Rozdział 1

23K 988 401
                                    

-Wstawaj, mała. Dzisiaj wielki dzień.-usłyszałam głos taty, dochodzący od mojej prawej strony. Uwielbiałam, gdy mówił do mnie „mała". Przypominało mi to o mamie. Na nią też tak mówił. To było urocze.

Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam tatę, siedzącego na oparciu łóżka. Uśmiechał się do mnie. Miał na sobie niebieską koszulkę polo i nowe jeansy, a jego piwne oczy błyszczały wesoło.

-Która godzina?-mruknęłam, zachrypniętym głosem. Tata spojrzał na zegarek.

-Za pięć dwunasta.-uśmiechnął się szerzej.-Typowo dla ciebie.

Zaśmiałam się ironicznie i przewróciłam się na drugi bok. Po chwili kojącej ciszy, usłyszałam szelest papieru. Z powrotem odwróciłam się do niego i zobaczyłam coś opakowanego w czerwony papier w jego dłoni.

-Dziś piętnasty marca. Wszystkiego najlepszego, mała. No, może już nie taka mała. W końcu masz już 13 lat.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mam dziś urodziny.

Usiadłam na łóżku, a tata podał mi prezent.

-Dziękuję, nie musiałeś!-uśmiechnęłam się.

„Haha, żartowałam, musiałeś"-pomyślałam.

Zabrałam się za otwieranie prezentu, co szło opornie.

-Mogłem nie pakować, to byś się tak nie męczyła.-powiedział po chwili tata, śmiejąc się ze mnie.

Gdy po kilku niezręcznych minutach udało mi się odpakować prezent, podskoczyłam na łóżku ze szczęścia. W paczce znajdowały się książki. Cała seria, którą ostatnio wypatrzyłam w księgarni.

Jeszcze raz podziękowałam tacie, a on się uśmiechnął i wyszedł.

Pierwszą czynnością jaką wykonałam, to powąchanie ich. Ach, nie ma lepszego zapachu! Pod stertą książek zauważyłam cudowny naszyjnik ze strzałą, który od razu założyłam i postanowiłam nie zdejmować.

Poszłam się ogarnąć do łazienki, a gdy po 20 minutach wyszłam, w moim pokoju czekał na mnie mój brat. Siedział w ciszy na moim łóżku i rozglądał się po moim niewielkim pokoju.

Brakuje mi go. Po śmierci mamy odwrócił się od wszystkich, nawet ode mnie, a byłam mu najbliższa. Większość czasu spędza poza domem i ani ja, ani tata nie wiemy gdzie przebywa i z kim się zadaje. Poza tym praktycznie się nie odzywa. Zamknął się w sobie w stu procentach.

-Blake?-powiedziałam cicho. Wzdrygnął się, gdy mnie usłyszał, a wzrok dziewiętnastolatka stał się rozbiegany, jakby nie mógł się skupić.

-Cześć.-odpowiedział niemrawo po kilku sekundach, i skupił na mnie wzrok.

-Coś się stało?-zapytałam, trochę ozięble. Nie chciałam, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.

-Nie, nic, tylko...-odbiegł ode mnie wzrokiem, i sięgnął po coś za swoimi plecami.-Chciałem Ci powiedzieć: wszystkiego najlepszego, Mia.

Zza pleców wyjął niewielkie pudełko i wyciągnął rękę, żeby mi je podać.

-Uhm... Dziękuję, nie musiałeś...-Powiedziałam i wzięłam od niego prezent zaskoczona tym gestem. Nie wydawał się być ciężki.

Kiedy usiadłam obok niego zaczął mi się przypatrywać, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Po chwili otworzyłam pudełko. W środku znajdował się album ze zdjęciami. Trochę dziwne... Zaczęłam go przeglądać. Były tam zdjęcia moje i jego. Gdzieniegdzie były też nasze zdjęcia z mamą.

Poczułam, jak po mojej twarzy płynie łza. Szybko otarłam ją wierzchem dłoni. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.

-Och, Blake...-zamknęłam album, odłożyłam go na półkę i przytuliłam brata. Chyba nie spodziewał się tego gestu, bo się wzdrygnął, a potem nawet się nie ruszył.-To naprawdę piękne. Dziękuję.

-N... Nie ma za co.-wyjąkał.-Jeszcze coś czeka na ciebie przed domem.

Jego szczęka była mocno zaciśnięta.

-No to na co czekamy?-zapytałam i nieśmiało się uśmiechnęłam.

Brat powoli wstał i ruszył do drzwi pokoju, pokazując mi ruchem dłoni, żebym za nim poszła.

-Gdzie tata?-zapytałam się po drodze.

-Wyszedł do pracy.-odparł.

Blake był po prostu wyprany z emocji. Wyglądał, jakby się czegoś bał. Jego szczęka wciąż była zaciśnięta do granic możliwości.

Ledwo zdążyliśmy wyjść na podwórko, gdy poczułam, jak ktoś złapał mnie za szyję, i zaczął ciągnąć w stronę czarnej furgonetki stojącej przed moim domem. Chciałam krzyknąć, ale wydał się ze mnie tylko dziwny, gardłowy dźwięk. Złapałam za rękę tego kogoś i nagle uświadomiłam sobie kto to. Blake.

Usłyszałam, jak ktoś podszedł i założył mi worek na głowę. Wciąż się szamotałam i wymachiwałam nogami. Blake jeszcze mnie trzymał.

Po chwili, do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi bagażnika samochodu. Poczułam, jak ktoś (zapewne mój brat) mnie podniósł i wrzucił do samochodu.

Szybko się podniosłam i zdjęłam z głowy worek. Drzwi bagażnika zdążyły się zamknąć, a ja zaczęłam krzyczeć i w nie walić.

Po moich policzkach płynęły strumienie łez, które szczypały jak diabli.

Minęły jakieś 3 minuty, które wydawały się być dla mnie wiecznością. Poczułam, jak ktoś wsiadł do samochodu i trzasnął drzwiami.

Auto ruszyło.


MutacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz