04

1K 119 7
                                        

Nie mogłam doczekać się soboty i przez te kilka dni byłam jak na szpilkach. Ciągle rozkojarzona, przez co trafiłam w szkole do kozy, ale kompletnie mnie to nie obchodziło. Mama wciąż powtarzała, że powinnam w końcu przestać trzymać głowę w chmurach i myśleć o niebieskich migdałach.

Oh, mamo, gdybyś tylko wiedziała, o jakim niebie ja myślę.

Ubrałam się dzisiaj niezwykle ładnie. Wyjęłam najlepsze ubrania, które były przeznaczone na te najważniejsze dni w moim życiu. Myślę, że one właśnie się zaczęły. Ta godzina nadeszła, kiedy tylko spotkałam uroczego, bezimiennego sprzedawcę. Niesamowite uczucie, że to może skończyć się niczym historia miłosna w tych romantycznych filmach, nie mogło mnie opuścić.

Wkroczyłam do sklepu pewnym krokiem i zobaczyłam go siedzącego nad jakąś książką. Powiedzenie, że wyglądał ślicznie, byłoby niedopowiedzeniem, ponieważ wyglądał niczym grecki bóg, który przybył na ziemię. Taki zaczytany i zaabsorbowany swoim zajęciem. Nie zwracał większej uwagi na świat, który go otaczał. Musiałam powstrzymać się od gapienia się na niego przez długi czas.

Szybko przeszłam do działu z płytami, gdzie widniał napis „rock" skoro on lubi ten gatunek, nie będę wcale gorsza. Mogłam spokojnie przejść do odpowiedniego działu i udać wszystko, co chciałam. Podobno byłam niezłą aktorką, więc dlaczego miałabym tego nie wykorzystać?

Spojrzałam na płyty i z niezadowoleniem stwierdziłam, że moje tygodniowe grzebanie w internecie poszło na spacer i nie miałam różowego pojęcia, kim byli ci wszyscy wykonawcy. To było jak istne morze nazw, imion, nazwisk i tytułów, których nie znałam. Większość widziałam po raz pierwszy w swoim życiu i byłam niesamowicie niezadowolona z powodu iż nie tego kompletnie się spodziewałam. Raczej myślałam o czymś innym. Czymś dużo łatwiejszym, co przyjdzie mi z łatwością i bez żadnego problemu.

Już wyjmowałam telefon, żeby tylko poszukać w wyszukiwarce coś na temat jakiegokolwiek zespołu, ale niestety niedane było mi zabłysnąć. Nie dzisiaj, widocznie to nie był mój dzień lub miałam zbłaźnić się już na samym początku.

-Cześć, może pomóc? -znowu ten głos, który powodował u mnie gęsią skórkę. Byłam zupełnie rozstrojona, kiedy tylko się odezwał. Nie było żadnej szansy na to, że uda mi się cokolwiek osiągnąć czy oszukać go chociaż trochę. Powodował palpitację mojego serca, a ja niby miałam składnie przy nim myśleć? Niedoczekanie.

To będzie katastrofa. Zupełny armagedon, którego nikt nie zatrzyma.

-Nie mogę się zdecydować, zbyt dużo dobrej muzyki, rozumiesz -zaśmiałam się nerwowo, ale chłopak chyba się nie zorientował, że zaczęłam się denerwować. Punkt dla mnie za realistyczność. Powinnam chyba jednak zostać profesjonalną aktorką.

-Znam to! -zaśmiał się rozbawiony i pokiwał głową w zrozumieniu. -Kolejny prezent dla koleżanki? -zapytał, ale ja jak największa idiotka nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Kto myślałaby o czymkolwiek innym niż piękny chłopak stojący przede mną w takiej chwili?

-Jakiej koleżanki? -spytałam głupio, patrząc na niego zdezorientowana, a ten uniósł brwi w coraz większym rozbawieniu moją osobą. Widocznie musiałam brzmieć jak dziewczyna, która kompletnie nie wie, co się dzieje na świecie, ale przynajmniej nie zostałam zdemaskowana na samym początku.

-Tydzień temu pomogłem ci wybrać prezent dla koleżanki -wytłumaczył szybko i posłał mi swój uroczy uśmiech, który spowodował, że moje nogi zmiękły na ten widok. Byłam kompletnie zaczarowana, że ledwo słyszałam, o czym mówił.

