17.Cholerne szpitale

15.9K 695 10
                                    

JONATHAN :

Siedzę na korytarzu, na cholernie niewygodnym krześle, ale nie to się teraz liczy. Najważniejsza jest moja Natasha, kocham ją i nic jej się nie może stać. Nie wiem jak i kiedy, ale ta mała osóbka zawładnęła moim światem. Teraz czytelnicy romansideł powinni skakać z radości, a ich przeciwnicy rzygać tęczą, ale wiecie co? Ja nie mam na nic siły, jedyne czego teraz chce to aby, w końcu, jakiś zasrany lekarz lub ktokolwiek wyszedł z tej sali. Jak na czarodziejskie słowo"Sezamie otwórz się", drewniana powłoka przede mną uchyla się, a zaraz potem dostrzegam pielęgniarkę. No w końcu, zrywam się z miejsca i wręcz toruje jej drogę.

-Co z Natashą Stons?- wypowiadam na jednym wdechu, jakby to była moja ostatnia szansa na dowiedzenie się czegoś.

-Nie mogę udzielać takich informacji, zaraz wyjdzie lekarz- no ona sobie chyba jaja ze mnie robi. Mimo to, że jestem wściekły nie próbuję jej zatrzymać, bo nie widzę w tym sensu. CHOLERNE SZPITALE! Po kolejnych minutach oczekiwania znów drzwi się otwierają, a ja znów z nadzieją, lecz nie tak wielką jak ostatnio, spoglądam w ich kierunku. Ożywiam się na widok Natashy z lekarzem, bo dziwi mnie jej widok na nogach, w karetce nie było za ciekawie.

-Co ci jest i czemu nie leżysz?- pytam z wyrzutem.

-Nic mi nie jest, dobrze się już czuję, więc się wypisałam- odpowiada najspokojniej na świecie.

-A to omdlenie to też nic? Wiesz jak się martwiłem, za niedługo mnie musieliby ratować- mówię i przytulam ją z całej siły.

-Pani mąż ma racje, jest pani bardzo osłabiona i powinna leżeć oraz dużo więcej jeść- wtrąca się lekarz, który cały czas tu stał.

-To nie jest mój mąż, tylko szef, a ja jestem na tyle duża aby o sobie decydować. Mogę prosić wypis?- na jej słowa czuję ucisk w klatce piersiowej. Co prawda to za szybko na ślub ale poczułem się jak nic nie znacząca dla niej osoba. Przecież jestem jej chłopakiem, tak?!Nieoficjalnym, ale jej mama o tym nawet wie, też chciałbym ją przedstawić rodzinie, a nie być tylko szefem. Siadam znów na bardzo wygodnej podłodze, przynajmniej lepsze to niż krzesło i przetrawiam słowa Natashy.

NATASHA:

Z wypisem w dłoni wychodzę z pomieszczenia i od razu kieruję się w stronę Jonathana. Powiedziałam, że to tylko mój szef, a widząc reakcje chłopaka  jestem pewna, że go to dotknęło. Brawo idiotko! Ale ja wciąż nie mogę przywyknąć do tego całego związku... No bo pomyślcie- to jest jak w jakimś pieprzonym Kopciuszku, gdzie biedna dziewczyna- ja gubię swój pantofelek, w moim przypadku to raczej zamieszanie z windą, ale mały błąd reżysera i żyjemy długo i szczęśliwie. Zbyt piękne, aby było możliwe, niestety...

-Idziemy?- z dołowania samej siebie wyrywa mnie głos mężczyzny. Kiwam głową i podążam za nim do podziemnego parkingu szpitala, gdzie wsiadamy do auta i odjeżdżamy. Cieszy mnie fakt, że Jonathan nie porusza kwestii mojego wypisu ani omdlenia. Po prostu za dużo pracy i mało czasu. Przez taką głupotę nie chcę straszyć mamy i siostry.- Jesteśmy.- mówi chłopak, a ja odwracam głowę w kierunku szyby.

-Przecież to nie mój dom- mówię i spoglądam na chłopaka.

-Twoja mama wysłała wiadomość, że już są u ciotki, a nie chcę żebyś była sama. Chodź-   mówi i bez krzty entuzjazmu wysiada z samochodu, po czym otwiera nam drzwi do jego willi.     -Chodź coś zjeść.-Już chciałam zaprzeczyć, ale widząc minę Jonathana, odechciało mi się sprzeciwu. Mężczyzna podstawia mi pod nos kanapki z nutellą, które pochłaniam dość szybko. Nawet nie wiedziałam, że byłam głodna. Jonathan przez cały czas patrzy na jakiś punkt na ścianie tym pustym wzrokiem. Postanawiam zaryzykować i pytam:

-Coś się stało?

-Nie nic, poza tym, że moja dziewczyna, a nie chyba asystentka się mnie wstydzi-prawie krzyczy i wychodzi w kierunku salonu. Nie miałam ochoty mu tego mówić, ale chyba muszę.

-Posłuchaj tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie-mówię siadając obok niego na kanapie i uświadamiam sobie, że to zabrzmiało jak w taniej telenoweli, tak jak cały nasz związek.-Ty jesteś przystojny, bogaty i każda dziewczyna oddałaby nerkę tylko po to aby cię zobaczyć, a ja? Jestem nikim i na pewno nie zasługuję na kogoś takiego jak ty.-Kończę i bacznie obserwuję jego reakcję. Na początku wyglądał jakby nic z tego nie zrozumiał, lecz po chwili podnosi mnie na swoje kolana.

-Dla mnie jesteś wszystkim i liczy się tylko to abyś kochała mnie równie mocno jak ja ciebie. Nie potrzebuję dziewczyny, która leci na moją forsę, tylko ciebie. Rozumiesz?- kiwam niepewnie głową.- I nie waż się mówić, że jesteś nikim, bo moja dziewczyna jest wspaniała i mogłaby się o to obrazić.- z uśmiechem na ustach całuje mnie, a ja zatapiam się w tych słodkich ustach.

-Dziękuję- szepcę między pocałunkami.

-Za co?-pyta zdziwiony, lekko się odsuwając.

-Za to, że mnie kochasz- mówię i przytulam się do jego klatki piersiowej. Jonathan całuję mnie kilka razy we włosy, a ja czuję, że tu jest moje miejsce na ziemi. Mój dom, obok mojego CHŁOPAKA!


                 *********************

Tak wiem troszkę pokręciłam.Chciałam dodać dzisiaj kolejny,ale muszę zrobić parę poprawek w poprzednich,aby akcja się zgadzała,więc kolejny dopiero w sobotę.Rozdział dedykuję WSZYSTKIM CZYTELNIKOM! Kto chce następną dedykację niech pisze,bardzo chętnie dodam!KOCHAM i w weekend będę miał też małą niespodziankę dla wielbicieli moich "książek".

-NiktSpecjalny

Milioner, a jednak ma serce!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz