Rozdział 11

4.9K 333 36
                                    

Mam zaszczyt przedstawić

nie Mapę Huncwotów, lecz nowy rozdział xD

Zapraszam.

Perspektywa Harry'ego Pottera

Zaczęły się pojawiać na mapie korytarze i, imiona oraz nazwiska uczniów. Lily patrzyła na mapę zafascynowana.
 - Czy to nie Ron?- zapytała.
Popatrzyłem tam, gdzie wskazała i mnie zatkało. Zbladłem. Wśród Rona byli ślizgonów, a dokładnie: Malfoy, Crabb, Goyle, Zabini oraz Parkinson.
 - Harry, co jest?- zapytała zatroskana Lily. Popatrzyłem jej w oczy, tak podobnych do moim oczu.
 - To chyba dzieci ślizgonów naszych czasów- powiedział James do Lily. W jej oczach mignęło zrozumienie.
 - Harry najwidoczniej nie był przyjacielem, nie jest Ciebie wart- powiedziała uspokajającym tonem.
 - Macie rację- przyznałem im rację i uśmiechając się, ale był to uśmiech wymuszony. -Jeszcze peleryna. Lily wiesz co jest Peleryna Niewidka?- zapytałem.
 - Jest to jedno z Insygniów Śmierci, ale one nie istnieją. Po co pyta...- nie dokończyła, ponieważ założyłem pelerynę. -Jednak istnieją- powiedziała tak cicho, że prawie nie było jej słychać.
 - Co to są Imzygnia Śmierci?-zapytał się Lily jeleń.
 - Insygnia nie Imzygnia, ciumoku. Znacie opowieść o trzech braciach?-spytała, ale po naszych minach chyba znała odpowiedź.- James, przecież urodziłeś się w rodzinie czystej krwi, jak możesz ich nie znać?

 - Najwidoczniej mogę.

 -Masz baśnie barda beedle'a?-zapytała kierując się w moją strone.

 - Nie, ale chyba Hermiona ma.- i już mnie nie było. W pokoju wspólnym wyszukałem wzrokiem charakterystycznych włosów Hermiony. Jest.
 - Hermiono, masz pożyczyć "Baśne Barda Beedle'a"?- zagaiłem.
 - Mam, idę je znaleść.- wstała i poszła do dormitorium. Jak wróciła w ręce miała cienką jak na Hermione, książkę.
 - Masz.
 - Dzięki.
Wbiegłem na schody do dormitorium chłopców. Wparowałem do dormitorium szóstego roku.
 - Mam- oznajmiłem.
 - Daj mi ją.- spełniłem jej prośbę.
Zaczęła czytać:

Było raz trzech braci, którzy wędrowali opustoszałą, krętą drogą o zmierzchu.
Doszli w końcu do rzeki zbyt głębokiej, by przez nią przejść, i zbyt groźnej, by przez nią przepłynąć. Bracia znali się jednak czarach, więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali most nad zdradziecką tonią. Byli już w połowie, gdy drogę nagrodziła im zakapturzona postać.
I Śmierć przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało się ją przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać, że podziwia czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i oznajmiła im, że każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci.
I tak, najstarszy z braci, który miał wojownicze usposobienie, poprosił o różdżkę, której magiczna moc przewyższałaby  moc każdej z istniejących różdżek, za pomocą której zwyciężyłby w każdym pojedynku, różdżkę godna czarodzieja, który pokonał Śmierć! I Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad brzegiem rzeki, wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała najstarszej bratu, mówiąc:
 - "To różdżka z czarnego bzu, zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku, zwyciężysz każdego ".
Drugi w kolejność starszeństwa brat, który miał złośliwe usposobienie, postanowi jeszcze bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc wzywania umarłych zza grobu. I Śmierć podniosła gładki kamień z brzegu rzeki, dała mu go i powiedział, że ów kamień ma moc sprowadzania umarłego zza grobu.
Potem Śmierć zapytała najmłodszego brata, co by chciał od niej dostać. A był on z nich trzech najskromniejszy, a także najmądrzejszy, więc nie ufał Śmierci. Poprosił o coś, co pozwoliłoby mu odejść z tego miejsca, nie będąc ściganym przez Śmierć. I Śmierć, bardzo niechętnie, wręczyła mu swoją Pelerynę-Niewidkę.
Wówczas Śmierć odstąpił na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez rzekę i powędrować dalej, co też uczynili, rozprawiając o przygodzie, która im się przytrafiła, i podziwiając dary Śmierci.
I zdarzyło się, że trzej bracia się rozstali, każdy poszedł własną drogą.
Pierwszy brat wędrował przez tydzień lub dwa, aż doszedł do pewnej dalekiej gospody i odszukał czarodzieja, z którym się niegdyś spierał. Mając Czarna Różdżkę w ręku, nie mógł przegrać w pojedynku, który nastąpił. Zostawił ciało martwego przeciwnika na podłodze, a sam udał się do gospody, gdzie zaczął się chwalic mocą swojej różdżki, która wydarł samej Śmierci i dzięki której stal się niezwyciężony.
Tej samej nocy do najstarszego brata, który leżał w łóżku odurzony winem, podkradł się inny czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na wszelki wypadek poderżnął gardło.
I tak Śmierć zabrała pierwszego brata.
Tymczasem drugi brat powędrował do własnego domu, w którym mieszkał samotnie. Zamknął się w izbie, wyjął Kamień, który miał moc sprowadzenia zmarłych zza grobu, i obrócił go trzykrotnie w dłoni. Ku jego zdumieniu i radości, natychmiast pojawiła się przed nim postać dziewczyny, z którą kiedyś miał nadzieję się ożenić, zanim przedwcześnie zmarła.
Była jednak smutna i zimna oddzielona od niego jego jakby woalem. Choć wróciła zza grobu, nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo cierpiała. W końcu ów drugi brat, doprowadzony do szaleństwa beznadziejną tęsknotą, zabił się, by połączyć się z ukochaną.
I tak Śmierć zabrała drugiego brata.
Choć Śmierć szukała trzeciego brata prze wiele lat, nie mogła go znaleźć. Dopiero w podeszłym wieku, zdjął z siebie Pelerynę-Niewidkę i oddał ją synowi. A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i odszedł z nią z tego świata, jak równy z równym...- przeczytała.- James, dosłałeś swoją Pelerynę od ojca, prawda?- zapytała.
 - Tak, a on od swojego- powiedział zamyślony.
 - Najprawdopodobniej jesteście potomkami Ignotusa Peverella-  powiedziała przejęta Lily.- mogę?- zapytała pokazując na Pelerynę.
 - Jasne- powiedział James i podał jej Insygnium.
 - Nigdy nie zawiodła?- spytała. Potrząsnęliśmy przecząco głowami. -Jest bardzo stara. W książkach, które czytałam opis był, że to jakby była wykonana z wody. Więc to musi być oryginał. - powiedziała, podziwawszy Pelerynę.

Do następnego!

Harry Potter i... HUNCWOCI?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz