierzanie. Nie dziwię się, nie widziała mnie w takim stroju od dwóch lat. Mam na sobie czarne legginsy i biały sportowy top, włosy związałam w wysokiego kucyka. Uśmiechnęłam się do niej, wręczając jej kubek z jej karmelowym latte.
-Idę pod prysznic, a później zrobię nam jakieś śniadanie. O której wychodzisz? - zapytałam stawiając moja kawę na wyspie w części kuchennej. Nasz apartament jest wspaniały. W zasadzie należy do Hanny, jej ojciec go dla niej kupił. Dolne piętro to duża, otwarta przestrzeń. Po prawej stronie drzwi wejściowych jest kuchnia. Naprzeciwko kuchni stoi stół - od dwóch tygodni Hanna zmusza mnie do wspólnych śniadań przy tym stole. Automatycznie zmuszając mnie do wczesnego wstawania. Dalej mamy część, która spełnia rolę salonu. Po lewej stronie od drzwi są czarne, metalowe schody. Na górze trzy sypialnie z łazienkami.
-Za godzinę.. Em, nie zrozum mnie źle, cieszę się, że widzę cię taką, jak kiedyś, taką uśmiechniętą i taką.. żyjącą, wiesz o co mi chodzi, ale co się stało? - Hanna była w stanie odezwać się dopiero, kiedy wchodziłam po schodach.
-Najpierw prysznic, Han. Pogadamy o tym później. - uśmiechnęłam się do niej, po czym poszłam do swojej sypialni. Mój pokój nie jest już jednym wielkim zbiorem kartonów. Teraz na środku, pomiędzy dwoma dużymi oknami, na ośmiu drewnianych paletach leży materac, biała pościel, przykryta czarnym kocem. Dwa stendery na ubrania i buty, biała szafa. Duża lampa w rogu. I dużo świeczek. Na ścianach wiszą ramki ze zdjęciami. Hanna, Spencer i ja w The Brew. Ezra, Toby, Caleb i Paige ze swoim "świątecznym prezentem" dla nas. A raczej jako nasz świąteczny prezent. Zdjęcia z fotobudki z Mayą. Moi rodzice. Drużyna Sharks. Jedyna rzecz w tym pokoju, która jest śladem po moim pływaniu. Aria i ja w stodole Spencer. Kilka selfie. Musimy zadzwonić do dziewczyn wieczorem. - pomyślałam, wybierając ubrania na dziś. Spędzę dzień przed komputerem, więc wybrałam szare szorty i biały, luźny tank top z vansa. Zabrałam je ze sobą do łazienki i zdjęłam to, co miałam na sobie. Weszłam pod prysznic i mimowolnie przymknęłam oczy, czując pierwsze ciepłe krople na swojej skórze. Wiem, że nie mam zbyt dużo czasu, jeżeli chcę porozmawiać z Hanną przed jej wyjściem, tym bardziej, że obiecałam jej śniadanie. Obietnice związane z jedzeniem są dla niej bardziej wiążące niż ślub, serio.
Kiedy zeszłam na dół Hanna siedziała na wyspie kuchennej przeglądając coś w swoim telefonie i sącząc latte, które jej kupiłam.
-Tosty, jajka i bekon? - Zapytałam związując włosy w wysokiego kucyka.
-Taak.. - odpowiedziała powoli Hanna nie odrywając wzroku od swojego telefonu.
-Kogo stalkujesz ? - Rzuciłam trochę żartem, trochę serio, wyciągając składniki z lodówki.
-Co? A nie, nikogo, nic tam. Co na śniadanie? - Wypaliła z prędkością światła, blokując telefon i odkładając go na blat ekranem do dołu.
-Han, focus. Przed chwila zgodziłaś się na jajka i bekon. - Powiedziałam, śledząc wzrokiem jej ruchy, zatrzymując się na jej telefonie. - O co chodzi?
-Nic, nic, jajka i bekon brzmi super, zaraz wracam, zapomniałam czegoś. - uśmiechnęła się i pobiegła na górę, wcześniej prawie upadając na twarz przy zaskakiwaniu z wyspy.
-Wariatka... - Mruknęłam pod nosem, uśmiechając się do siebie. Jej telefon zawibrował, co znów przyciągnęło moją uwagę. Przez moją głowę przetoczyła się szybka bitwa myśli. Wiem, że nie powinnam. Zdążę, nie słyszę kroków. Dziwnie się zachowywała i nie chciała mi powiedzieć o co chodzi, to musi mieć związek z... "alisondilaurentis obserwuje Cię". To żart? Fuck. Nie powinnam tego robić. Odłożyłam jej telefon tak, jak leżał i zajęłam się śniadaniem. Mogła mieć przynajmniej bardziej złożony login. Taki, którego wcale tak łatwo nie jest zapamietać. Fuck. Dlaczego jej loginem musi być jej pieprzone imię i nazwisko? Kto tak w ogóle robi?! Ok, większość ludzi... Co nie zmienia faktu, że mogła użyć czegoś innego. Po co ja wzięłam do ręki ten telefon. Nie chcę tam wchodzić. Nie chcę widzieć jak wyglada. Nie teraz. Nie w kluczowym momencie zapominania. Po chwili Hanna zbiegła na dół.
-Dziś odbieram auto! Musiałam wrócić po dokumenty. Nie chcesz może przyjechać po mnie po pracy i pojechać ze mną? Wiesz, że nie jestem najlepsza w załatwianiu formalności, później okaże się, że w świetle prawa ukradłam, ten samochód, czy coś... - Błagalny wzrok Hanny zawsze działa na mnie rozbrajająco.
-Jasne, nie ma sprawy, daj tylko znać o której. - Powiedziałam nakładając nasze jedzenie na talerze. - Zapraszam do stołu. Weź telefon, masz powiadomienie. - Nie wytrzymałam. Ciekawe czy...
-O, dzięki, sprawdzę to po jedzeniu - Powiedziała Hanna zabierając swojego iphona z wyspy kuchennej, wsadziła go do kieszeni, wzięła ode mnie mnie jeden talerz i usiadła przy stole. Bezgłośnie wypuściłam powietrze z ust. Nie zorientowała się. Nie żeby nigdy nie zdarzyło nam się sprawdzać swoich telefonów, ale ona ewidentnie chciała mnie ochronić. Pewnie to jej profil przeglądała wcześniej. Nie myśl o tym, Em.
-Han, pomyslałam, że możemy wieczorem wejść na facetime z dziewczynami, co ty na to?
-Świetny pomysł! Musimy im powiedzieć o mojej nowej pracy, o mojej popieprzonej szefowej, która kocham, pokażemy im apartament, jezu, miałyśmy zrobić to tydzień temu! Ciekawe jak studia Spencer, mam wrażenie, że to coś jak never ending story, ona nigdy nie będzie miała dosyć! - Tempo mówienia tej dziewczyny, tym bardziej, że jednocześnie przeżuwa bekon, zadziwia mnie za każdym razem, kiedy to widzę. Czyli średnio dwa razy dziennie.
-Musimy im też powiedzieć, że zamierzam otworzyć kawiarnię.
-Co zamierzasz zrobić?! - Szczęka Hanny opadła dziś po raz drugi, a jesteśmy dopiero przed dziewiątą - świetny czas, Em. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Wpadłam na ten pomysł, kiedy biegałam. Chce stworzyć miejsce, w którym będzie można napić się świetnej kawy, gdzie w dzień będzie można usiąść i popracować, a wieczorem przyjść na wernisaże młodych artystów, porozmawiać z nimi i napić się wina. Luźna przestrzeń bez tego całego zadufania, pędu, z fajnym, uśmiechniętym zespołem na pokładzie. Co ty na to? - uśmiechnęłam się trochę nieśmiało do mojej przyjaciółki. Kiedy biegałam i czułam całą tą energię, ten plan wydawał mi się świetny w mojej głowie. Jednak teraz, kiedy powiedziałam to głośno, uświadomiłam sobie, że to tylko ułamek tego, na co chcę się porwać. Ale potrzebuję zająć czymś myśli.
-Em! Świetny pomysł! Oczywiście ze wszystkim ci pomogę! Wchodzę w to totalnie! Dziewczyno! Wracasz do życia i to z jakim przyskokiem!
-Przytupem.
-Co?
-Mówi się "z przytupem", Han. - Zaczęłam się głośno śmiać. Entuzjazm Hanny dodał mi odwagi.
-Oh, nie bądź jak Spencer, dobrze wiesz o co mi chodzi! - Hanna machnęła lekceważąco ręka - A tak całkiem na poważnie, uwielbiam ten szczery śmiech, dawno go nie słyszałam. - Uśmiechnęła się, słyszałam pewien rodzaj ulgi w jej głosie. To fakt, długo kazałam im czekać. Długo kazałam sobie czekać.
-Tak, też myślę, że to najwyższa pora.