-To byłeś ty? -rzuciłam luźno, nie chcąc wyjść na zbyt wielkiego prześladowcę. Mógłby się mnie jeszcze przestraszyć, a tego zdecydowanie bym nie chciała. -Więc dziękuję za pomoc, bo Stacy była wniebowzięta. Cały czas odtwarzała w kółko tę płytę i zapewne nadal to robi, ale nie ma kogo męczyć tymi piosenkami. Znam je już na pamięć!

-Cieszę się, że jednak mój wybór okazał się trafny i nie dziwię się ani trochę, że znasz już wszystko na pamięć, takie piosenki potrafią zapadać w pamięć na długo. Dzisiaj też płyta dla kogoś? -zapytał, patrząc na mnie uważnie, a mi na chwilę zabrakło tchu. Musiałam jakoś się opanować, żeby nie wyjść na totalną idiotkę.

-Nie, dzisiaj dla mnie. Może coś polecisz? -rzuciłam i uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Zaczęłam improwizować, ponieważ poważnie nie mogłam zrozumieć, jak inaczej odnajdę się w tym gąszczu nieznanych tytułów.

-Nie ma problemu. Więc preferujesz jakiś konkretny gatunek? -spojrzał na moje usta niewinnie. Moje serce prawie wybuchło od szybkości, z jaką pompowało krew.

-Głównie rock -wymamrotałam, patrząc na niego jak zahipnotyzowana. Oczywiście mój głos musiał zabrzmieć pewnie zbyt cicho i kompletnie jakbym była pod wpływem narkotyków, ale nie przejmowałam się tym wszystkim w tej chwili, ponieważ wolałam podziwiać urodę chłopaka.

-Wolisz coś z nowszych płyt czy może nieco starsze? Osobiście myślę, że stare hity nigdy nie rdzewieją, zupełnie jak miłość czy jakoś tak -stwierdził, a ja szybko przytaknęłam mu, bo nie ma sensu się kłócić z kimś, kto zna się na muzyce. Spojrzał na rzędy płyt i pochylił się trochę. Miałam idealny wgląd na jego tyłek i nie mogłam tego nie wykorzystać. -Masz może płytę Green Day?

-Zależy którą -skłamałam szybko, ponieważ widziałam wcześniej kilka okładek z tą właśnie nazwą zespołu. Zupełnie przypadkiem wyryło mi się to w pamięci, przez co dziękowałam Bogu, ponieważ wyszłabym na trochę źle obytą z muzyką, a tego kategorycznie nie chciałam. Przecież musiałam wyjść na największą fankę.

-„American Idiot" jest moją ulubioną, mam nadzieję, że jej nie masz, ponieważ trudno znaleźć coś dobrego -wypowiedział tytuł, a ja pomyślałam, że mogę spędzić z nim całe życie. To było totalnie zakręcone, a ja byłam totalnie zadurzona.

-Nie, nie mam. Może być -stwierdziłam szybko, chociaż tak naprawdę wolałam tutaj siedzieć do końca swojego żywota i kilka dni dłużej, ponieważ w zasadzie, dlaczego miałam odmawiać sobie takich przyjemności?

Ruszyliśmy oboje do kasy i obserwowałam lekko umięśnione ramiona nieznajomego. Przyglądałam się jego ustom, kiedy wbijał coś do kasy fiskalnej i pragnęłam zapamiętać każdą zmarszczkę przy jego oczach, które pojawiały się, gdy tylko posyłał mi uśmiech, co zdarzało się kilka razy. Może wyglądało to trochę przerażająco, ponieważ gapiłam się na niego jak głodny lew na kawałek mięsa, ale nie potrafiłam się oprzeć. To było silniejsze ode mnie i postanowiłam się temu totalnie ponieść. Poddałam się niezwykłemu uczuciu i jakby tego było mało, zostałam porwana w wir słodkości.

Ten chłopak był taki piękny.

~*~

No i tego. Niech ktoś mnie zabierze do domu strachu w Krakowie na Floriańskiej. Błagam.

Sen jest czymś, co nigdy mi się nie znudzi okej.

calum hood // record shop 2.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz