35

269 18 1
                                    

~Dean~

To się robiło niezbyt zabawne. Wiedziałem, że ta dziewczyna była wrażliwa. Mega wrażliwa. Rozumiałem, że po takim zdarzeniu, którego była świadkiem, musiała przeżyć traumę, ale to nie był powód, żeby zamykać się w pokoju i nie wychodzić z niego od 52 godzin.

- Victoria - zapukałem tak, że drzwi zadrżały z hukiem. - Musisz coś jeść. Otwórz drzwi. Ten debil nie jest tego warty. - Odpowiedziała mi cisza.

Odniosłem talerz z pizzą z powrotem do kuchni i zwróciłem się do Sam'a, który właśnie tasował talię kart i popijał piwo z butelki.

- Sam, cholera, ona nie może tak robić.

- Myślisz, że uważam inaczej? Jestem jej stryjkiem! Od wtorku próbuję się do niej dostać i nic... - pociągnął kolejny łyk i rozdał karty. Dosiadłem się do blatu i wziąłem swoją talię.

- Jesteśmy na służbie. Nie powinieneś pić.

- Moja bratanica została zdradzona przez typa, którego nawet lubiłem i teraz płacze w pokoju i się głodzi. Mam pić, czy jechać zatłuc tego dzieciaka?

- Stary, daje jej jeszcze dwie godziny i włamuje jej się do pokoju - postanowiłem.

- Nie zatrzymam cię. Miałem taki plan od dzisiejszego ranka, ale dziewczyna jest w szoku i nic nie róbmy na siłę.

Rzuciłem na blat jedną z kart, gdy talia zaczęła drżeć od wibracji wyciszonego telefonu. Spojrzałem na smartfona.

- Jeszcze raz ten sukinsyn zadzwoni do niej, to rozbiję ten telefon o ścianę... - otworzyłem butelkę piwa i mimo warty zacząłem sączyć alkohol.

- Lepiej nie. Czekam aż zadzwoni Travis. Vicki ma hasło na telefon. Nie mogę go odblokować, a potrzebuję numer tego chłopaka. Może on by do niej dotarł...

- Muszę coś zjeść.

Podszedłem do lodówki i prześwietlałem wzrokiem półki. Z nerwów zrobiłem się okropnie głodny. Czułem, że jest coś na rzeczy z tym Travis'em. Musiałem z nim poważnie pogadać. Pewne opakowanie spowodowało, że moje serce zabiło mocniej.

- Dean?

- Sam... - Sięgnąłem po opakowanie i postawiłem je na stole. - Ona ma ciasto!

Sięgnąłem po nóż i z czcią ukroiłem sobie ogromny kawałek... Zatopiłem w nim widelec i rozkoszowałem się każdym kęsem. Sam prychnął pod nosem.

Telefon znowu zadzwonił.

- Niech to szlag! - zamachnąłem się pięścią nad telefon i trafiłem w pusty blat. - Co jest?!

- Weź się w garść! To Travis! - odebrał połączenie. - Hallo? W końcu dzwonisz! Poczekaj wezmę cię na głośnik.

Sam wcisnął jakiś przycisk i głos nastolatka rozbrzmiał w kuchni.

- Co się dzieje? Dlaczego Victoria nie odbiera? Dzwoniłem kilka razy...

- Szukałem jej telefon, ale znalazłem go dopiero kilka godzin temu. Musisz tu przyjechać. Victoria zamknęła się w pokoju i nie wychodzi z niego już szmat czasu...

- Przeklęte łazienki w pokojach - mruknąłem pod nosem.

- Co się stało? Jak to nie wychodzi z pokoju?

- To nie jest rozmowa na telefon. Przyjdź to ci wszystko wyjaśnimy - ciągnął Sam.

- Gówno prawda - wtrąciłem. - Jak mu powiemy tutaj to zrobi taką demolkę, że nawet ja bym wpadł w depresję. Słuchaj młody. Ten śliczny chłopaczek. Jak on tam ma...?

- Harry? - podpowiedział Travis.

- Harry zdradził Victorię. Przyłapała go z jakąś dziewczyną w jego domu - dokończył mój partner.

- Że co?! - głos w słuchawce zrobił się tak wyraźny, że czułem jad dochodzący z gardła chłopaka. - Jestem za 10 minut.

I się rozłączył.

- Będzie się działo - sprostowałem.

- To dobry dzieciak. A ty jesteś bezlitosny!

- Słuchaj Sam. Jesteśmy jak bracia. Znasz mnie. Plaster lepiej zrywa się na szybko.

- Tylko potem mogą zostać jeszcze gorsze rany... - Sam wstał od stolika, usiadł przed telewizorem i zajadał orzeszki.

Był ułożonym facetem. Wiedział co robi, ale w tym przypadku powinien odstawić swoje nawyki na bok i zająć się rodziną. Polubiłem tę dziewczynę. Miała to coś w sobie. W życiu agenta nie było miejsca na miłostki i troskę, ale to nie znaczyło, że nie miałem serca. Podszedłem do pokoju dziewczyny i wytężyłem słuch. Słyszałem ciche chlipanie, które było jedynym dźwiękiem jakie wydobywały się z tamtego pomieszczenia od wielu godzin. Serce mi się krajało. Ten Harry to jakaś panienka, która sama nie wiedziała czego w życiu chce. Znałem ten typ ludzi. Mają się za nie wiadomo co, ale każda znajomość z nimi kończy się źle. Palmer opowiadał mi o tej rodzinie. Wiedziałem o beznadziejnych rodzicach dziewczyny, którzy ją zostawili samą sobie. Przyjeżdżali tylko od czasu do czasu, żeby nie wyglądało, że mają ją całkiem gdzieś. Porzucenie dziecka mogłoby zaszkodzić ich reputacji, ale pieniądze nie wystarczą, żeby wychować nastolatkę. Słyszałem nie raz, że Sam chciał zabrać ze sobą Victorię, bo nie może patrzeć jak ta się marnuje, ale odebranie dziecka bratu, który jest adwokatem, było problemem. Starszy brat Sama zawsze miał prawne wymówki, miał go również za nieodpowiedzialnego i miał do niego żal o to, że był bardziej akceptowany niż on sam, dlatego też nie chciał, żeby i jego własne córki wybrały kogoś innego niż własnego ojca. Temat przejęcia opieki nad 17-sto latką był surowo zabroniony...

***

Patrzcie co Liisa15 zrobiła z moim tekstem z poprzedniego rozdziału - płacze 😂😂😂

Patrzcie co Liisa15 zrobiła z moim tekstem z poprzedniego rozdziału - płacze 😂😂😂

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Sacrifice | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz