Padłam na kanapę zupełnie niezadowolona z tego, co miało dzisiaj nastąpić. Nie byłam osobą kreatywną, pomysłową i nie potrafiłam wybierać. Byłam często niezdecydowana, ale raczej nie było z tym problemu, jednak pojawiał się on w takie właśnie dni jak ten, kiedy to trzeba było rozstrzygnąć poważną sprawę. Może nie była ona poważna aż tak bardzo, ale nadal nie mogłam zostawić tego bez słowa.
-Naprawdę, dlaczego wybieranie prezentu musi być takie trudne? -jęknęłam zmęczona, moja głowa pulsowała od nadmiaru myśli i bolała niemiłosiernie, ale nie dało się nic z tym zrobić. Sprawa musiała zostać poprowadzona do samego końca z cierpieniem czy bez.
-Nie narzekaj, musimy przecież coś wymyślić, nie możemy iść do Stacy z pustymi rękami, bo to byłoby naprawdę głupie -stwierdziła moja najlepsza przyjaciółka.
-Jessica, nawet mi nie mów, co wypada, a co nie, ponieważ gdybym miała wybór, wolałabym zdecydowanie siedzieć w domu i wcale nie pojawiać się na żadnych imprezach -odpowiedziałam, posyłając dziewczynie jednoznaczne spojrzenie, które miało przekazać jej, że kompletnie nie podoba mi się to, że zostałam zmuszona do wzięcia udziału w tej imprezie.
-Nie muszę chyba powtarzać się, że byłoby jej przykro, gdybyś nie przyszła. W końcu to jej urodziny, a ty jakby nie patrząc, jesteś jej koleżanką, siedzicie razem na chemii -przypomniała mi Jessie, a ja westchnęłam, wiedząc, że ma jak najbardziej rację, nie mogłam się z tego wykręcić, choćbym nawet chciała.
-No dobra, ale to nie zmienia mojego podejścia -odpowiedziałam, rozkładając się jeszcze wygodniej na miękkim meblu, który stał pośrodku jasnego salonu.
W tle grał cicho telewizor, w którym leciały aktualnie reklamy karmy dla kotów, które nie były dla nas kompletnie ważne, ponieważ można sądzić, że takie rzeczy bardziej człowieka rozpraszają, niżeli pomagają w czymkolwiek, a już szczególnie w wyborze idealnego prezentu dla dziewczyny takiej jak Stacy, której nie znałyśmy aż tak dobrze, a jednak nie aż tak źle. To wszystko było zupełnie pokręcone.
-Może damy jej po prostu trochę pieniędzy, kupi sobie cokolwiek będzie chciała -rzuciłam pomysłem, a Jessica westchnęła, kładąc różowy kubek z herbatą na szklany stolik przed nami. -To jest według mnie najlepszy pomysł, bo spójrz na to, że na pewno będzie jej się podobało.
-Nie damy jej pieniędzy, oszalałaś? Bądźmy bardziej kreatywne, hm? -spojrzała na mnie wymownie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. -Może jakieś kosmetyki? Mogłybyśmy jej kupić ten świetny tusz, który ma moja kuzynka, jest dość drogi, ale skoro dajemy prezent w trzy osoby, to raczej nie jest tak źle, nie?
-Ile razy mam ci powtarzać, że ona się nie maluje? Ty widziałaś jej długie rzęsy? Przecież dotknęłaby nimi sufitu, a ty chcesz, żeby je jeszcze wydłużała. Poza tym ma świetną twarz, nie potrzebuje kosmetyków. Mogłaby uznać to za niemiłe, że dajemy jej kosmetyki, jakbyśmy chciały jej powiedzieć, że jest brzydka –powiedziałam, a przyjaciółka skrzywiła się, ponieważ wiedziała, że mam rację w tej sprawie. Nie mogłyśmy być takie. –A tak w ogóle to gdzie zaginiona owieczka? Przecież miał tu być już dawno, a nadal to my musimy o wszystkim myśleć. Dlaczego Dylan nigdy nam nie pomaga?
-Pisałam z nim i mówił mi, że przyjdzie na sto procent, więc nie denerwuj się, bo jeszcze zdąży się pojawić w twoich skromnych progach i zapewne nam pomoże, ale póki go nie ma to musimy same wymyślić jak najwięcej, ponieważ będziemy tutaj siedziały do tych urodzin –stwierdziła rzeczowo Parker, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej i zabrałam kubek przyjaciółki, żeby upić z niego małego łyka herbaty, przez co oberwałam od chuderlawej blondyny. -Nie pozwoliłam ci pić, sama sobie ją zrobiłam.
