JONATHAN :
Siedzę na korytarzu, na cholernie niewygodnym krześle, ale nie to się teraz liczy. Najważniejsza jest moja Natasha, kocham ją i nic jej się nie może stać. Nie wiem jak i kiedy, ale ta mała osóbka zawładnęła moim światem. Teraz czytelnicy romansideł powinni skakać z radości, a ich przeciwnicy rzygać tęczą, ale wiecie co? Ja nie mam na nic siły, jedyne czego teraz chce to aby, w końcu, jakiś zasrany lekarz lub ktokolwiek wyszedł z tej sali. Jak na czarodziejskie słowo"Sezamie otwórz się", drewniana powłoka przede mną uchyla się, a zaraz potem dostrzegam pielęgniarkę. No w końcu, zrywam się z miejsca i wręcz toruje jej drogę.
-Co z Natashą Stons?- wypowiadam na jednym wdechu, jakby to była moja ostatnia szansa na dowiedzenie się czegoś.
-Nie mogę udzielać takich informacji, zaraz wyjdzie lekarz- no ona sobie chyba jaja ze mnie robi. Mimo to, że jestem wściekły nie próbuję jej zatrzymać, bo nie widzę w tym sensu. CHOLERNE SZPITALE! Po kolejnych minutach oczekiwania znów drzwi się otwierają, a ja znów z nadzieją, lecz nie tak wielką jak ostatnio, spoglądam w ich kierunku. Ożywiam się na widok Natashy z lekarzem, bo dziwi mnie jej widok na nogach, w karetce nie było za ciekawie.
-Co ci jest i czemu nie leżysz?- pytam z wyrzutem.
-Nic mi nie jest, dobrze się już czuję, więc się wypisałam- odpowiada najspokojniej na świecie.
-A to omdlenie to też nic? Wiesz jak się martwiłem, za niedługo mnie musieliby ratować- mówię i przytulam ją z całej siły.
-Pani mąż ma racje, jest pani bardzo osłabiona i powinna leżeć oraz dużo więcej jeść- wtrąca się lekarz, który cały czas tu stał.
-To nie jest mój mąż, tylko szef, a ja jestem na tyle duża aby o sobie decydować. Mogę prosić wypis?- na jej słowa czuję ucisk w klatce piersiowej. Co prawda to za szybko na ślub ale poczułem się jak nic nie znacząca dla niej osoba. Przecież jestem jej chłopakiem, tak?!Nieoficjalnym, ale jej mama o tym nawet wie, też chciałbym ją przedstawić rodzinie, a nie być tylko szefem. Siadam znów na bardzo wygodnej podłodze, przynajmniej lepsze to niż krzesło i przetrawiam słowa Natashy.
NATASHA:
Z wypisem w dłoni wychodzę z pomieszczenia i od razu kieruję się w stronę Jonathana. Powiedziałam, że to tylko mój szef, a widząc reakcje chłopaka jestem pewna, że go to dotknęło. Brawo idiotko! Ale ja wciąż nie mogę przywyknąć do tego całego związku... No bo pomyślcie- to jest jak w jakimś pieprzonym Kopciuszku, gdzie biedna dziewczyna- ja gubię swój pantofelek, w moim przypadku to raczej zamieszanie z windą, ale mały błąd reżysera i żyjemy długo i szczęśliwie. Zbyt piękne, aby było możliwe, niestety...
-Idziemy?- z dołowania samej siebie wyrywa mnie głos mężczyzny. Kiwam głową i podążam za nim do podziemnego parkingu szpitala, gdzie wsiadamy do auta i odjeżdżamy. Cieszy mnie fakt, że Jonathan nie porusza kwestii mojego wypisu ani omdlenia. Po prostu za dużo pracy i mało czasu. Przez taką głupotę nie chcę straszyć mamy i siostry.- Jesteśmy.- mówi chłopak, a ja odwracam głowę w kierunku szyby.
-Przecież to nie mój dom- mówię i spoglądam na chłopaka.
-Twoja mama wysłała wiadomość, że już są u ciotki, a nie chcę żebyś była sama. Chodź- mówi i bez krzty entuzjazmu wysiada z samochodu, po czym otwiera nam drzwi do jego willi. -Chodź coś zjeść.-Już chciałam zaprzeczyć, ale widząc minę Jonathana, odechciało mi się sprzeciwu. Mężczyzna podstawia mi pod nos kanapki z nutellą, które pochłaniam dość szybko. Nawet nie wiedziałam, że byłam głodna. Jonathan przez cały czas patrzy na jakiś punkt na ścianie tym pustym wzrokiem. Postanawiam zaryzykować i pytam:
-Coś się stało?
-Nie nic, poza tym, że moja dziewczyna, a nie chyba asystentka się mnie wstydzi-prawie krzyczy i wychodzi w kierunku salonu. Nie miałam ochoty mu tego mówić, ale chyba muszę.
-Posłuchaj tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie-mówię siadając obok niego na kanapie i uświadamiam sobie, że to zabrzmiało jak w taniej telenoweli, tak jak cały nasz związek.-Ty jesteś przystojny, bogaty i każda dziewczyna oddałaby nerkę tylko po to aby cię zobaczyć, a ja? Jestem nikim i na pewno nie zasługuję na kogoś takiego jak ty.-Kończę i bacznie obserwuję jego reakcję. Na początku wyglądał jakby nic z tego nie zrozumiał, lecz po chwili podnosi mnie na swoje kolana.
-Dla mnie jesteś wszystkim i liczy się tylko to abyś kochała mnie równie mocno jak ja ciebie. Nie potrzebuję dziewczyny, która leci na moją forsę, tylko ciebie. Rozumiesz?- kiwam niepewnie głową.- I nie waż się mówić, że jesteś nikim, bo moja dziewczyna jest wspaniała i mogłaby się o to obrazić.- z uśmiechem na ustach całuje mnie, a ja zatapiam się w tych słodkich ustach.
-Dziękuję- szepcę między pocałunkami.
-Za co?-pyta zdziwiony, lekko się odsuwając.
-Za to, że mnie kochasz- mówię i przytulam się do jego klatki piersiowej. Jonathan całuję mnie kilka razy we włosy, a ja czuję, że tu jest moje miejsce na ziemi. Mój dom, obok mojego CHŁOPAKA!
*********************
Tak wiem troszkę pokręciłam.Chciałam dodać dzisiaj kolejny,ale muszę zrobić parę poprawek w poprzednich,aby akcja się zgadzała,więc kolejny dopiero w sobotę.Rozdział dedykuję WSZYSTKIM CZYTELNIKOM! Kto chce następną dedykację niech pisze,bardzo chętnie dodam!KOCHAM i w weekend będę miał też małą niespodziankę dla wielbicieli moich "książek".
-NiktSpecjalny
CZYTASZ
Milioner, a jednak ma serce!
Teen FictionNatasha i Jonathan.Ich historie są inne.On młody milioner,a ona jego pracownica.Lecz czy jest cień nadziei,że razem stworzą swoją historię?Czy Jonathan pokaże jaki jest na prawdę,a Natasha mu uwierzy? Na te intrygujące pytania odpowiedź znajdziecie...