16

919 41 2
                                    

*Melanie*
Nie pewnie wyszłam ze starego domku. Rozejrzałam się do okoła siebie. Las, las i las. Dlaczego nie mogłam pobiec w stronę miasta? Ugh dobra, trzeba wydostać się z tego gąszczu. Idąc cały czas patrzyłam za siebie. Nie wieże że ta kobieta odpuściła sobie tak po prostu gonienie mnie więc wolę być ostrożna.

*Lydia*

-Scott ja już nie mogę naprawdę. Najpierw Mel teraz Malia. To wszystko mnie przerasta więc proszę nie proś mnie żebym dalej próbowała się połączyć. - powiedziałam na jednym wdechu. Reszta stada siedziała na kanapie w miejscu naszych spotkań. Dom Melanie to miejsce do którego przyjeżdżamy prawie codziennie szukając jakich kolwiek wskazówek. Niestety nie mówię im wszystkiego co wiem. Wolę zadziałać sama. Chociaż nie do końca sama. Pomagają mi Derek i Peter.

-Przepraszam ja muszę już iść. - powiedziałam wstając z krzesła. Gdy byłam już w progu ubierając buty zatrzymał mnie Liam.

-Lydia proszę zrób cokolwiek możesz żeby ją odnaleźć. Ja już nie mam siły na to wszystko.- powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.

-Obiecuje ci że robię wszystko i jestem na dobrej drodze do znalezienia jej. Wyjaśnię ci to później. Nie mów nic reszcie. - powiedziałam wychodząc z domu. No to ruszamy.

*Melanie*
Drzew, drzewa i tylko drzewa. Dostanę chyba zaraz nerwicy. Idę już dobrą godzinę albo więcej. Na szczęście spotkałam jedynie dzika, a raczej na nieszczęście. Gonił mnie skubany aż nie weszłam na drzewo.

-Mam dość - powiedziałam i usiadłam na pieniek. Schowałam twarz w dłonie pozwalając aby moje włosy opadły na policzki.

-Kim jesteś?- powiedział jakiś głos. Wystraszyłam się tak że aż podskoczyłam. Uniosłam głowę do góry. Spotkałam się z ciemnymi oczyma. Wstałam otrzepując tyłek z drewna.

-Melanie, mam nadzieje że nie chcesz mnie zabić ani nic w tym. Może wydać ci się dziwne że nie uciekam, ale łaziłam po tym lesie z godzinę i nie mam zamiaru dalej uciekać. A ty kim jesteś? - powiedziałam. Jak by ten mężczyzna chciał mnie zabić dawno by to zrobił.

-Eljah, miło mi że myślisz że mogę cię zabić. - powiedział uśmiechając się do mnie. -Więc co tu robisz?

-Aktualnie ogrzewałam pieniek, ale teraz stoję. - powiedziałam. Od kiedy jestem taka sarkastyczna?

-Wiesz że nie o to mi chodzi. - powiedział

-Ogolnie to wyczyszczono mi pamięć, porwano i próbowano zabić. Wiesz takie sprawy na porządku dziennym. - powiedziałam uśmiechając się z swojego jakże dobrego żarciku. Co się z tobą dzieje Melanie.

*Lydia*
Wysiadłam z samochodu idąc w stronę hali. Otworzyłam drzwi wchodząc do środka.

-Witaj Lydia, co cię do mnie sprowadza?

-Witaj Marcus. Błagam nie mów że nie wiesz o co mi chodzi. -powiedziałam.

-Całe moje miasto żyje informacją o zaginięciu dziewczyny, a jednak miałem nadzieję że przyszłaś na kawę czy herbatę. -powiedział uśmiechając się jak psychopata. Nie wspominałam ale nie trawie tego gościa.

-Nadzieja matką głupich jak to mówią. Więc jak wiesz o co chodzi może masz jakieś informacje o niej?- spytałam

-Mała, odważna banshee. Oczywiście że mam informacje o naszej zgubie. Tylko nie wiem czy masz odpowiednią zapłatę za to co chce ci powiedzieć. -powiedział. Mówiłam już że go nie trawie?

-Wystarczającą zapłatą za te informacje powinien być fakt że rok temu uratowałam ci życie. - powiedziałam strzepując niewidzialny pyłek ze spodni.

-Dobra, dobra tylko się droczyłem. Ostatnio była widziana przez mojego człowieka w lesie jakieś 100km stąd. Trzymała się dobrze. Żadnych nadprzyrodzonych objawów. Myślę że domyślasz się kim ona jest. Nie każdy przecież może zabić alfe która do tego jest...

-Hybrydą


///+/+/+/+/+///====///////
WIĘC OTO JESTEM
MOŻECIE BYĆ DUMNI BO DZIŚ ODDAWAŁAM PROJEKT Z POLSKIEGO I NIEMIECKIEGO ORAZ NAPISAŁAM SPRAWDZIAN Z ANG I CHYBA WSZYSTKO POSZŁO DOBRZE
CHCIAŁAM JASZCZE RAZ PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO
SZCZEGÓLNIE ZA TEN TYSIĄC, TAK TYSIĄC WYŚWIETLEŃ
SZCZERZE MYŚLAŁAM ŻE SIĘ ROZRYCZE JAK TO ZOBACZYŁAM
ROZDZIAŁ MOŻE NIE JEST JAKIŚ SUPER ALE NO
BUZIAKI 😘😘


Run and Be Careful →Liam Dunbar←Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz