Rozdział 16

555 53 17
                                    

Następnego dnia

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. W środku był Masky oraz jakaś kobieta z czerwonymi włosami.
-Dzień dobry.-zaczęłam
-O witaj Hope. To jest Demonika, mama Maxa.
Do kuchni wtedy przyszedł Max dostrzegłam, że coś go gryzło.
-Max? Coś nie tak?
-Nie wszystko jest okej. Jak widzisz moja kochana mamusia przyszła po pięciu latach.
-Max synku wysłuchaj mnie.
-Nie mamo! Tyle lat ciebie nie było przy mnie nie wiesz jak się czułem okłamywany przez ojca gdy powiedział, że musiałaś odejść.
-Max przestań! Idź do pokoju, potem porozmawiamy.-dodał Masky
-Nie mów mi jak mam żyć tato.

Chłopak poszedł na górę i zamknął się w pokoju. Jedyne co słyszałam to krzyki i uderzenie o ścianę. Zrobiłam sobie śniadanie i zjadłam. Nieustannie słyszałam krzyki i różne niezrozumiała zdania. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Uchyliłam po cichu drzwi i zerknęłam co robi Max. Nie miał na sobie koszulki a na rękach miał rękawice bokserskie i uderzał worek. Uderzać to za mało powiedziane on je rozwalał. Otworzyłam szerzej drzwi i oparłam się o framugę nadal patrząc na chłopaka. Postanowiłam coś sprawdzić, utworzyłam w dłoni dym i uniosłam w górę worek. Przedmiot lewitował w powietrzu i poruszał się w różne strony. Po chwili nieudanych uderzeń Max zrzucił rękawice i rzucił się na worek rozwalając go. Mimo sporej dziury i piasku sypiącego się chłopak dalej uderzał worek. Podeszłam do niego i chwyciłam za ramię. Gwałtownie odwrócił się i zatrzymał rękę tuż przy mojej twarzy.

-Hope! Mogłem ciebie uderzyć.
-Wiem, że byś tego nie zrobił.
-Nie powinnaś ufać bezgranicznie komukolwiek. Mogłem ciebie nawet zabić.-wstał i przytulił mnie
-Co się dzieje? Czemu nienawidzisz swej matki?
-Hope proszę nie pytaj mnie o to. Po prostu znikła na 5 lat i nie wróciła, do dziś.
-Chodź powinieneś z nią porozmawiać. Wiem jak to jest gdy tracisz rodziców.
-Dobrze.

Gdy byliśmy w kuchni siedzieli rodzice Maxa i mały chłopiec.
-Dobra mówcie.-powiedział obojętnie
-Max nie było mnie przez pięć lat, ponieważ musiałam wyjechać. Było wiele powodów oraz jeden najważniejszy.-pokazuje na małego chłopca
-Kim on jest?-zapytał
-Max to twój brat. Damon nie wstydź się.
-Czemu mnie okłamałaś nie mówiliście, że mam brata!-wykrzyczał
-Max opanuj się!-uderzyłam go w policzek
Chłopak spojrzał na mnie gniewnie i już podniósł rękę ale ostatecznie opuścił.
-Hope zajmiesz się na chwilę Damonem?
-Oczywiście. Chodź mały.
Chwyciłam chłopca za rączkę i zaprowadziłam do mojego pokoju. Chłopiec usiadł na dywanie, dałam mu moją ulubioną przytulankę. Był to biały wilczek z błękitnymi oczami. Chłopiec od razu go przytulił i skulił się. Słyszałam jego cichy płacz.
-Czemu płaczesz Damon?
-Boję się.-wyszeptał
-Kogo?
-Mojego starszego braciszka.-szepnął
-Ohh Damon nie musisz się go bać.
-Ale on mnie nie lubi.
-Posłuchaj może i Max wygląda na strasznego ale on taki nie jest. Jest miły i opiekuńczy, jestem pewna, że ciebie polubi.

Chłopiec przysunął się do mnie i przytulił, odwzajemniłam mu ten gest. Nie rozumiem czemu Max jest taki zimny od rana.

Z.P.W Max
Gdy Hope wyszła z młodym rodzice zaczęli monolog.
-Max nie chciałam was zostawiać. Nadal jesteś moim synem i ciebie nadal kocham. Ale proszę ciebie uważaj na niego. Wiem, że jesteś zły na mnie ale nie pokazuj tego na młodszym bracie.
-A myślałem, że zdradziłaś ojca i uciekłaś do kochanka. A jednak proszę wróciłaś i mówisz mi, że mam młodszego brata.
-Max musisz to zrozumieć. Jesteś na tyle dorosły by wiedzieć.-dodał tata
-Dajcie mi spokój oboje. Może nie powinienem być z Hope. Nie powinienem jej głowy zawracać mną i moim życiem. Nie chce aby cierpiała przez moją głupotę.
-Max przestań nie mów tak nawet. Wiesz, że jeśli złamiesz jej serce Jack i Lili nie darują ci tego. A najbardziej Jack, znam go zbyt dobrze i zawsze chronił Lili i Hope jak tylko mógł.
-Dobra koniec tematu idę do pokoju.
-Powiedz Hope, żeby Damon przyszedł.
-Jasne.

Moja prawdziwa historia: Ostatnia Nadzieja  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz