Tego dnia mój cały świat zawalił się i odbudował na nowo, czyniąc ze mnie jakby nową osobę. Wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zaczęło się od tego, że miałam czuwać, a zasnęłam. I to w niezbyt bezpiecznym miejscu.
Obudził mnie Hercules, który złapał mnie i zakrył usta swoją wielką dłonią. Nie wiedząc, co dokładnie się dzieje, zaczęłam wyrywać się i krzyczeć, ale oczywiście dla Herkulesa byłam niczym przestraszona chihuahua.
Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, o co chodzi, ale jednocześnie zdziwiłam się, że jeszcze żyję, a Hercules gdzieś mnie niesie. Przestałam się wyrywać. To wydało mi się zbyt bezsensowne.
Po całych wiekach dotarliśmy na Ziemię. Poznałam to po widocznym Rogu Obfitości i łupach zgromadzonych niedaleko niego.
- Dlaczego przyniosłeś tu ze sobą tego trupa? - Rozpoznałam głos Megary.
- To nie trup - odpowiedział sucho Hercules.
- To na co czekasz, idioto? Walnij ją w łeb i tyle.
Nagle zrobiło mi się przeraźliwie smutno. Wiedziałam, że to koniec, że za chwilę umrę. Żałowałam, że nie zdążyłam pożegnać się z Prince'm i z Kidą, którą bardzo polubiłam.
Żałowałam, że nie wytrzymałam jeszcze kilku dni, że nie zdążyłam się wykazać niczym szczególnym i że wszyscy ludzie, którzy na mnie jakimś cudem postawili, stracą przeze mnie pieniądze.Poczułam, jak zaczynam płakać. Nie mogłam nad tym zapanować.
- Hercules, do cholery, dlaczego stoisz i się nie odzywasz? Ucisz tę dziewczynkę.
Wtedy poczułam, jak Trybut kładzie mnie na ziemi kilka metrów dalej i wraca na dawne miejsce. Zaskoczona i zdezorientowana, uniosłam głowę i popatrzyłam na Megarę, która także mnie obserwowała i była niemniej zdziwiona niż ja.
- Co ty wyprawiasz?! Na mózg ci padło?! - wrzasnęła Megara, po czym ruszyła w moją stronę.
Wiedziałam, że to babsko skręci mi kark w jednej chwili.
Lecz właśnie wtedy to jej kark trzasnął żałośnie i straszliwa Trybutka padła pod rękami swojego sojusznika. Zrobił to tak, jakby zabijał kurę.
Armata wystrzeliła, a ja zerwałam się na równe nogi i zaczęłam uciekać. Jednak moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i po prostu ugięły się pode mną. Upadłam, jęcząc i kaszląc.
- Nie bój się mnie, Snow White - powiedział łagodnie Hercules.
Nie wierzyłam w to. Nie wierzyłam we wszystko, co się przed chwilą stało.
- Chodź, najesz się i odpoczniesz. Jesteś już bezpieczna.
Powoli obróciłam głowę w stronę Herkulesa i spojrzałam w jego oczy. W jego dziwnie łagodne oczy.
- Nie zabijesz mnie...? - wyszeptałam.
- Prędzej zabiłbym siebie samego - odpowiedział. - Dasz radę iść czy cię zanieść?
Wstałam najszybciej, jak mogłam.
- Okay. Jakby co, służę pomocą.
Zaprowadził mnie do swojego obozu nad zbiornikiem wodnym. Było tam tyle broni i pożywienia, że moje serce zatrzepotało.
- Przyniosłem twój ekwipunek. Mam nadzieję, że nic nie zostawiłem.
- Nie... Chyba nie. Dzięki - pisnęłam.
- Wyluzuj trochę. Naprawdę nic ci nie zrobię, Snow. - Hercules zaniósł moje rzeczy do namiotu i przyniósł mi jakąś paczkę, chyba z jedzeniem, oraz dwa koce.
- Jeden jest do siedzenia, drugi do okrywania, gdyby było ci zimno - oznajmił. - A to coś do jedzenia i...
- Co ty w ogóle robisz? - spytałam w końcu.
Spojrzał na mnie lekko rozbawionym wzrokiem.
- Jak to, co? Pomagam ci.
- Jesteśmy wrogami - zauważyłam. - Powinieneś mnie zabić. Mnie, nie swoją sojuszniczkę.
- Może dla ciebie jestem wrogiem - rzekł Hercules smutnym głosem. - Dla mnie nigdy nim nie byłaś.
Przez dłuższy czas już nic nie mówiliśmy. Siedzieliśmy i jedliśmy pysznego kurczaka, popijając wodą. Powoli wstawał kolejny dzień. Czwarty dzień na Arenie.
Kiedy sztuczne Słońce oświetliło nam twarze, Hercules spojrzał na mnie i wyznał:
- Kocham cię, Snow White. Kocham cię, odkąd cię zobaczyłem.
Wzdrygnęłam się.
- Chyba sobie żartujesz - syknęłam.
- Kocham cię i nie chcę, żebyś umarła. Kocham cię jak nikogo na świecie.
- Nie znamy się - powiedziałam szybko, czując gęsią skórkę.
- Ja ciebie znam - odpowiedział Hercules. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nareszcie cię mam przy sobie. Zrobię wszystko, żebyś wygrała te igrzyska.
Nie wierzyłam, że to się dzieje. To było jak dziwny sen, z którego człowiek budzi się z pewną ulgą, że jego prawdziwe życie jest jednak normalniejsze.
- Chyba muszę już iść - mruknęłam.
- O, nie! - wykrzyknął Hercules. - Teraz jesteśmy sojusznikami. Jesteś moja i tylko moja, rozumiesz?
Przełknęłam ślinę.
- Mam męża... jeśli o tym zapomniałeś.
- Przecież ty go nie kochasz - prychnął Hercules. - Poza tym, nawet nie wiesz, gdzie jest.
- Nie zostanę z tobą, nie znam cię - powiedziałam, już na serio przerażona.
- Kiedyś rozmawialiśmy, ale pewnie już tego nie pamiętasz.
Nie pamiętałam.
- Kocham cię, rozumiesz? Pomogę ci wygrać te igrzyska, ale musisz zostać ze mną.
- To bez sensu - warknęłam. - Idę stąd.
Hercules złapał mnie i przywarł do siebie.
- Nigdzie nie pójdziesz. Nawet nie próbuj.
Wsadził mnie do namiotu i usiadł na przejściu. Byłam strasznie zmęczona, więc w końcu usnęłam.
Właśnie zostałam więźniem Herkulesa.
CZYTASZ
Dawno temu w Kapitolu
FanficIgrzyska Głodowe z udziałem alter ego postaci z filmów Disneya. Czwarte Ćwierćwiecze Poskromienia, o jakim jeszcze nie czytałeś, opowiedziane z perspektywy Snow White - Królewny Śnieżki. Nieszablonowa opowieść o niezwykłych igrzyskach, chorej miłośc...