Rozdział VI

490 48 0
                                    

"Słyszę piosenkę grającą w tle

całkowicie sam, ale teraz się pojawiasz"

Louis' POV

- Poznaję cię - odparł wielki, szorstki mężczyzna, a ja prawie zadrżałem od jego zimnego głosu. Przytaknąłem słabo. Też go znałem, był pierwszą osobą, której sprzedałem swoje ciało. Był moim pierwszym razem, który był ohydny. Myślałem, że już nigdy więcej go nie spotkam, ale oto on.

Mogłem poczuć na mnie jego wzrok i jak nigdy pragnąłem, by nagle pojawił się Stan, ale miał teraz terapię. Czułem się niekomfortowo gdy Josef, bo dowiedziałem się, jak ma na imię, praktycznie gwałcił mnie wzrokiem.

- Urosłeś od ostatniego razu - w końcu się odezwał, a ja przytaknąłem ponownie. Usiadł koło mnie na małej kanapie. Przybliżył się tak bardzo, jak żadna zwyczajna osoba by tego nie zrobiła. Pochylił się nade mną i wyszeptał:

- Mam coś, co lubisz, ale najpierw musisz dać mi to, czego chcę.

Spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami. Miał to? Jak? Jak udało mu się to tu przynieść?

- Masz? - zapytałem, podnosząc brwi, a on przytaknął, po czym wstał i dał znak, bym szedł za nim, co zrobiłem. Prowadził mnie korytarzami wielkiego budynku i w końcu zatrzymał się, by otworzyć drzwi do jakiegoś pokoju. Wszedł do środka, a ja zaraz za nim.

Pokój był taki jak mój, tylko że tu był większy bałagan i śmierdziało czymś, czego nie mogłem rozpoznać. Ściany były białe, a podłogę pokrywała brązowa wykładzina. Łóżko było niepościelone i tak jak moje miało szarawą pościel.

- Więc mamy układ? - zapytał, a ja spojrzałem w jego ciemne, brązowe oczy.

- Najpierw chcę to zobaczyć - powiedziałem wyraźnym głosem, a on dał mi złowieszczy uśmiech. Potem odsłonił część dywanu i wyjął kawałek drewnianej podłogi, który musiał być od niej odczepiony. To było pod nim, mogłem już prawie poczuć tego smak. Czułem związanie, które sprawiało, że chciałem to mieć i potrzebowałem tego.

- Mamy układ?

***

Obudziłem się, czując się, jakbym w ogóle nie spał. Pociłem się, a moje ciało było obolałe od niewygodnego łóżka. Czułem się zmęczony, a chęć do palenia wróciła. Starałem się głęboko oddychać, ale skończyłem dysząc. Minęły lata od czasu, gdy ostatni raz zapaliłem, ale mój organizm wciąż tego pragnął po takich snach jak ten.

Spojrzałem na zegar. Czwarta rano. Cóż za wspaniała pora na pobudkę. Ale i tak nie byłbym w stanie zasnąć z powrotem, tego byłem pewien. Usiadłem na łóżku, starając się zapomnieć o moim śnie, ale wydawał się utknąć w mojej głowie. Wydarzenie ze snu, a raczej wspomnienie miało miejsce w pierwszym roku mojego pobytu tutaj, a ja wciąż wszystko pamiętam. Pamiętam, jak to wyglądało, jak pachniało i jak się czułem.

Wyszedłem z "mojego pokoju" nie myśląc o niczym. Poszedłem do ogrodu i usiadłem w moim ulubionym miejscu, pod ogromnym dębem. Wschodziło słońce, a ptaki powoli budziły się. Westchnąłem, po czym zamknąłem oczy, chcąc odpocząć. Siedziałem tak dość długo, dopóki usłyszałem zbliżające się kroki. Otworzyłem oczy i ujrzałem Harry'ego idącego w moim kierunku.

Słońce już wzeszło, więc musiało być około szóstej rano. Harry uśmiechnął się do mnie i usiadł. Jego włosy sprawiały wrażenie bardziej kręconych niż zazwyczaj, a jego oczy były jaśniejsze.

- Hej, długo tu siedzisz? - zapytał, na co wzruszyłem ramionami. Odetchnął i zamknął oczy. Jego twarz była spokojna i jego całe ciało wyglądało na rozluźnione. Zastanawiałem się, co on robi tak wcześnie rano, a zwłaszcza na zewnątrz. W końcu zebrałem się na odwagę.

- Co tu robisz? - pytanie zabrzmiało oskarżycielsko i natychmiast tego pożałowałem. Harry otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.

- Mógłbym zapytać cię o to samo - odparł, unosząc brew.

- Nie mogłem spać - mruknąłem, po czym spojrzałem w niebo. Minęło dużo czasu, odkąd spałem więcej niż cztery godziny. Najczęściej sypiałem około dwie.

- Ja tak samo - odpowiedział Harry, a ja spojrzałem w jego zielone oczy. Nie były tak jasne jak przedtem, napełniła je obawa. Przegryzłem wargę i starałem się odwrócić wzrok, ale nie mogłem. Jego spojrzenie było tak głębokie, że moje ciało przestało współpracować.

- Chodź, powinniśmy iść do środka i zjeść śniadanie.

Skuliłem się na słowo "śniadanie". Mój żołądek był kompletnie wyłączony i poczułem się nieco niedobrze na dźwięk tego słowa. Śniadanie.

- Uhm... Możesz iść, posiedzę tu jeszcze trochę.

- Ale mamy dzisiaj szkołę. Nie możesz być aż tak stary - powiedział Harry, lekko się śmiejąc.

- Nie jestem, mam prawie dziewiętnaście lat, ale muszę wziąć prysznic, zanim... uhm... pójdę do szkoły - odparłem, a uśmiech Harry'ego opadł.

- Nie chcesz zjeść ze mną, nie musisz mnie okłamywać, Louis. Rozumiem - powiedział, a moje serce się złamało.

- Nie! Nie o to chodzi, po prostu nie jem śniadań. Nigdy - odpowiedziałem, a Harry znów wyglądał na zmartwionego.

- Że nigdy? Dlaczego? - zapytał, a ja potrząsnąłem głową.

- Po prostu rano nie mogę niczego strawić, a jeśli coś przełknę, zazwyczaj to zwracam - wyjaśniłem i wzruszyłem ramionami.

- Okej, ale zobaczymy się później. Cześć Lou.

Lou? Czy on do mnie powiedział Lou? Pomachałem Harry'emu, zanim poszedłem do swojego pokoju. Nazwał mnie Lou. Lou. Lou, czyli tak, jak mówili do mnie rodzice, przed tym, jak moja mama umarła.


Notka od autorki: Okej, więc na początku prawie każdego rozdziału wstawiam tekst piosenki... Od trzeciego rozdziału jest od teraz fragment tej piosenki. Mam nadzieję, że wam się podoba!

/Agnes :)

Stuck - Larry Stylinson (tłumaczenie fanfiction) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz