14

1K 50 4
                                    

*Liam*
Szybko chwyciłem telefon w dłoń wybierając numer do przyjaciela.

-Scott szybko zbierz resztę i spotkamy się w domu Melanie. Pośpiesz się.- powiedziałem zdenrwowanym głosem.

-Liam co się stało? - spytał chłopak

-Po prostu jak najszybciej przyjedź tu z resztą - powiedziałem i rozłączyłem się. Udałem się do kuchni siadając przy stoliku. Muszę ochłonąć to dla mnie za dużo. Cały czas nie wiem co się tam stało. Czy ona zrobiła coś złego? Czy to przez mnie? Po paru minutach prawie całe stado zebrało się w salonie. Nie było tylko Melanie i Mali.

-Możesz wreszcie powiedzieć co się stało? - spytał Stiles poważnie się nie cierpliwziąć-Gdzie jest Melanie?

-Strażnicy ją zabrali. Nie mam zielonego pojęcia gdzie ona jest.- powiedziałem i oparłem głowę o ręce.

-Co się dokładnie stało Liam? - spytała tym razem Lydia.

-Bylismy we dwójkę na obchodzie miasteczka. Wróciliśmy do domu lecz Melanie coś nie pasowało. Wszystko działo się w parę sekund. Odepchneła mnie do tyłu, gdy przed nami z nikąd pojawił się strażnik. Dziewczyna powiedziała tylko żegnaj i pojawiła się mgła. Gdy opadła już jej nie było, ani jej, ani strażnika. - powiedziałem i spojrzałem w stronę dziewczyny. Stała ona i patrzyła się w jeden punkt. Reszta też nic nie mówiła. Nikt z nas tak naprawdę nie wiele wie na temat strażników jak i ich świata. Nie znamy ich zasad ani niczego innego. Stoimy na niepewnym gruncie.

-Nie zauważyłeś nic szczególnego co mogłoby nas doprowadzić do niej? - spytał się Stiles.

-Jak już mówiłem, pojawiła się mgła i już ich nie było. - powiedziałem.

-Mam pomysł.- odezwał się wreszcie Scott- Pamiętacie Detona? Jest Druidem może on będzie wiedział coś więcej. - powiedział i spojrzał na nas.

-To ustalone, jedziemy do Detona. - powitał Stiles idąc w stronę drzwi. Wszyscy udaliśmy się za nim. Przed domem stał skuter Scotta i jeep Stilesa. Gdy już byliśmy w drodze Lydia cały czas była nie obecna. Jest ona banshee więc może coś przeczuwa. Po dotarciu pod gabinet doktora całą grupą weszliśmy do środka.

-Co was do mnie sprowadza?- spytał się ciemno skóry mężczyzna przed czterdziestką.

-Melanie porwali strażnicy. Nie wiemy nic o nich ani nie wiemy co robić dalej. Mógłbyś jakoś pomóc? - spytał Scott, który najbardziej z nas go zna.

-Sam nie jestem zbytnio obeznany w ich obyczajach. Porwanie jej na pewno nie wróży nic dobrego. Jest u nich coś takiego jak niepowodzenie. Zdarza się to bardzo rzadko, ale jednak. Boję się że ona może już nie żyć...

-Żyje - przerwała mu Lydia

-Jesteś pewna? Jeśli tak to mogła stracić moc w co też nie zbyt wieże. Możesz złapać z nią kontakt? - spytał Deaton

-Nie wiem jak. - powiedziała dziewczyna. Wzrok wszystkich był skupiony na niej.

-Mysl o niej. Przywołaj wspomnienia z nią. Jakieś rozmowy, cokolwiek.- powiedział.

*Melanie*
Ta przemiła pani zaprosiła mnie do siebie do domu. Ma ona na imię Patty i wygląda na 70-letnią kobietę. Jej dom jest średniej wielkości. Mieszka ona pod lasem. Muszę przyznać że ma przepiękny ogród w którym właśnie siedzimy pijąc herbatę.

-I jak dziecko lepiej ci trochę?-spytała z troską.

-Tak proszę pani. Dziękuję bardzo za zaproszenie. Nie wiem co bym bez pani zrobiła.- uśmiechnęłam się odpowiadając.

-Wiec ze możesz u mnie zostać dopóki nie odzyskasz pamięci. Wyglądasz na porządną nastolatkę. Chodź pokarze ci pokój gościnny.- powiedziała. Jestem zdumiona. Ta kobieta mnie bardzo zaskoczyła. No bo przecież kto zaprosił by do swojego domu nie znajomą osobę. Poszłam za panią Patty do środka. Przeszliśmy przez korytarz na którym znajdowały się schody. Weszliśmy na piętro domu. Były tam trzy drzwi. Jedne z nich otworzyła kobieta.

-Tu będzie twój pokój. Tam jest mój pokój, a tam łazienka. - powiedziała pokazując poszczególne drzwi. Mój pokój składał się z łóżka i szafki.

-Tak bardzo pani dziękuję- powiedziałam i przytuliłam starsza kobiete.

-Mów mi Patty, bo czuję się staro gdy mówisz pani - zaśmiała się, a ja razem z nią. Nagle zakręciło mi się w głowie. Szybko chwyciłam się ramy łóżka. Widząc czarne mroczki przed oczami usiadłam na podłodze. Słyszałam głosy. Nie wiem kogo one były. Słyszałam je coraz głośniej. W moje głowie dudniło tak jak by ktoś grał na perkusji. Chwyciłam się za uszy i wydałam z sobie jeden potężny krzyk.

///////////////
Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY. JAK MYŚLICIE CO TAK NAPRAWDĘ JEST Z MELANIE? CO MYŚLICIE O PANI PATTY? DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE GWIaZDKI I WYŚWIETLANIA, NAWET NIE WIECIE ILE TO DLA MNIE ZNACZY
BUZIACZKI

Run and Be Careful →Liam Dunbar←Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz