23 - Pogódź się z tym

190 41 8
                                    

Otworzyła oczy. Poranek był jasny. Jak zwykle.

Z wysiłkiem podniosła się do pozycji siedzącej i zrzuciła z kolan ciężką kołdrę. Była wyspana, lecz tak potwornie zmęczona. Nie była nawet pewna, która była teraz godzina.

Sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej i odblokowała ekran. Jedenasta dwanaście, hm?, pomyślała. Trochę sobie pospałam. Nic nie szkodzi, w końcu dzisiaj niedziela.

Niedziela, hm?

Przetarła oczy, po czym westchnęła głęboko.

Wciąż miała nadzieję, że to wszystko było jedynie złym snem.

Chciała w to wierzyć.

Ponownie zerknęła na telefon, sprawdzając listę połączeń i skrzynkę z wiadomościami. Pusto. Żadnej odpowiedzi, pomimo że pisała do Jamiego wiele razy. Spróbowała jeszcze raz.

W końcu on nie był typem człowieka, który uciekłby na zawsze, prawda?

Błąd. On nie był człowiekiem.

Westchnęła i zwlokła się z łóżka.

***

Mieszkanie było puste i ciche.

Zbyt puste i ciche.

Kursowała między kuchnią i salonem, sprzątając naczynia i niedojedzone dania, których nie miała siły zebrać poprzedniej nocy. Pokój sprawiał wrażenie, jakby imprezę przerwano w połowie, a wszyscy goście wyszli jak na zawołanie. Ellen rzuciła okiem na podłogę i zauważyła konsolę wciąż spoczywającą obok szafki z telewizorem.

- Och, będę musiała odnieść ją Charliemu – westchnęła, biorąc się pod boki – Nic dziwnego, że o niej zapomniał. Był zbyt zajętym pewnym blondynem.

Kogo próbowała pocieszyć tymi kiepskimi żartami? Jeśli samą siebie, to... nie była w tym dobra.

Kiedy wreszcie doprowadziła salon do porządku i zamiotła okruszki od chipsów pod dywan, usiadła na tapczanie, zmęczona. Poczuła coś twardego obok własnego uda.

Obraz od Lindy. To niewielkie akwarelowe dzieło.

Z jakiegoś powodu nie miała serca na niego patrzeć. Odłożyła je na stolik do kawy, płótnem do dołu.

Ukryła twarz w dłoniach.

Wczorajsza noc była... okrutna. Zarówno ona, jak i Jamie nie byli trzeźwi na umyśle, dosłownie i w przenośni. Oboje powiedzieli bolesne rzeczy i – miała nadzieję – obydwoje ich żałowali. Tak, to było głupie z ich strony, ale to zdarzało się każdemu. Zwykle po podobnych spięciach ludzie godzili się ze sobą i wszystko wracało do normalności.

Więc dlaczego teraz tak nie było? Czym ich kłótnia różniła się od innych?

Ellen przewróciła oczami. Wygoniłam go z domu.

Jamie bierze wszystko na poważnie. To oczywiste, że moje słowa go skrzywdziły.

Spojrzała w kierunku okna załzawionymi oczami.

Gdzie on teraz był?

Czy szwendał się po mieście w poszukiwaniu miejsca do zamieszkania? Może poszedł do jednego z ich znajomych – Taylora, może Lindy? Z całą pewnością musiała to sprawdzić. Może przenocował w parku i teraz, jak to miał w zwyczaju, beztrosko karmił kaczki zeschniętym chlebem wygrzebanym z dna kieszeni?

A może...

Przeszedł ją dreszcz. Nie, wolała o tym nie myśleć.

Bo co, jeśli on naprawdę „wrócił tam, skąd wypełzł"?

Oswajanie demona - podręczny przewodnik [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz