Obudziłam się o 9 rano co było dziwne kiedy normalnie budzę się o 12 lub później. Próbowałam usnąć lecz nic z tego, z jakiegoś powodu byłam wypoczęta lecz i tak nie zamierzałam wstawać tylko leniuchować w łóżku. Sięgnęłam po swój telefon z szafki nocnej i po odblokowaniu zobaczyłam 3 wiadomości. 2 od Dylana i 1 od Sophie mówiące:
'Dylan
Jak się czujesz? Wszystko okej? Napisz jak wstaniesz'
'Dylan
Ten dupek jeszcze dzwonił?''Sophie
Jak tam sprawa z Louisem?;))'Przewróciłam oczami i odpisałam na wiadomości po czym sprawdziłam snapchata, instagrama itp. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić gdyż prace zaczynałam o 22 co oznaczało że mam cały dzień wolny i zero planów. Supi. Nie, nie zadzwonię do Louisa. Wystawił mnie wczoraj. Powiedział że będzie wieczorem i głupia ja czekałam na niego jak pies. I zgadnijcie co? Frajer się nie pojawił. Więc nie mam ochoty do niego gadać. No dobra mam ale tego nie zrobię bo mnie wkurwił ok.
Po 2 godzinach bezczynnego leżenia w łóżku postanowiłam wstać. Od razu tego pożałowałam kiedy poczułam okropny ból głowy który stał się moją codziennością. Szybko wzięłam 2 tabletki przeciwbólowe z szafki nocnej i popiłam wodą. Ból zaczął pomału przechodzić więc w końcu mogłam zejść na dół zjeść śniadanie. W momentach takich jak ten, tęskniłam za swoimi rodzicami i potrzebowałam ich najbardziej. Nigdy nie lubiłam być sama w domu kiedy byłam chora a szczególnie teraz kiedy mam złamaną rękę i wszystko było takie trudne. Zresztą nie tylko dla tego. Potrzebowałam też swojej mamy ponieważ jest ona moją najlepszą przyjaciółka i zawsze wiedziała wszystko. Dawała najlepsze porady i zawsze mogłam na nią liczyć. Teraz jestem po prostu zagubiona. Nie wiem co robić. Te ostanie tygodnie było najdziwniejszymi w moim życiu. Wszystko było poukładane dopóki nie pojawił się Louis. Od tamtego momentu jestem stale humorzasta i nie pewna swoich uczuć. Nie wiem czy to przez te niesamowite niebieskie oczy czy przez to że Louis jest..inny? Nie wiem czy to poprawne słowo ale nie wiem jak go inaczej opisać. Różni się on od reszty moich znajomych i zdecydowanie od Dylana. Nie boi się podjąć ryzyka, robi co lubi, żyje jak chce. Robi wszystko co ja zawsze chciałam zrobić lecz nie umiałam. Nie wiem czy to przez to że Dylan mnie ograniczał albo po prostu nigdy nie miałam właściwej osoby z którą to przeżyć. I teraz mam tą szanse.
-O nie.-powiedziałam sama do siebie. Tak to był ten moment kiedy sobie uświadomiłam że to Louis. To Louis jest tą właściwą osobą. I co ja mam teraz zrobić? Zerwać z Dylanem teraz czy dam jeszcze temu czas? W końcu jestem z nim praktycznie od zawsze to nie jest proste. Ehh.. Okej daje temu tydzień. Obiecuje sobie, to już ostatni raz kiedy daje temu wszystkiemu czas.
*22:46*
Siedziałam za ladą na stacji benzynowej, gadając z Joe i opowiadając mu wszystko co się ostatnio wydarzyło. Teraz miałam taką okazje kiedy na stacji nie było żadnego ruchu.
-Nieee..-powiedział zaskoczony zakrywając swoją buzie ręką. Mówiłam już że Joe jest gejem? Ta.. Gej najlepszy przyjaciel dziewczyny.
-Co innego miałam zrobić? Skoczyć na niego w tym aucie i wyruchać go na pożegnanie?-zapytałam przewracając oczami.
-No a co? Każdy inny by to zrobił. Ale zapomniałem że jestem święta dziewica Kendall.
-Ahh zamknij się.-powiedziałam uderzając go w ramie na co obydwoje się zaśmialiśmy.
-Dobra kontynuuj.
-No po tym pocałunku wyszłam z auta i uciekłam. Nie widziałam go przez tydzień. Wyjechał gdzieś. No i wtedy poszłam na im..-nie dokończyłam bo ktoś wszedł na stacje, podchodząc do lady za którą siedzieliśmy. Spojrzałam na chłopaka a on na mnie. O kurwa. Od kiedy w Londynie mieszkają takie dupy? I czemu wszystkie przychodzą na tą stację benzynową w której pracuje. Dzisiejszym przystojniakiem był wysoki brunet z czupryną loków i pięknymi zielonymi oczami. Miał ten sam bezczelny uśmiech co Louis. Chłopak zobaczył jak mu się przyglądam na co się jeszcze bardziej uśmiechnął po czym podał mi butelkę coli aby kupić. Odchrząkałam i wbiłam w kasie cenę.
-69p.-naprawdę, czemu taka cena?! Brunet oblizał wargę wyciągając 5 funtów z kieszeni po czym mi je podał.
-Zamiast reszty poproszę twój numer piękna.-powiedział a mnie zamurowało. To nie przez ten niesamowicie seksowny głos lecz przez to co powiedział.
-Umm nie mogę mam chłopaka sorry.-powiedziałam szybko spuszczając głowę aby zasłonić się włosami.
-Nie nie masz?-wtrącił się Joe na co go zabiłam wzrokiem
-Ahh oczywiście że masz. Podasz mi przynajmniej swoje imię?-zapytał opierając się o ladę. Nie za wygodnie ci kolego?
-Kendall.
-A ja Joe.-znów pierdolnięty Joe się wtrącił.
-Harry. Harry Styles. Co się stało w twoją rękę, Kendall?-co go to interesuje.
-Umm to był wypadek. Upadłam.-odpowiedziałam grzecznie posyłając mu nieśmiały uśmiech.
-Mmm rozumiem. No nic, muszę lecieć. Do zobaczenia Kendall.-i po prostu wyszedł ze stacji zostawiając mnie kompletnie pełną myśli.
-O MÓJ BOŻĘ KENDALL PIERDOLNIĘTA KRETYNKO CZEMU MU NIE DAŁAŚ SWOJEGO NUMERU?! CZY TY JESTEŚ ŚLEPA DZIEWCZYNO?!
-Odwal się Joe i leć za nim może pozwoli ci ssać swojego kutasa.
-Nie mów nic więcej! Już lecę.
Boże daj mi siły.