Prince strasznie chrapie.
Oczywiście, wiedziałam o tym od dawna, ale zwykle zasypiałam wcześniej niż on i nie musiałam słuchać jego chrapliwych odgłosów i irytującego mamrotania.
Tej nocy długo leżałam w łóżku i rozmyślałam. Im bardziej usiłowałam zasnąć, tym mniej morzyła mnie senność. Myślałam o tym, co Kapitol przygotował na setną rocznicę Igrzysk Głodowych. Czy zmienią system losowania? Przygotują niezwykłą arenę? A może najniebezpieczniejsze zmiechy, jakie kiedykolwiek stworzyli?
O czwartej nad ranem nareszcie zaczynają zamykać się mi oczy. Śpię kilka minut, budzę się i znowu zasypiam. Przez chrapanie mojego chłopaka naprawdę nie mogę zapaść w głębszy sen.
Po godzinie beznadziejnych prób daję za wygraną.
I tak niedługo trzeba wstawać.
Usiadłam na łóżku. Postawiłam stopy na szorstkiej, drewnianej podłodze. Uniosłam się do pionu i na palcach podeszłam do okna.
Dystrykt Dwunasty był jeszcze trochę uśpiony, ale powoli się budził. Promienie słoneczne tańczyły na tafli jeziorka znajdującego się centralnie przed oknem naszej chatki. Bura kaczka nadleciała gdzieś od strony lasu i powoli zanurzyła nóżki w wodzie. Gdzieś w dali Strażnik Pokoju przechadzał się powolnym krokiem, rozglądając się wokół.
Odeszłam od okna. Prince nadal spał. Czułam, że chce mi się ziewać, a moje powieki były z każdą chwila cięższe, ale nie miałam zamiaru uciąć sobie drzemki.
W łazience stała miska z zimną wodą. Rozebrałam się i zaczęłam się powoli myć.
Dzisiaj, w dniu Dożynek, uznałam, że mogę nawet użyć tego wspaniałego, drogiego mydła. Jest różowe i pachnące. Nie to, co szara, bezzapachowa kostka do codziennej pielęgnacji.
Mydło tak cudnie się pieniło. Mogłabym bawić się nim bez końca, ale zaczęłam drżeć z zimna. Spłukałam ciało, ochlapałam twarz, aby do końca się rozbudzić, po czym wytarłam się i, owinięta ręcznikiem, wróciłam do sypialni.
W szafie wisiała moja nowa sukienka. Kupiłam ją na specjalne okazje około tydzień temu i, oczywiście, jeszcze nigdy jej nie założyłam. Była żółta, przewiewna, dziewczęca. Pewnie będzie mi w niej chłodno, ale to nieważne.
Po ubraniu i uczesaniu czułam się dobrze i ładnie. Z radością przeglądałam się w naszym brudnym, popękanym lustrze. W takim stanie ujrzał mnie Prince, otwierając oczy. Uśmiechnął się.
- Pięknie wyglądasz, Snow White - mruknął.
- Dziękuję.
- Szkoda, że ja nie mam w co się ubrać.
Prince wstał i zaczął grzebać w szafie. Po chwili poszedł do łazienki, a gdy z niej wrócił - umyty, pachnący, uczesany i ubrany w najczystszą koszulę - nawet przyjemnie mi się z nim całowało.
Nie kocham Prince'a. Tak mi się wydaje. Kiedyś byłam w nim zakochana, ale to przeszło. Ale zakochanie i miłość to dwa różne uczucia.
Teraz jest moim przyjacielem. Wydaje mi się, że on nadal ma nadzieję na to, że między nami będzie tak, jak dawniej. Ale nie będzie. Teraz i tak jesteśmy szczęśliwi.
Wszystko zaczęło się od tego, że szanowny prezydent Snow i jego wspólnicy - chcąc pokazać, jak bardzo zależy im na na zabawie i edukacji dzieci w całym Panem - odnalazłszy stare jak świat księgi z zapisanymi baśniami,opowiadaniami i mitami, w które zasłuchiwały się dzieci przed powstaniem nad naszego państwa, wymyślili, że w każdym dystrykcie "stworzą taką baśń".
Dobrali osoby podobne do tych na książkowych rysunkach i kazali odegrać nam spektakl teatralny. Wszytko to nagrali i puszczają czasem w telewizji dla rozrywki dzieci - jakby nie miały nic innego do roboty oprócz siedzenia przed ekranem.
Ale myślę, że właściwie to wszystko było jedynie dla dzieci z Kapitolu.
Nasza baśń nie może się skończyć. Ja i mój książę, który pocałował mnie w trumnie - książę bez imienia, którego nazwano po prostu Prince - musimy żyć razem i udawać miłość. Do śmierci.
Dobrze, że nie wcisnęli nam do chatki siedmiu krasnoludków.
Co jakiś czas do naszego domu puka ekipa z kamerami i kręcą jakieś nowe artykuły, scenki, wywiady. Kapitolińskie dzieci to kochają.
Zanim zostałam Snow White, miałam na imię Caroline, ale nie wolno mi o tym mówić. Nie wolno mi o tym pamiętać.
Raz na jakiś czas spotykam się z mamą i bratem, ale musimy to robić bardzo rzadko i pod żadnym pozorem nie przy kamerach.
Przecież moimi rodzicami są król i królowa, prawda?
Z tatą nie widziałam się już bardzo dawno. Akurat wtedy, gdy mam pozwolenie na spotkanie z rodzicami, on pracuje w kopalni.
Gdy zostałam Snow White, miałam czternaście lat. Tak, minęły już już cztery lata.
- Snow? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Prince'a.
- Tak?
- Przejdziemy się na spacer?
Kiwam głową.
Czy to nasz ostatni spacer? Czy zostanę wylosowana? W zeszłym roku dwie postacie z baśni brały udział w igrzyskach - Pinokio z Piątego Dystryktu i Rapunzel, no wiecie, ta blondynka z cholernie długimi włosami. Rapunzel wygrała i w tym roku będzie mentorką Dwunastego Dystryktu.
Prince ma już dwadzieścia dwa lata, normalnie nie brałby udziału w losowaniu - tak jak w tamtym roku, i jeszcze wcześniejszym. Ale teraz wszystko może się zmienić. To już setne Dożynki w historii Panem.
Wychodząc, zakładam kurtkę i buty. Nawet w takim stroju jest mi chłodno, a na losowanie pójdę bez kurtki. Ale może po tych paru godzinach trochę cię ociepli.
Prince otacza mnie ramieniem. Spacerujemy po okolicy, obserwując, jak dzieci powoli wstają z łóżek, jak kobiety przygotowują śniadanie, a mężczyźni, korzystając w wolnego dnia, odpoczywają - jednak co to za odpoczynek, jeśli twoje dziecko może zostać dziś wylosowane?
- Prince - szepczę.
- Tak, moja księżniczko? - uśmiecha się chłopak.
Przegryzam wargi. Chcę powiedzieć, że mam przeczucie, że zostanę wylosowana, że jeśli tak się stanie, to żeby zachowywał się jak gdyby nigdy nic, i że zawsze był dla mnie kimś ważnym.
Ale z moich ust wydobywa się tylko krótkie:
- Jestem głodna.
Prince roześmiał się.
- W takim razie, wracajmy do domu na dożynkowe śniadanie.
CZYTASZ
Dawno temu w Kapitolu
FanfictionIgrzyska Głodowe z udziałem alter ego postaci z filmów Disneya. Czwarte Ćwierćwiecze Poskromienia, o jakim jeszcze nie czytałeś, opowiedziane z perspektywy Snow White - Królewny Śnieżki. Nieszablonowa opowieść o niezwykłych igrzyskach, chorej miłośc...