five

891 113 8
                                    



Pukałem do drzwi dziewczyny, już przez dobre kilka minut, ciągle odpowiadała mi głucha cisza. Pogoda nad Londynem, nie była też najszczęśliwsza. Cały czas padało, czarne chmury opanowały miasto na dzisiaj. Kaptur zagościł na mojej głowie, lecz nadal byłem mokry jak szczur. Po kosmykach moich włosów, malutkie kropelki spadały na czubek mojego nosa. Nie poddawałem się, z całych sił wręcz waliłem do jej drzwi. Poczułem ból w mojej pięści, nie obchodziło mnie to. Liczy się dla mnie to, żeby otworzyła te cholerne drzwi. Żeby mnie wysłuchała, mam jej tyle do powiedzenia.

- Mógłby pan sobie pójść? Jak widać, nie chce pana widzieć - usłyszałem za sobą czyiś głos, nikt nie będzie mi mówić, co mam robić. Jestem Niall Horan, ja rozkazuje ludziom. nie oni mi. Popatrzyłem przez swoje ramię, stał za mną staruszek. Wyglądał na 80 lat, może ciut więcej. W ręce trzymał, ogromny parasol w kolorze bordowym. Widać było, że dopiero co wyszedł z domu, nie miał nawet ubranej kurtki. - Więc? Odejdzie pan, czy mam zadzwonić po policje? - zaśmiałem się sam do siebie, starszy pan skrzywił się, nie wiedząc o co chodzi. Powolnym krokiem szedłem w jego stronę, przystanąłem na przeciwko niego. Posłałem w jego stronę, szczery uśmiech z nutką nienawiści. Staruszek przepuścił mnie, ewidentnie widząc że chce przejść. Pewnym krokiem, ruszyłem do swojego samochodu. Będzac w środku, pierwsze co zrobiłem, to włączenie ogrzewania. Dzisiejszy dzień był na prawdę zimny. Odpaliłem silnik,  i ruszyłem ku budynku Liama. Muszę chronić dziewczynę, a ona mi to utrudnia. Za każdym cholernym razem, nie rozumie tego że,  jest w niebezpieczeństwie. Musi jej się dopiero coś stać, żeby to chyba zrozumieć. Nie chce stracić tej malutkiej istotki, za wiele dla mnie znaczy. Uwielbiam, jej wielkie brązowe oczy, i to jak włosy jej się kręcą, pod czas deszczu. Wiem że,  jestem dla niej skurwisynem, ale nie umiem inaczej. Nie mogę pokazywać za wiele, taki już jestem. Ale ten jej malutki nosek, to w jaki sposób go marszczy, jak jest zdenerwowana. Jej ciało..cholera, nie mogę o niej myśleć. Przynajmniej nie w tym sensie. Czemu, Ty okłamujesz samego siebie? Ehh, sumienie zamknij się. Tak będzie dla wszystkich najlepiej. Podjechałem pod budynek, zaparkowałem samochód, sam nie wiem czy to dobry pomysł tu przychodzić. Biłem się ze swoimi myślami, niestety przegrałem. Wchodząc przez drzwi, mogłem już wyczuć alkohol, papierosy i inne używki. Mój cudowny świat. Wkroczyłem do salonu, gdzie siedziała cała reszta, na kolanach Liama siedziała jakaś dziwka. Widok normalny jak dla nas, ale dla osób trzecich już niekoniecznie.

- Jak nasza księżniczka? - odezwał się Liam, szczerząc się do mnie,  uśmiechem zwycięzcy. Popijał whisky, jego ulubiony alkohol, zawsze to pił nie zależnie od okazji. Zacisnąłem swoje pięści, usiadłem naprzeciwko niego, na moich kolanach pojawiła się, kolejna dziwka z tego budynku. Usiadła na mnie okrakiem całując mnie po szyi. Zostawiając na nich, maleńkie malinki które po chwili znikały. Zepchnąłem ją z siebie, nie miałem teraz na nią ochoty. - Nie jest Twoją księżniczką, jest moja. - odpowiedziałam bratu, na moje słowa zakrztusił się, swoim trunkiem. Odstawił szklankę na stolik, pokazał dziewczynie, że ma wstać. Podszedł do mnie, i poczułem wielki ból,  na lewym policzki. Kolejny kurwa raz. Od zawsze tak było, nie podobało mu się coś? Zostałem ukarany. Wychowywaliśmy się bez matki, zostawiła nas z ojcem. Który był na dodatek tyranem, sama uciekła od niego. Zostawiając nam samych, nienawidziłem ją za to, mam do niej wielki żal do dzisiaj. Nasz kochany tatuś, sam prowadził burdel. Handlował narkotykami, wciągał w nas to. Po części, udało mu się to lecz to zawsze Liam, był tym najlepszym. Widać że jego to kręci, a ja? Nieudacznik który udaje prawdę. Pomasowałem miejsce, gdzie zostałem spoliczkowany. Powinienem się przyzwyczaić, ale za każdym razem bolało,  dwa razy mocniej. Przybliżył swoją twarz do mojej, w swoje łapska przycisnął moje policzki, robił to z taką siłą że, poczułem mocny ucisk w szczęce. - Zrozum jedno, dopóki nie ma ojca. Ja tutaj dowodzę, chcę tą dziewczynę a Ty, mi ją przyprowadzisz tutaj.- wypowiadając to, widziałem w jego oczach gniew, wiedziałem że nie odpuści. Mój brat cały czas myśli, że ja ją przywiozę. Ale prawda jest taka że jej bronię, każdej cholery nocy. Każdego dnia, nie ważne jaki dzień. Ja bronię mojej księżniczki, tak mojej i tylko mojej.



Jeśli rozdział się podobał to pozostaw po sobie ocenę i komentarz

To daje wielką motywację do dalszego pisania:)

The Heart Wants What It Wants || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz