Możliwości treningu było mnóstwo. Aż było mi żal, że nie mogę spróbować wszystkiego po więcej niż parę minut - Rapunzel nakazała mi skupić głównie na łuku i przyznałam jej rację.
Starałam się nie zwracać uwagi na innych trybutów, ale jednocześnie byłam ciekawa, jak im idzie. Pary z Pierwszego, Drugiego i Czwartego Dystryktu - mimo tego, że raczej nie byli typowymi Zawodowcami - chyba postanowili tradycyjnie zawrzeć sojusz.
Tak więc Alladin z Jasmine, Shang z Mulan i Eric z Ariel przez cały czas trenowali obok siebie, rozmawiali między sobą i naradzali się.
Milo i Kida trzymali się na uboczu. Tajemniczy i przez to niepokojący. Rzadko kiedy biegali czy walczyli, częściej widziałam ich siedzących i grzebiących w jakichś przedmiotach. Raz do nich podeszłam.
- Cześć - powiedziałam. - Jestem Snow White.
- Ja nazywam się Milo, a to Kida - odpowiedział uprzejmie chłopak. - Jak się masz?
- Fizycznie raczej dobrze, psychicznie trochę gorzej. - Popatrzyłam na parę z zaciekawieniem. - Mogę zapytać, co robicie? Co jest w tym pudełku?
Uśmiechnęli się tajemniczo.
- Chyba wiesz, że w naszym Dystrykcie lubi się elektryczność - powiedziała Kida. - Nie próbujemy na siłę zdobywać nowych umiejętności, raczej doskonalimy te, które posiadamy. To nasza strategia.
- Szukacie może sojuszników...? - spytałam niepewnie, bo zorientowałam się, że samej warto byłoby już ich poszukać.
- Na chwilę obecną nie. Ale byłabyś mile widziana w naszym gronie - zapewnił Milo. - Wyglądasz na inteligentną.
- Przy was czuję się głupia - zażartowałam. - Okay, muszę już iść. Miłego dnia!
W pewnym sensie chciałam nawiązać znajomość z Megarą - a przede wszystkim z Herkulesem - ale nie mogłam się na to zdobyć. I tak nie liczyłam na sojusz z nimi. Pewnie będą chcieli radzić sobie sami.
Naveen i Tiana podobno zawarli sojusz z Johnem i Pocahontas, ale na treningach trzymają się oddzielnie. Po krótkiej pogawędce para z Szóstego Dystryktu zgodziła się na wspólną lekcję strzelania z łuku, co wyszło mi raczej na dobre.
- Może zastanowilibyśmy się nad sojuszem? - zaproponowałam. - Dobrze nam się razem pracowało.
- Rzeczywiście. Na razie wolimy pozostać przy czteroosobowej drużynie, ale gdybyśmy spotkali się na Arenie w choć trochę korzystnych warunkach... - Tiana uśmiechnęła się przyjaźnie.
Nie muszę chyba przypominać, że zdecydowaną mistrzynią w strzelaniu z łuku jest Pocahontas. Zamieniłam z nią parę słów z nadzieją, że udzieli mi chociaż kilku porad, ale ona odpowiadała tylko zdawkowo, a później powiedziała, że musi iść.
Chyba mnie nie polubiła.
Jane prawie w ogóle nie trenowała. Ćwiczyła jedynie rozpoznawanie roślin, urządzanie kryjówek, ewentualnie rozstawianie sideł i pułapek. Za to Tarzan bez ustanku biegał, skakał, strzelał i podnosił ciężary.
Prince znalazł wspólny język z Charmingiem - który także jest przecież księciem. Bałam się, że jeszcze się zaprzyjaźnią.
To niemożliwe w obecnej sytuacji. Przecież któryś z nich musi umrzeć, by drugi mógł żyć.
W każdym razie, Prince trenuje z Charmingiem, a co idzie za tym, także z Ciderellą, która ma mniej pojęcia o walce, niż ja.
Oczywiście, ja sama powinnam ćwiczyć z Prince'm, tak więc wyszło na to, że trenowaliśmy we czwórkę. I chyba zawarliśmy pierwszy sojusz, choć... para z Ósemki nie zapowiadała się obiecująco.
W przeciwieństwie do kolejnych sojuszników, czyli Beast'a, Belle, Quasimodo i Esmeraldy. Trochę przeraża mnie ich czwórka. Dwa - nie przebierając w słowach - potwory, jedna Cyganka, która także zasługuje na to miano przez swój straszny charakter, no i Belle. Jedyna prawdziwie ludzka istota w tym gronie, a i tak ma trochę zadziorny, przestępczy i zły charakter.
Z każdą godziną, z każdym dniem bałam się coraz bardziej. Umiałam coraz więcej, ale nie byłam z tego dumna.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała uczyć się sztuki zabijania ludzi.
***
Trzeciego dnia szkolenia, po lunchu wywołali nas na indywidualne pokazy. Czekając na swoją kolej, cała się trzęsłam, dopóki nie uspokoił mnie Prince. Przytulił mnie i zaczął przyśpiewywać murmurandem jedną z piosenek z "Królewny Śnieżki", którą w swoim czasie musiałam uczyć się na pamięć i śpiewałam ją dzień w dzień, chodząc po całym domu.
Teraz, czekając na pokaz indywidualny, to wszystko wróciło. Wrócił dom, który właściwie nie był moim prawdziwym domem, ale z pewnością lepszym, niż Ośrodek Szkoleniowy. Mruczenie Prince'a sprawiło, że słowa piosenki zaczęły przewijać się w mojej głowie.
Pewnego dnia mój książę przyjdzie
Pewnego dnia znajdę moją miłość
i jak przejmujący będzie ten moment
kiedy książę ze snów przyjdzie do mnie
Będzie szeptał 'kocham cię'
i ukradnie całusa, albo dwa
Chociaż jest daleko
Pewnego dnia znajdę moją miłość
Pewnego dnia, kiedy moje marzenia się spełnią.Nadeszła kolej dopiero Dystryktu Czwartego.
Pewnego dnia znajdę moją miłość
Kogoś nazwę moim
I poznam go w chwili, kiedy go spotkam
Moim sercem, ono będzie rytmicznie bić
Pewnego dnia powiemy i będziemy
Robić rzeczy, za którymi tęskniliśmy
Chociaż jest daleko pewnego dnia znajdę moją miłość
Pewnego dnia, kiedy moje marzenia się spełnią.
Zadałam sobie pytanie, czy znalazłam już miłość. Czy to możliwe, że Prince, za którego wyszłam z przymusu, okazał się tą jedyną osobą na świecie, która mogła mnie uszczęśliwić samym swoim istnieniem?Gdzieś czeka na mnie
Tam jest ktoś, tęsknię, aby go zobaczyć
Ktoś, kogo po prostu nie umiem pomoc, ale uwielbiam go
ktoś, kto będzie wstrząsał mną na zawsze
Pewnego dnia mój książę przyjdzie
Pewnego dnia znajdę tego jedynego
Chociaż jest daleko
On znajdzie pewnego dnia moją miłość
Pewnego dnia, kiedy moje marzenia się spełnią
o proszę, niech moje marzenia się spełniąMruczeliśmy tak, przytulaliśmy się i rozmyślaliśmy, aż sala opustoszała i przyszła pora na Prince'a.
CZYTASZ
Dawno temu w Kapitolu
FanfictionIgrzyska Głodowe z udziałem alter ego postaci z filmów Disneya. Czwarte Ćwierćwiecze Poskromienia, o jakim jeszcze nie czytałeś, opowiedziane z perspektywy Snow White - Królewny Śnieżki. Nieszablonowa opowieść o niezwykłych igrzyskach, chorej miłośc...