Natychmiast zesztywniałam. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam się ruszyć, ani nic zrobić. Słowa Chrisa niemiłosiernie krążyły po mojej głowie niczym natrętna osa. „Znaleźli nas. Już tu jadą." Moje serce przestało bić.
Najwyraźniej Laya jako jedyna nie straciła głowy.
-Ja prowadzę. Chris, weź dokumenty. Zostawcie wszystko tutaj. Ja idę wyprowadzić samochód. Pod żadnym pozorem nie bierzcie żadnych elektronicznych rzeczy. Zabieramy TYLKO dokumenty i karty bankowe. Jeszcze w mieście wypłacimy wszystkie pieniądze, a karty wyrzucimy, bo inaczej szybko nas namierzą. Uciekamy.
Jej słowa były dla mnie jakby odległe. Nie mogłam zrozumieć ich sensu. Moje myśli były rozbiegane. Do oczu napłynęły łzy.
Nawet się nie zorientowałam, gdy Chris delikatnie mnie popchnął, żebym ruszyła. Spojrzałam na drzwi. Layi już tam nie było. Zbiegła na dół po samochód.
-Biegnij po buty.-powiedział Chris.
Zrobiłam co kazał. Nie mogłam się teraz obijać. Moje buty leżały pod łóżkiem Layi. Ostatni raz przemierzałam ten dom. Już nigdy nie wejdę do tych pokoi.
Szybko wciągnęłam buty na nogi i zbiegłam na dół. Chris dołączył do mnie dosłownie sekundę później. Trzymał niewielki plik papierów. Wybiegliśmy z domu. Laya ledwo zdążyła wyjechać samochodem z garażu. Razem z Chrisem wskoczyliśmy na tylne siedzenie SUV-a.
-Musisz objechać. Jadą z północy. -oznajmił chłopak.
-Jasne. Zapnijcie pasy.
Bez wachania wykonaliśmy polecenie. Dosłownie sekundę później Laya nacisnęła gaz do dechy. Niestety droga była wyboista i raczej nie jechało się dobrze. Mimo wszystko Laya nie zwalniała.
-Jak daleko byli?-zapytała głośno.
-Jakieś piętnaście kilometrów.-odparł Chris.
-Dobrze, że miałeś podgłoszony telefon.
Nie rozumiałam o co chodzi.
-Czy ktoś mi wytłumaczy skąd to wiemy?-zapytałam.
Chris spojrzał na mnie.
-Kamery. Tata założył kamery w promieniu dwudziestu kilometrów, czy coś takiego. Gdy coś się poruszy z prędkością większą niż trzynaście kilometrów na godzinę, to system przesyła mi informację do telefonu.
-Nieźle.-powiedziałam krótko.
Starałam się nie okazywać miotających mną emocji. Nie było teraz na to czasu.
Chris wyciągnął rękę. Wytarłam swoją spoconą o spodnie i złapałam jego dłoń. On też najwyraźniej był strasznie zdenerwowany, bo jego ręka była mokra, jakby ją włożył do wody. Niezbyt się tym przejęłam.
-Chris?-wyszeptałam mu do ucha.
-Co?
-Boję się.-przyznałam.
Chłopak mocniej ścisnął moją dłoń.
-Nie masz czego. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Pokiwałam głową. Chłopak na pocieszenie pocałował mnie w czoło. Wtuliłam się w niego.
-Do końca?-zapytał.
To akurat nie najlepsza chwila na miłosne przysięgi. Mimo tego to było mi potrzebne.
-Do końca.-odpowiedziałam.
Jakieś dziesięć minut później byliśmy w mieście. Musiałam zsunąć się do przerwy między siedzeniami. Ledwo się zmieściłam, ale wolałabym, żeby nikt mnie nie zobaczył. „O, patrz mamo, skrzydlata pani jedzie samochodem!". Nie, na pewno nie chcę takiej sytuacji.
CZYTASZ
Mutacja
Science FictionNazywam się Mia Lawrence. Mam 17 lat. Zostałam sprzedana 4 lata temu, w moje urodziny. Blake. Mój brat. On mi to zrobił. Oszalał przez śmierć mamy. Sprzedał mnie okropnym ludziom, aby na mnie eksperymentowali, żeby wynaleźć lekarstwo na raka, czyli...