Kiedy usłyszałam dzwonek, odetchnęłam z ulgą. Jednak nie nadługo, ponieważ do mojej ławki podbiegła czarnowłosa dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy. Miała śliczne ciemno niebieskie oczy, niczym ocean. W porównaniu z nią moje czerwone włosy i brązowe oczy wyglądają blado. Dodatkowo ta figura. Jej jest idealna, a ja jestem po prostu za gruba. Mimo wszystko odwzajemniłam uśmiech.
- Jak już wspominałam jestem Kou Mei, miło mi cie poznać Yui-chan.
Nagle blondyn się odwrócił i położył ręce na moją ławkę.
- Ne~ Yuicchi, teraz mamy wychowawczą, więc może później pokazałbym ci szkołę,
Już miałam odpowiedzieć, kiedy wcięła mi się Mei.
- To ja oprowadzę Yui-chan po szkole.
- To ja ją pierwszy poznałem.
- Co mnie to? Jestem jej przyjaciółką!
- Od kiedy przyjaciół poznaje się po jednym zdaniu?
- Jesteś okropny! Ja jestem dziewczyną!
- No i w związku z tym masz większe prawo do przyjaźni z Yuicchi?
- Zgadłeś.
- No chyba raczej nie!
- Ja wiem lepiej.
- Akurat uwierze!
- Zacznij mnie czcić, ja wiem wszystko. I jestem przyjaciółką Yui-chan.
- Nie ty jedna!
- No właśnie tylko ja.
- Nie bo to ja oprowadze Yuicchi po szkole!
- Nie!
W myślach strzeliłam sobie facepalma. Zachowują się jak dzieci.
- Może spróbujecie się pogodzić? Mei-chan mogłaby oprowadzać mnie dzisiaj, a ty Kise-kun jutro pomożesz mi znaleźć klasy okey?
Oboje odwrócili się w moją stronę i patrzyli na mnie jak na idiotkę, nic nowego. Od ich spojrzeń uratował mnie dzwonek na lekcje.
Moim wychowawcą był facet od matematyki. Całkiem fajnie, przynajmniej będę mogła jakoś się z nim dogadać. Na lekcji ustaliliśmy, że języka będzie uczyła mnie osoba z mojej klasy. Wtedy miałam większą szanse na przyswojenie języka, przynajmniej jego zdaniem. Nauczyciel spytał się kto pomoże mi z nauką, według wolnego tłumaczenia blondyna. od razu połowa klasy podniosła ręce. Czułam się kochana. Chociaż raz. Zawsze w szkole w Polsce wyzywali mnie. Nie łatwo mieć naturalne czerwone włosy, wade wzroku i dodatkowo nie należeć do szczupłych osób. Nagle Mei podniosła się i zaczęła coś krzyczeć do Kise. Blondyn tylko siedział i słuchał. W końcu Fukishi-sensei zaprowadził porządek w klasie i wskazał palcem na Ryote. Domyśliłam się, że to on ma mnie uczyć. Nie myliłam się. Od razu się do mnie odwrócił i powiedział:
- Ustaliliśmy, że to ja będę cie uczył japońskiego, a Kou oprowadzi cie po szkole.-Przytaknęłam- Pójdziesz ze mną na trening, a później razem pójdziemy do mnie i zacznę cie uczyć. - Dobrze.
Lekcje minęły mi dość szybko. Mei oprowadziła mnie dwa razy po szkole, a ja nadal nie ogarnęłam gdzie znajduje się jaka klasa. Będę liczyła na cud, w postaci idącego Kise, albo piszczących fanek chłopaka. Poznałam je na przerwie śniadaniowej, kiedy to blondyn przez przypadek powiedział, że zapomniał ze sobą jedzenia. Myślałam, że mi uszy pękną. Właśnie szłam obok wyżej wymienionego osobnika do hali sportowej, gdzie odbywały się treningi drużyny koszykarskiej. Z tego co zdążyłam się dowiedzieć, Kise należał do jakiejś grupy super graczy, czy coś w tym stylu. Dziewczyny nazywały ją Kiseki no Sedai. Już wiem co będę robiła w domu, jak wrócę.
Na hali było już pełno chłopaków, którzy rozgrzewali się. Po pewnym czasie chłopak o czarnych włosach i krzaczastych brwiach kopnął blondyna krzycząc coś na całą sale. Złotooki zmieszał się i zaczął mu coś tłumaczyć. Po chwili niższy z chłopaków zwrócił się w moją stronę i powiedział łamanym angielskim:
- Jestem Kasamatsu.
Wyciągnęłam rękę w stronę czarnowłosego i uśmiechnęła się.
- Miyy Yui chociaż powinnam powiedzieć inne imię.
Widziałam jak chłopak ibteresuje się bardziej poznaniem mojego imienia
- Jakie?
- Nie będziesz potrafił wymówić.
- Zakład?
- Okey, spróbuj powiedzieć Hortensja Chrabąszczowska.
Chłopak omal co zawału nie dostał, kiedy usłyszał co ma powtórzyć.
- Tego nie da się wymówić, wygrałaś. W nagrodę możesz zostać i przyglądać się naszym treningom.
Skinęłam głową i usiadłam na ławce obok dość grubego mężczyzny, zapewne to ich trener. Oparłam łokcie na kolanach i wpatrywałam się jak grają. Dostrzegłam u trzech osób źle dobrane ćwiczenia. Kise nie mógł na treningach dać z siebie wszystkiego, bo reszta drużyny odstawała od niego. Widać to było gołym okiem. Przekrzywiłam głowę i wpatrywałam się w zwinne ruchy Kise. Był taki dobry, z chęcią bym z nim pograła. Nagle piłka zaczęła lecieć w moją stronę. Ja niewiele myśląc wyciągnęłam lewą rękę, zasłaniając przy okazji twarz. Piłka odbiła się od mojej ręki i spadła na podłogę. Poczułam ogromny ból w nadgarstku. Skrzywiłam się. Od razu przy mnie znalazła się cała drużyna koszykarska. Kasamatsu zaczął mnie przepraszać. Wszyscy się martwili. Najbardziej przerażony wydawał się być Ryota.
- Co się stało? Boli cie?
Spojrzałam na niego i powiedziałam, że najpewniej mam zbity nadgarstek. Od razu Kise krzyknął, że zabiera mnie do pielęgniarki. Wziął mnie za zdrową rękę i pociągnął w kierunku budynku głównego.
Pielęgniarki nie było, więc blondyn postanowił, że sam mnie opatrzy. Znalazł bandaż i zaczął owijać mi wokół nadgarstka.
- Mocno cie boli Yuicchi?
Pokręciłam przecząco głową. Nagle blondyn przybliżył mój nadgarstek do ust i delikatnie pocałował bandaż. Od razu zarumieniłam się.
- Moja mama zawsze tak robiła, kiedy coś sobie zrobiłem. Pomogło?
Przechylił lekko głowę w prawo i uśmiechnął się. Dałabym wszystko za to, aby móc oglądać ten uśmiech zawsze. Spuściłam głowę i wydukałam, że pomogło. Blondyn przybliżył się i zaczął przyglądać się mojej twarzy.
- Masz gorączkę? Jesteś cała rozpalona.
Odsunęłam się i zaczęłam przecząco kręcić głową.
- W takim razie chodź, pójdę się przebrać i pójdziemy do mnie na naszą pierwszą lekcje.
Dopiero teraz zaczęłam przeglądać się Kise. Mei-chan mówiła, że jest modelem, teraz to dopiero widzę. Trochę przy długie włosy opadały mu na kark. Jego rysy twarzy były delikatne. Mięśnie rysowały się pod koszulką. Jednym słowem był boski. Dlaczego wybrał akurat mnie? Przecież nie jestem jakoś szczególnie ładna. Takie myśli towarzyszyły mi całą drogę do domu chłopaka. W między czasie napisałam tylko do rodziców, że znalazłam nauczyciela japońskiego, który nauczy mnie języka. Wiedziałam, że i tak nie będą się martwić, ufają mi. Chociaż i tak nie ma ich cały dzień w domu. Ojciec jest wojskowym, więc ma mase roboty na poligonie. Mama natomiast jest lekarzem i również ma mnóstwo pracy.
Dom Kise był ogromny w porównaniu z moim. Weszłam do środka i zajęłam buty. Chłopak podał mi kapcie i weszliśmy razem do kuchni. W pomieszczeniu było bardzo jasno. Przeważały ciepłe kolory. Przy blacie kuchennym stała wysoka blondynka. Kise przywitał się z nią i chciał odejść, kiedy ona odwróciła się i zaczęła się pytać mnie o coś. Chciałam powiedzieć ,że nie rozumiem, ale Ryota wyprzedził mnie. Kobieta skinęła głową nałożyła do miski ryżu i kurczaka w kawałkach, po czym podała mi mówiąc:
- Pewnie jesteś głodna, proszę, smacznego.
- Dziękuję.
Ruszyłam za chłopakiem na górę do jego pokoju. Miałam szczęście, że wzięłam dodatkowy zeszyt. Weszłam za blondynem do pomieszczenia. Jego pokój był typowym pokojem sportowca. Plakaty koszykarzy, mały kosz powieszony na drzwiach. Duże dwuosobowe łóżko, biurko, które były zawalone książkami.
- Rozgość się, zaraz przyjdę tylko przebiore mundurek na coś wygodniejszego.
Skinęłam głową i usiadłam na łóżku. Oparłam plecy o ścianę i wyjęłam zeszyt. Jako, że uwielbiam rysować, zaczęłam szkicować chłopaka. Po dziesięciu minutach poczułam jak łóżko obok mnie ugina się. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam blisko siebie twarz Kise. Była za blisko. Starałam się odsunąć, ale złapał mój zeszyt i zaczął przyglądać się mojemu rysunkowi.
- Mogę go zatrzymać?
- He?!
- Pytałem czy mogę go zatrzymać.
- Pewnie, za to, że chcesz mi pomóc, możesz go zatrzymać.
Blondym wyrwał kartkę i od razu powiesił ją nad biurkiem, na tablicy korkowej. Znów usiadł obok mnie i klasnął w dłonie.
- Zaczynamy. Na początek nauczę cie powitań i pożegnań.
Skinęłam głową i otworzyłam zeszyt.
- Ohayõ to powitanie, które stosujesz do godziny dziesiątej, najlepiej do rówieśników. Później mówisz Konichiwa.
Zapisałam to w zeszycie i starałam się to wymówić.
- Ohayõ?
- Źle.
Chłopak przybliżył się i delikatnie dotknął moich ust palcami.
- Musisz się rozluźnić. Mówisz to zbyt sztywno.
Właśnie w takiej pozycji zastali nas koledzy blondyna. Wpadli do pokoju nie pukając. Od razu odskoczyłam od blondyna. Spuściłam głowę i czułam jak rumienie się intensywnie. Słyszałam jak chłopak romawia z kolegami. Czułam się w tej chwili niepotrzebna.
CZYTASZ
Nauczyciel- Kise x OC
FanfictionCześć nazywam się Hortensja Chrabąszczowska. Skąd takie imię? To proste jestem Polką. Pewnego dnia dowiaduje się, że jutro przeprowadzam się do Japonii. Mój tata jest wojskowym, więc to nic dziwnego. Ide do szkoły, a tam przypominam sobie, że nie...