16.KOCHAM CIĘ!

16.7K 731 19
                                    

NATASHA:

Od naszego wyjazdu minęło coś około 2 tygodni. Przez cały ten czas mieliśmy pełne ręce roboty, którą sami sobie zrobiliśmy wyjeżdżając, ale nie żałuję, bo to były miło spędzone dni. Niestety brak czasu oznaczał, że nie dowiedziałam się czy Jonathan coś do mnie czuję, a razcej czy chce ze mną spędzić resztę życia, bo powiedzieć "kocham cię", każdy potrafi, ale stworzyć prawdziwy i trwały związek, to już trudniej. Mam już dość tego, że idąc z nim korytarzem nie mogę pokazać tym wszystkim dziewczyną, które rozbierają go wzrokiem, że Jonathan jest mój. Co do swoich uczuć, to jak już pewnie zauważyliście, nie jestem im obojętna. Nawet nie próbuję wyrzucić ich z głowy, bo po co skoro i tak wrócą ze zdwojoną siłą?Już próbowałam i się nie udało... Lecz naprawdę trudno żyć w niepewności. Choć właściwie to mężczyzna sam powiedział mojej mamie, że jesteśmy razem. Może zrobił to z przymusu? Co do mnie, to przez te dwa miesiące pracy w firmie schudłam, nawet bardzo. Cieszę się z tego strasznie, nie to,        że nie lubiłam swojej figury, ale zawsze mogło być lepiej. No nie? Mama ciągle próbuje mi wciskać jedzenie, na które zwyczajnie nie mam czasu. Być asystentką wielkiego prezesa to praca 24h/7 dni w tygodniu. Nie mogę narzekać, lecz czasem chciałabym odpocząć. Jednak skoro mowa o odpoczynku to chyba muszę go sobie na razie darować. Trzeba wstać, na co bardzo nie mam ochoty. Zwlekam się z łóżka i od razu idę do łazienki, z ubraniami, które przygotowałam wczoraj. Zaczęłam tak robić, bo zdecydowanie zbyt często się spóźniałam.     Gdy doszłam do stanu, w którym mogę pokazać się ludziom, bez wyrzutów sumienia, że się przestraszą i uciekną z wrzaskiem, zeszłam na dół po pomarańcz. Spodziewałam się kolejnego wykładu typu:"Zjedz coś", ale w całym domu panowała grobowa cisza. Dopiero po chwili zobaczyłam kartę: "Ja i twoja siostra pojechałyśmy na tydzień do ciotki. Przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałyśmy, ale strasznie późno wróciłaś. Kocham, mama. PS: Zjedz coś!"-uśmiechnęłam się na ostanie słowa i z pomarańczą w ręce wyszłam z domu, dobrze go zamykając. Nie robiłam tego często, więc wole mieć pewność, że dokładnie go zamknęłam. Droga minęła mi szybko, bo po kilkudziesięciu minutach byłam w swoim gabinecie, pochłonięta pracą. Dziwne jest to, że niby byłam skupiona na papierkach związanych z firmą,      a jakaś część mojego mózgu ciągle myślała o Jonathanie. Tak się w ogóle da? Może powinnam dowiedzieć się czy to normalne... Chyba,że to miłość!

JONATHAN:

Dzisiaj, zresztą jak od dłuższego czasu, jestem w firmie od 7. Po skończeniu kontraktu z Dropin House zdecydowanie moim pracownikom przyda się chwila wytchnienia. Wszystkim zależy na tym, aby to zlecenie się udało. Około godziny 11 postanawiam udać się na wcześniejszy lunch, przed spotkaniem, na którym ostatecznie rozstrzygniemy wszystkie spory z tą firmą i nasza współpraca się zakończy. Co nie powiem, ale mnie cieszy, bo kilkadziesiąt milionów wpłynie na moje konto. Nie jestem materialistą, który myśli tylko ciągle o kasie, ale za coś trzeba żyć i płacić ludziom. Idę korytarzem, obok biura Natashy i zaglądam przez lekko uchylone drzwi. Dziewczyna jak zwykle nie zwraca na nic innego uwagi, niż raporty i inne papiery. Chyba nie tylko mi przyda się coś zjeść.

-Hej, może dasz się wyciągnąć na jakiś szybki lunch przed spotkaniem?- pytam z nadzieją w głosie.

-Wybacz, ale nie mam czasu- mówi, nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem.

-Z tego co wiem, to ja dysponuje czasem moich pracowników, więc bez gadania, wstawaj i idziemy- nie dając jej odpowiedzieć, podchodzę do Natashy i prawie, że podnoszę ją z fotela.

-No ja tu coś robię, dupku- wręcz warczy, lecz ja nawet nie czuję obrazy, bo cieszę się, że w końcu przestała mnie traktować tylko jak szefa i nie boi się, że powie coś nie tak. Chcę, aby dobrze się czułą w moim towarzystwie.

-Ale za to mnie kochasz- odpowiadam z uśmiechem. Chcę, aby to była prawda,                               a gdy w odpowiedzi dziewczyny otrzymuje rumieniec, moja nadzieja wzrasta. Jednak teraz musimy iść coś zjeść aby wytrzymać na spotkaniu.- Musimy już wychodzić.

Droga, zarówno ta do kawiarni jak i do biura założycieli firmy Dropin House mija nam w przyjemnej atmosferze. Gdy tak przyglądałem się Natashy stwierdziłem, że bardzo schudła. Dopilnuję tego gdy będzie już tylko i wyłącznie moja, czyli po dzisiejszej kolacji, na której mam zamiar oficjalnie ją poprosić o to by została moją dziewczyną. Musi zacząć się regularnie odżywiać. A co jeśli się nie zgodzi? Nie, to nie możliwe, przecież mnie kocha! Ale jest cień szansy, że... Kręcę głową, aby odgonić czarne myśli i zauważyłem, że jesteśmy już na miejscu. Wysiadłem z mojego Range Rovera i otworzyłem drzwi mojej (już wkrótce) dziewczynie. Zostaliśmy pokierowani, prze sekretarkę, do sali konferencyjnej.

*2 godziny później *

Negocjacje trwają, już bardzo długo. Jestem wręcz znudzono, natomiast na twarzy Natashy widzę zmieniające się barwy, jakby zaraz miała zamienić się w kameleona.

-Wszystko dobrze?- pytam zaniepokojony.

-Przepraszam, ja za chwilę wrócę- mówi cicho dziewczyna po czym, praktycznie biegiem, wychodzi z pomieszczenia. Chciałem szybciej skończyć, ale przerwał mi pan Kadger.

-Właściwie to by było na tyle. Końcową umowę prześlemy panu do podpisu i to wszystko-         po wymienieniu uścisków z mężczyznami wychodzę, jak najszybciej, w poszukiwaniu Natashy. Domyślam się, że mogła pójść do łazienki, gdzie też zmierzam. Otwieram drzwi, nie zważają na dziwne spojrzenia ludzi, jednak  widok, który zastaję, przeraża mnie.Moje serce się zatrzymuje! Na zimnych płytkach leży mój skarb, a jej twarzy jest blada, że niczym zlewa się z odcieniem glazury.

-Kochanie!- krzyczę podbiegając do dziewczyny. Oddycha, kamień spadł mi z serca.-Dzwońcie po karetkę, a nie stoicie jak kołki!- mówię równie głośno czym przykuwam uwagę większej liczby osób. Mam nadzieję, że ktoś wykonał moje polecenie, bo ja nie mam do tego teraz głowy. Nie pamiętam nawet jak się nazywam. Dla mnie najważniejsza jest teraz Natasha! Jej nie może nic być! Musi ze mną być! Rozumiecie?! MUSI!

-KOCHAM CIĘ!- krzyczę, gdy wolontariusze próbują mnie odciągnąć od mojej księżniczki.-Ja jadę z nią.- Stwierdzam nie dając lekarzowi wyboru.

-Dobrze, ale proszę się uspokoić, bo my musimy działać, a pan nam przeszkadza-  zgadzam się i wsiadam szybko do karetki, gdzie już leży moja Natasha.

-Jonathan- słyszę ciche mruknięcie.

-Kochanie- mówię ocierając łzy. Co z tego, że płaczę?! Mam powód!

-Kocham cię- ledwo co słyszę, a wszystkie maszyny zaczynają piszczeć...

***************

785 słów(bez tego teraz). Mamy dramat time. Nie zabijajcie mnie,bo kto inny wtedy uzdrowi Natashę?A może już jest za późno?!

                                                                          -NiktSpecjalny

Milioner, a jednak ma serce!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz