5 - Przyzwyczaj go do nieznajomych

605 80 24
                                    

- Do zobaczenia, Sam, Taylor. – Uśmiechnęła się do pary blondynów za ladą – Zamknijcie tę kawiarnię o rozsądnej godzinie. Poczytać możecie też w domu.

- Narka, Ellen! – pożegnała ją Sam, a Taylor uniósł wzrok znad gazety i kiwnął jej uprzejmie głową.

Opuściła budynek, wchodząc prosto w ścianę ciężkiego deszczu, który momentalnie zmoczył ją od stóp do głów. Westchnęła ciężko, widząc ulicę niemalże tonącą w wodzie.

Akurat tego dnia musiała nie wziąć parasola.

***

Mieszkanie było zdecydowanie zbyt ciche i Ellen miała słuszne podejrzenia, że Jamiego nie było w domu.

Ostrożnie zdjęła z siebie okrycie wierzchnie i wkroczyła do sypialni. Pokój, skąpany w przyjemnym półmroku i oświetlany jedynie nikłym światłem rzucanym przez latarnie uliczne, nie zdradzał najmniejszego śladu obecności mężczyzny. Uwadze szatynki nie umknęły jednak książki ułożone w staranną, równą wieżę – czegoś takiego nawet jej samej nie udało się osiągnąć. Podeszła, by zbadać fenomen.

Są ułożone alfabetycznie, według nazwisk autorów, zauważyła zaskoczona. Komuś musiało najwyraźniej wyjątkowo się nudzić, a Ellen nie miała wątpliwości co do tożsamości tego kogoś.

Zaglądając do szafy, odkryła jej ubrania ułożone od tych najcieplejszych i najbardziej okrywających do zwiewnych ubiorów na lato. Mało tego, jej bielizna była doskonale posegregowana. Kolorystycznie.

Oj, oberwie mu się za mieszanie w moich gaciach.

Ruszyła szturmem do salonu tylko po to, aby zastać pokój zasypany kartkami wypełnionymi najróżniejszymi wersjami ręcznie zapisanego słowa „Ellen".

Uniosła zdumiony wzrok na szatyna siedzącego spokojnie przy stoliku do kawy i zapisującego kolejny kawałek papieru.

- Jamie... - zaczęła, a mężczyzna wbił w nią zielone spojrzenie – Mogłabym wiedzieć, co tak właściwie robisz?

- Umm, ćwiczę swoje pismo, pani Ellen! - uśmiechnął się, wciąż gryząc czubek długopisu – Stwierdziłem, że skoro mam zamiar zostać w ludzkim świecie, muszę umieć napisać zdanie ładnymi, okrągłymi literami, najlepiej w kursywie.

- Wszystko rozumiem – westchnęła, odkładając torbę na podłogę tuż przy tapczanie – Ale dlaczego ćwiczysz to akurat na moim imieniu?

Wzruszył ramionami, co jeszcze bardziej zaciekawiło szatyntkę.

- To bardzo przyjemne słowo, dobre do ćwiczenia „e" i „l". Poza tym, jest pani dla mnie bardzo ważną osobą. To byłby wstyd, gdybym nie umiał napisać pani umienia, dlatego robię to od razu.

Z niewiadomych przyczyn poczuła, jak jej policzki płoną bolesnym gorącem. Nie za bardzo wiedząc, jak zareagować, uderzyła mężczyznę w ramię z niewielką siłą.

- Auć! A to za co?!

- Z-za to, że jesteś kretynem!

***

Ukoronowała grzanki plastrami pomidora i przystroiła je bazylią, po czym spojrzała z dumą na swoje dzieło. Po raz pierwszy od wielu dni nie zepsuła przygotowywanego posiłku; uśmiechnęła się pod nosem.

- Swoją drogą, Jamie – zaczepiła mężczyznę, gdy niosła jedzenie w stronę stołu, przy którym siedział – Naprawdę aż tak ci się nudzi, gdy mnie nie ma?

Pokiwał energicznie głową, sięgając po grzankę.

- Zawsze wychodzi pani o dwunastej, a ja już po godzinie nie mam pojęcia, co robić. Próbhuhę oflądaf felefizję...

Oswajanie demona - podręczny przewodnik [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz