Rozdział 1

74 3 0
                                    

~ Rayne.

  Kilka lat spędzonych samotnie na ulicy nie poszło na marne. Zdobyte umiejętności pozwoliły mi na kolejny krok przeciwko władzy. Przez rząd wiele rodzin straciło domy i bliskich. Niektórzy się poddali, ale ja jestem jedną z tych, którzy są napędzani nienawiścią. 

   Zacisnęłam dłoń na pistolecie i spojrzałam na związanego policjanta, który leżał w ciemnej uliczce. W jego oczach odbijał się księżyc. Jego słowa nie miały znaczenia, gdyż szmata, którą mu wepchnęłam w usta, przeszkadzała mu. Zacisnęłam palce na spuście, i po chwili kula przebiła ciało policjanta. Odgłos strzału rozniósł się echem po uliczkach. Trzeba było szybko działać. Wyjęłam spreje i zaczęłam pryskać po ścianie budynku napis : "Von". Włożyłam pistolet w tył spodni.

   Usłyszałam szczekanie psów policyjnych. Schowałam spreje i ruszyłam biegiem w stronę balkonu. Złapałam się krat i wskakiwałam po piętrach aż na dach. Założyłam kaptur na głowę i ukucnęłam. Z daleka zobaczyłam dwóch facetów z psami. Latarką świecili po okolicy aż w końcu znaleźli martwe ciało policjanta i napis. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

   Jutro będziemy sławni - pomyślałam w duchu.

   Przeskoczyłam z dachu na kolejny, następnie zeszłam na ziemię i wolnym krokiem się przemieszczałam. Tak jak każdej nocy szukałam czegokolwiek, co mogłoby mi dać szansę na przeżycie. Działając w pojedynkę kilka lat, wiedziałam, że mogę polegać tylko na sobie.  

A gdy śmierć przychodzi, trzeba jej powiedzieć. Nie dziś. Pamiętaj .

   Skrzywiłam się na przypomnienie sobie głosu mojej mamy. Jak na ironię losu, umarła zaraz po tych słowach. 

   Starałam się nie robić zbytniego hałasu. Przechodziłam między cieniami i obserwowałam otoczenie. Było cicho. Zbyt cicho. Nagle zza rogu wybiegła ciemna postać. Zmierzała w moją stronę. Adrenalina podskoczyla mi niemiłosiernie szybko. Wyjęłam broń i kiedy chciałam już strzelić, osoba wytrąciła mi ją z dłoni. Nie mogłam określić płci. Ten ktoś miał kaptur, dodatkowo była noc.

-Nawet nie próbuj. -postać syknęła

   Ten ktoś zdjął kaptur. To była kobieta. Cisnęła we mnie karteczką i uciekła.

-Co? -rzuciłam

   Sięgnęłam po pistolet. Kartkę schowałam w kieszeń i ruszyłam w stronę pobliskiej latarni. Wyjęłam kartkę.

 Krew i wino mają ten sam kolor.Złodzieje i zabójcy piją z tego samego kielicha. Jesteśmy robakami.Niczym robaki w zepsutym brzuchu ziemi. I wszyscy jesteśmy za powrotem sprawiedliwości. - Phenomenal

   Co to ma znaczyć? - pomyślałam. Pewnie jakiś żart. Osoba mimo tego, że miałam broń, nie bała się. Była bardzo pewna siebie, sprytna, szybka i rozważna. Ale gdybym ja była szybsza, pewnie bym strzeliła. Ten ktoś wiedział, że nie zdążę. Obserwował mnie. 

Last BreathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz