15

541 70 9
                                    

Po tym, jak ostatnim razem mój, jak zwykłam mówić, sprzedawca przedstawił mi się, byłam w siódmym niebie i to dosłownie, bo wybaczcie, ale to wszystko, co się wydarzyło, co powiedział, jak się zachowywał, dosłownie wszystko, było jak jakiś pieprzony dar od Boga. Nagle z tego tajemniczego pracownika sklepu z płytami, w którym byłam zadurzona po uszy i ukrywałam to przed wszystkimi, stał się Calumem, który bezwstydnie postanowił zawrócić mi w życiu i wciąż bez żadnego zakłopotania flirtować ze mną, podczas gdy powinien zajmować się swoją pracą. Teraz nawet ta głupia, długonoga blondynka nie zaprzątała mojej głowy, ponieważ sam Calum dał mi do zrozumienia, że nie był nią ani trochę zainteresowany, ponieważ nie była jego ulubioną klientką, cóż czy to moja wina, że ja zajmowałam to zaszczytne miejsce? Jestem okropna dla ludzi, ale to również nie jest moją winą, ponieważ odziedziczyłam to po rodzicach! Przysięgam.

Czy on naprawdę mi się przedstawił?

Różne wątpliwości nadal krążyły po mojej głowie, ale zdecydowanie zagłuszały je piski podniecenia, kiedy tylko na horyzoncie, a dokładniej przy winylach, pojawiła się osoba, która wkradła się do mojego serca i nie miała zamiaru opuścić go przez najbliższy czas.

Całe moje ciało wypełniło się rozjuszonymi motylami, które naprawdę lubiły widzieć Caluma. Coś czuję, że teraz kiedy znam jego imię, będę go używała tak często, że aż będę miała dość samej siebie. Tylko co ja wtedy ze sobą zrobię? Zobaczymy! A co do tego imienia to zastanawiające jest to, dlaczego on nie ma jakiegoś bardziej azjatyckiego imienia? Chyba że Calum jest jakimś chińskim imieniem, a ja po prostu jestem zwykłą, tępą strzałą i nie wiem nic o świecie. Po prostu spodziewałam się czegoś typu Chang czy Lang, ale widocznie nie jest taka światowa, żeby znać azjatyckie imiona. Jest tylko jedno wyjście; zapytać.

-Cześć Emily -chłopak posłał mi nadzwyczaj szeroki uśmiech, a moje policzki od razu trochę się zarumieniły. Sam głos tego pięknego człowieka mnie onieśmielał.

-Hej Calum, jak leci w pracy? -zapytałam grzecznie i zbliżyłam się w jego stronę, ostrożnie stawiając każdy krok, aby przez przypadek nie upaść na twarz i nie narobić sobie obciachu.

-Cóż mogę powiedzieć, szału nie ma -zaśmialiśmy się wspólnie. -A jak tam u ciebie?

-Stereotypowy tydzień każdej nastolatki -wzruszyłam beztrosko ramionami, a młody mężczyzna oparł się luźno o półeczkę. Wyglądał jak jakiś tani flirciarz, ale o dziwo, pasowało mu to.

-Nie mam pojęcia, jak wygląda stereotypowy tydzień amerykańskiej nastolatki -zaśmiał się rozbawiony, a ja westchnęłam dramatycznie.

-No wiesz, typowe rzeczy, które robią te wszystkie dziewczyny dookoła. Spotkania z przyjaciółmi, pizza, Starbucks, codzienne przechodzenie na dietę, jedzenie pączków, lodów i picie coli, słuchanie narzekania rodziców, że nic nie robię i jak zwykle nieudane próby znalezienia idealnego podkładu -powiedziałam z prędkością światła i posłałam firmowy uśmieszek na koniec.

-Brzmi niesamowicie interesująco, szczególnie ta część z podkładem -udawał niesamowicie przejętego tym, co powiedziałam. -Może kiedyś uda ci się znaleźć ten idealny! Życzę szczęścia.

-Aha, śmiej się dalej. Gdybyś był dziewczyną, to byś się przekonał -mruknęłam niezadowolona. -Wiesz jakie to trudne, żeby w ogóle znaleźć czas, aby tutaj przyjechać? Równie dobrze mogłabym teraz siedzieć w jakimś ciekawszym miejscu.

-No wiesz co?! Grozisz mi? -zapytał, kładąc jedną dłoń na swojej klatce piersiowej i rozpoczął udawanie zranionego moimi słowami. -Poza tym, dobrze wiem, że uważasz to miejsce za najlepsze na całym świecie. Choćby ze względu na świetnego, charyzmatycznego, miłego, przystojnego i niezwykle utalentowanego muzycznie sprzedawcę, czytaj mnie!

-Wcale się nie domyśliłam, że mówiłeś o sobie, przysięgam! Ja nie wiem, co ci siedzi w tej azjatyckiej główce, ale muszę ci przyznać, że jesteś niesamowicie skromnym i nieśmiałym człowiekiem! Wcale nie obnosisz się ze swoimi zaletami -powiedziałam, posyłając mu znaczące spojrzenie. To było dość zabawne, ponieważ był przy tym taki wesolutki.

-Czekaj, coś ty powiedziała? -uniósł obie brwi, jakby coś naprawdę go zdziwiło, a nawet rozwścieczyło.

-Powiedziałam, że jesteś skromny? -bardziej zapytałam, niżeli stwierdziłam, ponieważ poważnie nie wiedziałam, o co mógł się tak zdenerwować.

-Nie, nie. Wcześniej -przyglądał mi się z tym dziwnym wyrazem twarzy.

-Coś, chyba że nie wiem, co siedzi w twojej głowie -zamrugałam kilka razy, a moje ciało ogarnął strach. Co ja mu powiedziałam? -Ja nie wiem, powiedziałam coś nie tak?

-Wydawało mi się, że nazwałaś mnie Azjatą -wzruszył beznamiętnie ramionami i przeczesał dłonią swoje włosy.

-A to! Tak, zrobiłam to -palnęłam, zanim zdążyłam przemyśleć, że to właśnie go zdenerwuje, kompletnie nie spodziewałam się, że był to drażliwy temat.

-Nie jestem z Azji! -powiedział głośno i schował twarz w dłoniach. -Czy ja wyglądam ci na Chińczyka?

-Uh.. T-tak. W zasadzie to miałam cię zapytać właśnie, czemu masz takie nieazjatyckie imię -zawstydziłam się całą zaistniałą sytuacją, ale nie było to moją winą, przecież jego rysy były zdecydowanie azjatyckie, każdy człowiek by się ze mną zgodził.

-O mój Boże. Ja ani trochę nie przypominam cholernego, Jakie Chana, nie rozumiem, dlaczego każdy tak uważa. Kompletnie zero podobieństwa -oburzył się i jego twarz przybrała bardziej agresywny wyraz. Zdecydowanie nie podobało mu się, kiedy ktoś porównywał go do Azjaty.

-Przepraszam, jeśli to cię uraziło, ale naprawdę masz takie azjatyckie rysy twarzy. Sprawiają, że wyglądasz naprawdę dobrze i inteligentnie, no wiesz -zakaszlałam, ponieważ zrobiło się trochę niezręcznie. -Może twoja babcia była..

-Nie -przerwał mi i zmroził mnie swoim chłodnym jak sopla lodu spojrzeniem. -Moja mama jest z Nowej Zelandii, a tata z Ameryki.

-Cóż, przynajmniej to już wiemy! -klasnęłam w dłonie, chcąc zakończyć ten burzliwy temat. -Ale naprawdę wyglądasz dobrze jako Azjata!

-Pochodzę z Australii -powiedział poważnie i popatrzył na moje zarumienione do granic możliwości policzki, ale powoli irytacja uchodziła z jego ciała.

-Zawsze chciałam jechać do Australii! Jak się tam żyje? Musi być świetnie -zauważyłam z podekscytowaniem, ale tak naprawdę chciałam zmienić temat na coś normalnego, co raczej nie mogło go urazić. -Kangury i misie koala są takie słodkie.

-Równie słodkie, jak ogromne pająki -posłał mi blady uśmiech, a ja momentalnie się skrzywiłam. Zawsze znajdzie się coś, co skrzywi mi światopogląd.

-Umiesz obrzydzić człowiekowi świat -westchnęłam z niezadowoleniem i skrzyżowałam swoje ręce na klatce piersiowej.

-W każdym razie, jak tam Lana? -zapytał, a na jego twarz powrócił słodki uśmiech.

-A jak myślisz? -posłałam mu spojrzenie, jakbym naprawdę była zachwycona płytą, która wylądowała nieodpakowana z folii na moim biurku, a on po prostu nieświadomy wierzył we wszystko, co mu powiedziałam.

-Wiedziałem, że będziesz zachwycona -jego ręka znalazła się nagle na moich barkach. -A teraz chodźmy wybrać coś na ten tydzień, co ty na to?

-A ja na to, że może macie tutaj jakieś japońskie zespoły? -posłałam mu wymowne spojrzenie, za co chłopak trącił mnie swoim biodrem i zaczęliśmy się śmiać wesoło i zaczęliśmy przeglądać płyty, komentując wygląd okładek każdej, która wpadła w nasze ręce. Było dużo śmiechu, niewinnych dotknięć dłoni i niesamowicie wspaniałych motylków w moich brzuchu, które chyba już nigdy mnie nie opuszczą.

Nikt mi nie wmówi, że nie opłaca się kłamać dla takich niesamowitych przeżyć. Najlepsze uczucie na całym Bożym świecie.

calum hood // record shop 2.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz