Znalazł się za drzwiami.
Och.
To zdarzyło się tak boleśnie szybko.
Niewiele myśląc, zaczął zbiegać schodami w dół, kierując się ku wyjściu. Nie mógł zrobić wiele więcej – w końcu nie miał już dokąd wracać.
A więc to właśnie o nim myślała? To wyjaśniało jej zachowanie, patrzenie z ukosa, gdy myślała, że nie widział. Częste sprzeczki i nerwowość... Jak się okazało, były także jego winą.
Czuł się źle. Chciało mu się wymiotować, lecz nie wiedział, czy to przez kłótnię, czy alkohol.
Gdy wyszedł z bloku na świeże, nocne powietrze, w jego nozdrza uderzył ostry zapach deszczu. Ach, byliśmy tak zajęci wrzeszczeniem na siebie, że nie zauważyliśmy ulewy, westchnął. Pod niewielkim daszkiem klatki schodowej był osłaniany przed mokrymi strugami, ale przecież nie mógł siedzieć tu całe wieki. Przygotowując się na bycie zmoczonym do suchej nitki, wkroczył dzielnie do chodnik.
Wzdrygnął się. Deszcz nigdy nie był przyjemny.
Obrócił głową kilka razy, nieco zdezorientowany. Niegdyś znajoma okolica nagle sprawiała wrażenie obcej i nieprzyjaznej. Być może późna pora dodawała jej tajemniczości, a może umysł Jamiego już izolował go od ludzkiego świata.
W którą stronę powinienem iść? Ene-due-like-fake...
Pogubił się w wyliczance dwa razy, aż zrezygnował. Postanowił, że skręci w prawo.
Z resztą, co to za różnica? I tak nie idę w żadnym konkretnym kierunku. Po prostu idę.
Zauważył gęsty, atramentowy dym w powietrzu. Wypuścił oddech ze zrezygnowaniem. No tak, przecież nie był w stanie pozbyć się pseudodemona.
Istota, przybrawszy formę dużego, włochatego psa, wylądowała na chodniku i zaczęła kroczyć u boku Jamiego. Wpatrywała się w niego pustymi oczami, które ziały delikatną pogardą.
„Och? Już koniec?"
- Koniec czego? - prychnął Jamie, przyśpieszając kroku. Narzucił na głowę kaptur bluzy, choć nie miało to najmniejszego sensu; i tak był już cały mokry.
„No, wszystkiego. Tej zabawy, że tak to ujmę. Sprawialiście wrażenie, jakby miało to potrwać dłużej, a w jednym momencie... Bum. Koniec."
- Tak wygląda świat ludzi, demonie. Jest brutalny i szybki, bo tutaj nie żyje się wiecznie.
Może to i lepiej, dokończył w myślach.
„Co teraz zrobisz?", zainteresował się pies. Choć przebiegał prosto przez głębokie kałuże, jego dymiące łapy nie rozbryzgiwały wody, nawet się w niej nie zanurzały. Świat w ogóle nie reagował na obecność tego specyficznego stworzenia.
- Ja? Nie wiem. Chyba pójdę spać. Głowa tak mnie napieprza, że nie mam ochoty na nic innego. Niedaleko musi być jakiś hotel, prawda?
Pseudodemon spojrzał na niego krytycznie.
„Rób jak uważasz. Ja pójdę za tobą."
***
Nieco zdezorientowana recepcjonistka spojrzała na niego podejrzliwie i odchrząknęła.
- Przykro mi, proszę pana. Nasze pokoje są płatne.
Jamie westchnął ciężko. Tak jak myślałem. Czas zwrócić się ku ostatecznym środkom.
- Obiecuję, że oddam pieniądze jutro! Potrzebuję tylko pokoju do przenocowania... O, mogę zastawić telefon. Proszę?... - Spojrzał się błagalnie na kobietę, której konsternacja powoli zamieniała się w lekki strach.
CZYTASZ
Oswajanie demona - podręczny przewodnik [korekta]
General FictionTrwa korekta, czyli zamienianie wszystkich szatynów i brunetów miejscami. Dziękujemy za cierpliwość. [13/27] Czy wiesz, jak oswaja się demona? Cóż, Ellen Hamilton też nie. #3 w General Fiction - 15.05.2017 - Dziękuję! --- Opowieść do czytania z przy...