Rozdział III

590 52 3
                                    

"Zobaczyłem cię tu,

nie wiem, skąd przybyłeś

nieświadomy niczyjego spojrzenia

niezamierzający o nic dbać

zobaczyłem cię i cię zapragnąłem"

Harry's POV

- Umiem chodzić - powiedziałem drwiąco do jednego z ochroniarzy, który mocno ściskał moją rękę prowadząc mnie do tego miejsca. Spojrzałem w górę na wielki budynek zrobiony z pomarańczowych/czerwonawych cegieł. Okna były wszędzie. Ogród był duży i mogłem zobaczyć i słyszeć ludzi stamtąd. Co się do cholery stało?

Siedziałem w domu z mamą, ojczymem i starszą siostrą, oglądając jak zazwyczaj telewizję, gdy oni przyszli. Dowiedzieli się, że mój ojciec mnie wykorzystywał i że się samookaleczam, dlatego teraz miałem żyć tu. W domu dla niestabilnych ludzi. To chyba jakiś chory żart. Miałem żyć z tymi idiotami, którzy nawet nie potrafili się sobą zająć? Nigdy. Przenigdy. To się nie mogło stać.

Ale skoro nie mogło, to czemu siedziałem na łóżku w tym domu? Dlaczego dostałem później swój "pokój" i dlaczego wszystkie moje ubrania były w tej szafie? Zgaduję, że to się chyba jednak stało. Ja, Harry Styles, normalny chłopak z Holmes Chapel, siedemnastolatek, miałem tu żyć Bóg wie jak długo. To ssało.

***

Ale właściwie myliłem się z tym, że to ssało, bo już w pierwszym tygodniu poznałem moich trzech nowych przyjaciół. Liam, był... inny, ale naprawdę fajny. Zawsze troszczył się o mnie i o pozostałych. Z kolei Niall był bardzo pobudliwy i naładowany, ale też był fajny. I ostatni, ale nie gorszy - Zayn, któremu naprawdę ciężko było się otworzyć, ale gdy już to zrobił, zdałem sobie sprawę, że też jest naprawdę fajny i szedłem właśnie do niego, gdy potrzebowałem pomocy lub rady. Zayn był od pomagania i dawania rad, Niall od robienia szalonych rzeczy i Liam od zwykłego pogadania i pochillowania. Byli naprawdę spoko i lepsi od moich wcześniejszych przyjaciół.

Była sobota, gdy siedzieliśmy w ogrodzie, gadaliśmy i odpoczywaliśmy, kiedy zauważyłem chłopaka w naszym wieku, siedzącego samemu pod drzewem. Wyglądał naprawdę samotnie, więc bez wahania podszedłem do niego. Moi przyjaciele zostali za mną i patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami, ale tego nie widziałem, bo właśnie dostrzegłem chłopaka pod drzewem. Miał obojętny wyraz twarzy, ale jego oczy krzyczały ze smutku, bólu i samotności.

Usiadłem przy nim bez słowa. Wciąż na niego patrzyłem, ale on dalej spoglądał prosto przed siebie. Jego oczy nie były skupione, więc stwierdziłem, że był zamyślony.

- Cześć, jestem Harry - powiedziałem z uśmiechem, a niebieskooki chłopak podskoczył z zaskoczenia. Nigdy wcześniej mnie nie widział. Nie odpowiedział, po prostu krótko skinął głową, zanim powrócił do patrzenia w nic. Odchrząknąłem, by zwrócić jego uwagę, a on powoli odwrócił głowę.

- Cóż, zastanawiałem się, czy nie chciałbyś dołączyć do mnie i moich przyjaciół?

Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, po czym powoli wstał, potrząsnął głową i poszedł do budynku.

Zastanawiałem się, co z nim nie tak, gdy chłopacy przybiegli do mnie.

- DLACZEGO Z NIM ROZMAWIAŁEŚ?! - krzyknął głośno Niall, a ja zobaczyłem niebieskookiego, który jeszcze nie wszedł do środka, napiętego.

- Ćśś Niall, on cię słyszy - Liam syknął do Nialla, odwracając się w kierunku chłopaka, który właśnie wszedł do budynku.

- Cóż, już nie, ale Harry, dlaczego.z.nim.rozmawiałeś? - spytał blondyn, a ja na niego spojrzałem. Co było złego w rozmawianiu z tym gościem? Było z nim coś serio nie w porządku czy Niall ma jakiś problem?

- Po prostu wyglądał na samotnego i pomyślałem, że miło będzie, jeśli do niego podejdę i spytam, czy nie chciałby do nas dołączyć... - odpowiedziałem, na co oni się zszokowali, po czym usiedli koło mnie na trawie. Był środek maja, więc było dość ciepło, żebyśmy mogli siedzieć na trawie w t-shirtach i pewnego rodzaju jeansach.

- Nie zbliżaj się do niego Harry, on nie jest normalny - ostrzegł mnie Liam, a ja zacząłem czuć, że rośnie we mnie złość. Co oni o nim wiedzieli?!

- Ale co jest w nim takiego złego?! - w połowie na nich krzyknąłem, a oni popatrzyli na siebie, jakby nie wiedzieli czy kłamać, czy nie.

- Cóż... Louis jest... jest nadzwyczajny i ma dużo sporych problemów - powiedział Zayn. Więc ma na imię Louis! Louis, ładnie brzmi.

- Sporych problemów? - odparłem zmieszany.

- Dużo przeszedł przez ostatnie parę lat i z tego co wiem, uciekł z domu, żył na ulicach i brał narkotyki. Potem znalazł się tutaj i próbował popełnić samobójstwo pięć razy w ciągu ostatnich dwóch lat...

- Siedem razy - Liam poprawił Nialla i teraz to ja się zszokowałem. Próbował się zabić siedem razy w ciągu dwóch lat?

- Jak długo on tu jest? - zapytałem.

- Chyba trzy lata, przyszedł miesiąc przede mną - odpowiedział Niall, ale po oczach widziałem, że coś ukrywa.

- Wiesz coś więcej... - powiedziałem powoli, a on przełknął ślinę.

- Nie wiem - odpowiedział trochę za szybko i teraz wszyscy skupiliśmy się na Irlandczyku.

- Och, wiesz! Powiedz nam, Niall! - krzyknął Zayn i nasze głowy odwróciły się w jego stronę, a że nie lubił być w centrum uwagi, mocno się zarumienił.

- Ja... uhm... To było parę lat temu, ale jakoś udało mu się dostać narkotyki, podczas gdy był tutaj i jakieś cztery tygodnie później jeden gość popełnił samobójstwo. Od tamtego czasu Louis jest właśnie... taki.

Jak zdobył narkotyki w miejscu jak to? To nie miało sensu. I co tamto samobójstwo miało wspólnego z Louisem?

- Chodźcie, zaraz jest obiad, powinniśmy już iść - powiedział Liam i poszliśmy do środka. Louis nie opuścił już moich myśli ani razu, a gdy zamknąłem oczy, mogłem wciąż zobaczyć jego niebieskie.

Stuck - Larry Stylinson (tłumaczenie fanfiction) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz