Rozdział I

1K 56 18
                                    

Louis' POV

Zszedłem do mojego sprzymierzeńca, starając się zająć tak mało miejsca, jak mogłem, co jest łatwe, gdy jesteś szesnastolatkiem i jesteś dosyć chudy. Była ciemna noc i dookoła mnie było zimne powietrze. Nie czułem go. Nie czułem niczego przez długi czas, ale lepiej jest nie czuć niż czuć.

Mężczyzna po czterdziestce kończył już rolę sojusznika. Mężczyzna, którego szukałem.

- Masz to? - spytałem, a on skinął głową, po czym zapytał, czy umowa wciąż jest aktualna. Odpowiedziałem szybkim przytaknięciem. Zaczął iść wgłąb domu, a ja podążałem za nim. Wiedziałem, że to jedyny sposób, w jaki mogę to zdobyć. Jeśli chciałem to mieć, musiałem to zrobić. A chciałem to. Potrzebowałem tego. Minęło już sporo czasu, od kiedy to miałem i czułem to w swoim ciele. Jeśli bym tego nie dostał, chyba bym ześwirował.

Po jakiejś wieczności, mężczyzna w końcu ze mną skończył. Miałem pieniądze, których potrzebowałem, by zdobyć to, co chciałem. Moje ciało było obolałe i próbowałem iść jak najszybciej w dół ulicy, na której byłem za dużo razy. Ulicy, na której sprzedawali to, czego potrzebowałem. Ulicy z narkotykami.

Podszedłem do mężczyzny, który wiedziałem, że sprzedaje to, co chciałem i zapłaciłem mu, po czym poszedłem do mojego miejsca. Była nim stara szopa z wyłamanymi oknami i brudnym kartonem do spania. Może nie było to najpiękniejsze miejsce, ale było moim domem. Należałem tam, do ulicy ukrytej przed światem i z fajnymi narkotykami do palenia. To było moje życie. Lubiłem to, naprawdę, bardzo to lubiłem. Było lepiej niż wcześniej.

Poczułem, jak meta zaczyna krążyć w moim ciele i westchnąłem ze szczęścia. Było idealnie.

***

Obudziłem się spocony i z wielkim pragnieniem palenia, ale nie mogłem. Nie mogłem, bo mi zabrali. I jestem tu, uwięziony. Uwięziony, dopóki nie będę potrzebował narkotyków albo wyrządzenia sobie krzywdy. Podrapałem rękę, by otworzyć na nowo rany, które przed chwilą sobie zrobiłem. Potrzebowałem rozproszenia, a to mogło pomóc. Uśmiechnąłem się, gdy krew zaczęła spływać po cięciach. To był mój sposób na tę chwilę.

Drzwi do "mojej" sypialni otworzyły się i weszła jedna z pielęgniarek.

- Znowu? - powiedziała bardziej do siebie, gdy zobaczyła, co zrobiłem z ręką. Nie odpowiedziałem i po prostu na nią spojrzałem. To była jej wina. Nigdy nie robiłem sobie krzywdy, gdy brałem narkotyki. Gdyby mnie tu nie było, byłoby ze mną zupełnie w porządku w mojej szopie. No, może niezupełnie. Gdyby jeden mężczyzna stąd nie przyszedł do mnie pewnej styczniowej nocy, prawdopodobnie byłbym teraz martwy. Ale to by było lepsze. Ja miałbym lepiej, byłbym szczęśliwszy i wolny, gdybym nie żył i gdyby mnie tu nie było. W tym miejscu, które przypomina więzienie.

Jestem tu od około miesiąca, około miesiąc temu paliłem ostatni raz, około trzy tygodnie temu zacząłem się okaleczać i około jedenaście lat temu czułem się ostatni raz szczęśliwy.

Dziesięć lat temu miałem sześć lat. Dziesięć lat temu moja mama zmarła. Dziesięć lat temu urodziły się moje najmłodsze siostry. Dziewięć lat temu mój ojciec zaczął się nade mną znęcać. Trzy lata temu uciekłem od niego. Trzy lata temu przeniosłem się na ulice Londynu. Dwa i pół roku temu zacząłem sprzedawać swoje ciało ludziom, którzy je chcieli i którzy dobrze płacili. Dwa lata temu spróbowałem narkotyków pierwszy raz. Dwa lata temu stałem się od nich uzależniony.

Dużo rzeczy może się zdarzyć, gdy czujesz, jakby czas nie istniał.

Pielęgniarka pomogła mi umyć moją rękę, po czym wyszła. Przyniosła mi śniadanie, którego oboje wiemy, że nie zjem.

Zawsze są jakieś rzeczy, których nie robisz. Bez względu na wszystko. Moją było jedzenie rano.

Nie lubię jeść rano. Nigdy tego nie robiłem i nigdy nie zrobię. To po prostu coś, co ze mną nie współpracuje. To prawdopodobnie smak i to, że mój żołądek zaczyna pracować godzinę po śniadaniu. Mój żołądek nie jest w stanie przetrzymać żadnego jedzenia dostarczonego mu rano. Po prostu nie jem śniadań. Proste.

***

Każdy dzień, od kiedy znalazłem się w "Domu dla ludzi niestabilnych emocjonalnie i fizycznie" był taki sam. Pobudka, prysznic, lunch, szkoła/czas wolny, terapia, obiad i ostatnie: spanie. Wszystko to było nudne. Nie znałem tam nikogo i pielęgniarki rozmawiały ze mną, jakbym miał trzy lata albo jakby bały się, że mnie zranią. Nienawidziłem tego. Nienawidziłem tego życia.

Ale trzy miesiące po moim przybyciu, w końcu znalazłem przyjaciela. Stanly Lucas. Nazywałem go Stan. Byliśmy naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Nie wiedzieliśmy dużo o sobie. Nigdy nie rozmawialiśmy o życiu osobistym. Rozmawialiśmy głównie o teraźniejszości, nigdy o przyszłości czy przeszłości. Przebywaliśmy przeważnie w swoim towarzystwie. To było fajne. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem i to uczucie było dobre.

Tak właściwie sprawił, że moje pragnienie narkotyków było łatwiejsze do zniesienia, a przynajmniej trochę. Wciąż budziłem się ze snów, w których paliłem i wciąż zdrapywałem skórę z rąk. Ale poza tym, pomógł mi. Odciągnął moje myśli od narkotyków i myślę, że ja też mu pomogłem, bo już cztery miesiące po naszym poznaniu mógł opuścić "Dom". Ale pomiędzy i po tym stało się dużo gównianych rzeczy i nawet nie chcę o tym myśleć. 

Od autorki: Więc oto pierwszy oficjalny rozdział 'Stuck'... Mam nadzieję, że wam się spodoba :) xx

/Agnes :)

Stuck - Larry Stylinson (tłumaczenie fanfiction) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz