Mieszkanie było dziwnie ciche jak na piątkowy wieczór.
Przeszła ostrożnie przez korytarz, po drodze zdejmując buty, odwieszając płaszcz i przepraszając wylewnie Wikipedię, której nadepnęła na ogon. Musiała zapalić światło, które z jakiegoś powodu było zgaszone.
Ellen zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Jamie powinien być w domu.
Gdy przemieściła się do kuchni, upewniła się, że szatyn rzeczywiście nigdzie się nie wybrał. Siedział w salonie na jednej z puf, odwrócony do niej plecami. Brunetka nastawiła wodę na herbatę najciszej jak tylko potrafiła i dyskretnie przyjrzała się współlokatorowi. Chyba nie zauważył jej powrotu.
Ukrywał twarz w dłoniach, co jakiś czas przejeżdżając jedną z nich wzdłuż swoich włosów. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał i wyglądał, jakby... coś go bolało. Ellen poczuła bolesne ukłucie w sercu. Co mu jest?
Jamie od pewnego czasu zachowywał się nieco inaczej. Znacznie rzadziej chciał z nią przebywać, wolał spędzać dni w towarzystwie Wikipedii lub zupełnej samotności. Izolował się. A gdy Ellen udawało się go dyskretnie podejrzeć, zauważała, że czasem mówił sam do siebie. Chociaż brzmiało to, jakby rozmawiał z jakąś niewidzialną, obcą istotą.
Próbowała dociec, co mu jest; najpierw sama, potem z małą pomocą Samanthy lub Charliego. Niestety, żadne z nich nie potrafiło dotrzeć do źródła problemu.
Ellen miała swoją małą teorię. Nie wiedziała, ile była ona prawdopodobna, ale trzymała się niej, bo lepszy był nawet najgłupszy pomysł, niż żaden.
Być może Jamie czuł się niekomfortowo w ludzkim świecie. Jeśli wierzyć jego zapewnieniom, był demonem okrytym iluzją człowieczeństwa, bytem zupełnie odmiennym od mieszkańców tego wymiaru. Brunetka nie była specjalistą w tym temacie, lecz nawet ona była w stanie wywnioskować, że pobyt w tym świecie wywoływał u niego jakiś dyskomfort. Chociażby psychiczny.
Jamie wyprostował się nagle i przetarł twarz wierzchem dłoni, jakby ocierał łzy.
Ellen wzięła łyk herbaty, wzdychając ciężko.
***
Hamilton zamknęła przeglądarkę, odłożyła laptopa na stolik i wbiła przygnębiony wzrok w okno mokre od nieustannej ulewy. Był to pierwszy deszcz w tym miesiącu i brunetka miała nadzieję, że grudzień nie okaże się równie mokry jak kilka poprzednich tygodni.
Ellen uwielbiała deszcz, lecz nie wtedy, gdy musiała wybrać się do miasta.
Kilka dni wcześniej ustaliła z Austinami, że w poniedziałek urządzą sobie mini-choinkę w pracy: zjedzą coś wspólnie, wypiją i wymienią się drobnymi upominkami, zanim rozstaną się na przerwę świąteczną. Kobieta bardzo cieszyła się z zaplanowanego spotkania, bo ostatnim razem była na podobnej imprezie w szkole średniej. I skończyła się ona na rozgniecionych na ziemi mandarynkach i kilku kłótniach.
Niestety, zdobycie prezentów dla przyjaciół równało się z przejściem przez przemoczony do suchej nitki Liverpool i wizytę w zatłoczonym, cuchnącym potem centrum handlowym. Zakupy były najmniej atrakcyjną częścią świąt, przynajmniej dla niej.
- Jamie! - zawołała w nadziei, że mężczyzna był gdzieś w pobliżu – Pójdziesz ze mną do galerii?
Zdziwiony szatyn wychylił się z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Jesteśmy zaproszeni na choinkę do Sam i Taylora. Musimy kupić dla nich jakieś prezenty – wyjaśniła, widząc konsternację przyjaciela.
- Hm? Hua tesh? - wypaplał, wskazując na siebie palcem.
CZYTASZ
Oswajanie demona - podręczny przewodnik [korekta]
General FictionTrwa korekta, czyli zamienianie wszystkich szatynów i brunetów miejscami. Dziękujemy za cierpliwość. [13/27] Czy wiesz, jak oswaja się demona? Cóż, Ellen Hamilton też nie. #3 w General Fiction - 15.05.2017 - Dziękuję! --- Opowieść do czytania z przy...