16.

6.2K 386 58
                                    

Dziś w Kalifornii padał deszcz. Odkąd tutaj mieszkam zdarzyło się to drugi raz. Stałam przy oknie i wpatrywałam się w krople deszczu spływające po szybie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał ósmą piętnaście. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że zaraz muszę wyjść na zajęcia. Wzięłam do ręki potrzebne notatki i zeszła na dół. Założyłam swoje buty i poprawiłam bluzę. Ubrana byłam w krótkie, czarne spodenki, białą koszulkę z napisem NOPE i na ramiona zarzuciłam czarną bluzę. Mimo iż padał deszcz, to i tak było ciepło. Wyszłam z domu i od razu zobaczyłam znane auto. Uśmiechnęłam się i założyłam kaptur na głowę. Notatki schowałam pod bluzę i podbiegłam szybko do auta. Weszłam na miejsce pasażera i od razu poczułam usta na swoim policzku. 

- Gotowa na kolejną dawkę chemii? - spytał i uśmiechnął się, odjeżdżając spod mojego domu. 

- Nie dobijaj mnie, Zayn. Niedługo egzaminy, a ja kompletnie nic nie umiem. - powiedziałam

- Możemy pouczyć się razem, jeśli chcesz. - powiedział i zmienił bieg. - Obiecuję, nie będę robił niczego, co Ci się nie spodoba.

- Mieliśmy o tym nie wspominać. - mruknęłam.

- Przepraszam. - powiedział cicho. - To jak? 

- Zgoda, dzisiaj po zajęciach u mnie. - uśmiechnęłam się. 

- Jaka władcza. - zażartował, a ja żartobliwie uderzyłam go w ramię. - Teraz musisz dać mi tu całusa. - powiedział i rozmasował ramię, udając, że go boli. 

- Tyle. - powiedziałam i pokazałam mu środkowy palec. 

- Utnę Ci go. - powiedział i złapał moją rękę. Splótł nasze palce, a ja podniosłam brew do góry. 

- Ciekawe jak teraz będziesz zmieniać biegi. - powiedziałam przez śmiech. Chłopak mruknął coś pod nosem i puścił moją dłoń. Zaśmiałam się i położyłam dłoń na swoim kolanie, a Malik skupił się na drodze. Po chwili byliśmy już pod uczelnią. Znów naciągnęłam kaptur na głowę i schowałam notatki pod bluzę. Wysiedliśmy szybko z samochodu i biegiem ruszyliśmy w kierunku uczelni. Zayn odwrócił głowę i zamknął auto guzikiem przy kluczach, po czym wbiegł po schodach by schować się pod dachem. Ściągnęłam kaptur z głowy i poprawiłam swoje włosy. Wyciągnęłam notatki spod bluzy i otworzyłam drzwi. Weszliśmy razem do środka i od razu zostaliśmy zaatakowani przez Harry'ego. 

- Nie radzę zbliżać się do Niall'a. - powiedział od razu.

- Ciebie też miło widzieć, Harry. - powiedziałam sarkastycznie, a Zayn zaśmiał się. 

- Mówię serio, jest tykającą bombą. - odparł. 

- Co się znów stało? - spytałam. 

- Myśli, że Ty i Zayn jesteście razem, Bethany przespała się z innym kolesiem i jego ojciec prawie wyrzucił go z domu. - wyjaśnił.

- Za co tym razem? - spytał Zayn, a ja wpatrywałam się w nich zdziwiona. 

Ojciec Niall'a chciał wyrzucić własnego syna z domu?

Kolejny raz?!

- Dobrze wiesz, że Bobby'emu nie podoba się to, że Niall sprowadza panienki do domu, ostatnio przesadził. Przyprowadził trzy na raz, a jego ojciec nie wytrzymał. Powiedział, że jego syn nie będzie męską dziwką. - wyjaśnił. - Mercy, porozmawiaj z nim. - zwrócił się do mnie.

- Nie, nie ma mowy. - powiedziałam szybko. - Sam powiedziałeś, że jest tykającą bombą, więc ja się do niego nie zbliżam. 

- On Ci nic nie zrobi. Nigdy nie uderzył dziewczyny. 

- Harry ma rację, powinnaś z nim porozmawiać. - odezwał się Zayn. 

- Dobra, ale jeżeli coś mi zrobi, to ja wam coś zrobię. - syknęłam. - Widzimy się w sali. - dodałam i odeszłam od nich. Wiedziałam gdzie może być Niall, więc od razu się tam skierowałam. Miałam rację. Siedział na parapecie i patrzył na krople deszczu, które spływały po szybie. Dotknęłam jego ramienia, a on się spiął.

- Czy wy nie możecie zostawić mnie, kurwa, samego?! - krzyknął i odwrócił się. Jego twarz złagodniała, a w jego oczach zobaczyłam małą iskierkę szczęścia. - To Ty, Mers. 

- Tak, to ja. - powiedziałam i zabrałam swoją dłoń, a on uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do parapetu, a Niall poprawił się tak, że jego nogi zwisały w dół. Wskoczyłam na parapet i przez moment wpatrywałam się w swoje buty. - Powiesz mi co się stało? - spytałam.

- Zraniłem Cię, Bethany mnie nie chcę, a mój ojciec po raz kolejny chciał mnie wyrzucić z domu. - westchnął. 

- Miałeś się zmienić, Niall. Obiecywałeś mi to jeszcze w Irlandii. - powiedziałam i przeniosłam swój wzrok na blond chłopaka, który miał spuszczoną głowę. - Wtedy, gdy byłam zakładem. - dodałam cicho. Spojrzał na mnie, a jego oczy wyrażały smutek. 

Nie powinnam tego wspominać, bo to rani jego i mnie. 

- Przepraszam. - powiedzieliśmy w tym samym momencie.

- Nie powinnam o tym mówić. - dodałam. 

- To było najgorsze co zrobiłem. - odparł. - Chociaż nie. Najgorsze było to, gdy powiedziałem, że Cię nie chcę, co było kłamstwem. - powiedział, a ja widziałam w jego oczach, że mówił prawdę. - Potrzebuję Cię, Mers, tak bardzo Cię potrzebuję. - powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy. 

Patrzył wprost na mnie, a jego oczy jak i jego wyraz twarzy był smutny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Patrzył wprost na mnie, a jego oczy jak i jego wyraz twarzy był smutny. Nie mogłam na niego patrzeć, gdy był w takim stanie. Sama chciałam się popłakać, gdy takiego go widziałam. 

- Potrzebuję Cię bardziej niż powietrza. - odparł cicho,ale wiedziałam, że płaczę. Ton jego głosu zdradzał wszystko. - Nie potrafię bez Ciebie funkcjonować. Nie jem, nie śpię i co chwilę gram na gitarze piosenkę, którą zagrałem Ci nad jeziorem. Jestem chujem, wiem o tym. Jeszcze parę dni temu całowałem się z Bethany, ale chciałem odskoczni od moich problemów. Myślałem, że ona zapełni pustkę w moim sercu, ale jest tylko jedna osoba, która to potrafi. - jego głos się łamał. - Ty. - dodał, a po moim policzku spłynęła łza. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Nie wierzyłam własnym uszom. Największy podrywacz w szkole, mówił mi takie rzeczy. On mnie kochał, a ja kochałam...jego

XXXX

Witam w kolejnym rozdziale :) 

Marcelina x 

It's You Again||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz