Czekamy Na Zuzię

97 15 5
                                    

Zszokowana Zuza patrzyła to na mnie to Monikę i oczekiwała chyba wyjaśnień. Wkurzona dziewczyna stała tylko oparta rękami o stół i patrzyła mną mnie jakby zaraz miała mi się rzucić do gardła. Nie wiedziałem co powiedzieć. Najgorsze było to, że Zuza w każdej chwili mogła dowiedzieć się prawdy.
-Nie chce już udawać. Mateusz czy ty nie rozumiesz, że ja Cię kocham.- Zuza popatrzyła na nią jak na idiotkę.
-Zaraz. Skoro tu z nim jesteś to on chyba cię też kocha.- powiedziała i popatrzyła na mnie z dołu nadal stojąc blisko mnie. Już miałem coś mówić, gdy Monika mnie uprzedziła.
-Kochał. To czas przeszły. On mnie kochał, a ja nie zauważyłam, że ja jego też. Teraz już za późno, ale ja zrobię wszystko, żeby było jak dawniej.- powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.
-Torebka.- powiedziała obojętnie Zuza. Monika przeklęła coś pod nosem i wróciła po torebkę. Tupnęła przy stole, popatrzyła na nas i znów poszła w stronę wyjścia. Tym razem nic jej nie zatrzymało. I teraz czekało mnie najgorsze. Tłumaczenie się przed Zuzą, która patrzyła na mnie z uniesioną brwią.- No czekam.- powiedziała do mnie. Podrapałem się po głowie. Powiesz jej prawdę?
-Chyba tak.- odpowiedziałem na głos, po czym uderzyłem się w czoło.
-Nie chyba tylko na pewno. Tłumacz się.
-Wynająłem Monikę, żeby udawała moją dziewczynę. Wtedy u Ciebie w domu opisałem ją i myślałem, że to będzie idealny pomysł, żeby ona tu przyszła.- dziewczyna zaczęła niespokojnie dreptać w miejscu. Spuściła głowę, złapała się za rękę i powiedziała.
-Tomek to mój kuzyn.- w głębi dusz byłem gotów skakać pod sufit, a na twarzy... na twarzy pojawił mi się grymas przypominający oburzenie.
-To jesteśmy kwita.- powiedziałem cicho i wyszedłem. No tak wszystko było już zapłacone. W końcu Marcel stawiał mi kolację. Ja zapłaciłem tylko za Monikę. Kurcze. Co ona se myślała. Wyskoczyła po ponad roku, że też mnie kocha, gdzie przez ten cały czas wmawiała mi, że jestem idiotą, że chociaż przez chwilę pomyślałem, że możemy być razem. Szedłem ciemną drogą sam i myślałem, jak to będzie z Zuzą. Jak zareagowała, na to że ją oszukałem. Ona też nie była bez winy, ale cóż. Na weekend przynajmniej nie będę musiał się z nią widzieć. Opadną emocje. Mieliśmy w planach z Marcelem nadrobić czas stracony w wakacje. Pierwszą opcją był wyjazd na basen, potem do kina. Drugą na koncert. Sami jeszcze nie byliśmy pewni. Najpewniej chłopak zabierze ze sobą Karolinę, więc basen i kino. Jeśli jej nie weźmie to pojedziemy na koncert.
I tak nastał dzień naszego wspólnego wyjazdu. Nie mieliśmy nigdzie daleko. Wskoczyłem na rower i ruszyłem do Marcela. Po kilku minutach jazdy zobaczyłem go prowadzącego swój rower. Za nim jechała Karolina. Czyli jednak basen. Z daleka im pomachałem. Przyjaciel mi odmachał, a Karolina bała się puścić kierownicy. To dziwne w wieku szesnastu, a prawie już siedemnastu lat jeździć na rowerze tak jak ona. Ale co się dziwić. Przez bardzo długi czas nie jeździła na rowerze bo jeszcze kilka lat temu miała na nim wypadek i złamała obie ręce. Jak? Nikomu do tej pory nie udało się ustalić. Zatrzymałem się przy parze.
-To co jedziemy?- zagadałem.
-Nie!- wykrzyknęła Karolina.- Czekamy na Zuzię.

Ja Cię Nie Opuszczę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz