|19|

1.2K 175 9
                                    

~ Chanyeol

W trakcie przerwy wyszedłem z kolegami zajarać za szkołą. Nie miałem na nic ochoty, a tym bardziej na towarzystwo tych przygłupów. Byli chyba ostatnimi osobami ,z którymi chciałem teraz gadać. Jedynym plusem było to ,że przebywając z nimi chociaż na chwilę zapominałem o Baeku. Po kilku minutach przerwa dobiegła końca ,a ja wróciłem z powrotem do szkoły, podczas gdy reszta moich kumpli postanowiła zerwać się z ostatniej lekcji. Jedynym powodem dla którego nie chciałem iść z nimi na wagary był Baekhyun. Nie było go od kilku dni w szkole, nie odbierał telefonu ,ani nie odpisywał. Chciałem iść do niego po lekcjach i przeprosić za tamto... Nie znosiłem tej rozłąki. Na dodatek nawet nie pojawiał się na zajęciach. Martwiłem się. Po za tym samo to jak się zachowałem nie dawało mi spokoju. Co z tego ,że to nie było w sumie nic takiego... Baeka to zabolało i było mi z tym źle. 

Całą lekcję przesiedziałem ,będąc jakby nie obecnym. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Wszyscy zaczęli jak oszalali wybiegać z klasy ignorując ostatnie słowa nauczyciela. W końcu dzisiaj był piątek. Poczekałem aż klasa stanie się prawie pusta. Dopiero wtedy ,na spokojnie wyszedłem. Skierowałem się w stronę mieszkania ciotki Baeka ,układając sobie wszystko w głowie. Nie zdarzało mi się to zbyt często ,ale byłem odrobinę zestresowany. Wiem z doświadczenia ,że rozmowa na takie tematy z Baekhyunem jest nieco ciężka. 

Po jakichś piętnastu minutach byłem już na miejscu. Zrobiłem krótki wdech ,a następnie wydech i lekko zapukałem. Cisza. Nikt nie otwierał. Postanowiłem zapukać jeszcze raz, ale bez skutku. Z ciekawości nacisnąłem lekko na klamkę, a drzwi momentalnie się uchyliły. Nawet nie liczyłem na to ,że będą otwarte. Wszedłem do środka ,czując dziwny niepokój. Sam nie wiem co było tego przyczyną. Może to przez tą wszechobecną ,nienaturalną ciszę. 

- Baek? - Zawołałem cicho, rozglądając się po mieszkaniu. Skierowałem kroki do jego pokoju. Był pusty. Tak jak i zdawało się całe mieszkanie. Zostawiliby otwarte drzwi? Nagle mój wzrok zatrzymał się na uchylonych drzwiach do łazienki. Pomyślałem ,że to i tak bez sensu ,ale mimo wszystko postanowiłem jednak zajrzeć do ostatniego, nie przeszukanego przeze mnie pomieszczenia. Pchnąłem leciutko drzwi ,a one otworzyły się mocniej z cichym skrzypieniem. Stanąłem jak wryty, a moje nogi zdawały się nagle odmówić mi posłuszeństwa. Moje serce zatrzymało się na moment, następnie zaczynając łomotać jak opętane. Oddychałem tak szybko jakby za kilka sekund miało zabraknąć mi powietrza. Przechodziły mnie ciarki. Ja... Ja nie wierzyłem w to co widziałem. Drżącymi dłońmi przetarłem oczy. To nie był sen. Kurwa, to nie był tylko pierdolony koszmar. Nie wiedziałem co robić. Nie potrafię określić ile okropnych uczuć teraz mieszało się we mnie. Siedział pod ścianą ,a jego głowa opierała się bezwiednie o jasne, pomarańczowe kafelki. Jego lewa dłoń spoczywała na podłodze, skąpana w kałuży krwi. Obraz zaczął mi się rozmywać. Łzy momentalnie spłynęły po mojej twarzy. Nie byłem w stanie złapać oddechu. Podbiegłem do niego i klęknąłem tuż obok ,plamiąc się szkarłatną krwią Baekhyuna. Nie zwlekając dłużej zadzwoniłem po pogotowie. Ledwo wykrztusiłem z siebie cokolwiek. Moje gardło zaciskało się coraz bardziej ,a łzy lały się nieubłaganie po moich policzkach. Zanosiłem się od płaczu. Pierwszy raz czułem coś tak okropnego. Jakby mój cały świat nagle runął. Rzuciłem telefon gdzieś na podłogę, a on upadł na nią z charakterystycznym trzaskiem. Chwyciłem delikatnie Baeka i wziąłem go na kolana. Zacisnąłem jedną dłoń na jego głęboko, poranionej ręce ,chcąc chociaż trochę zatamować krwotok. Drugą podtrzymywałem jego głowę. Twarz Baekhyuna była koszmarnie blada, a co przerażało mnie bardziej nadzwyczaj spokojna. Był lodowaty.

- B-Baek, proszę. - Wyjąkałem. Moje łzy spływały na jego policzki.

- Błagam... Nie rób mi tego! - Krzyknąłem, cały drżąc. Miałem tak cholernie złe przeczucia. Kto wie od jakiego czasu leżał zakrwawiony w łazience. A jeśli... Nie! Nie mogę tak myśleć! Przeklinałem się w myślach. Może jakbym tyle nie zwlekał i przyszedł wcześniej... Może jakbym wtedy niczego nie powiedział... Teraz i tak nie mogę nic zrobić. Czułem jakby powoli, w męczarniach umierała połowa mnie. Ale dlaczego?! Dlaczego znowu chciał to zrobić?! Przycisnąłem go mocno do siebie pragnąć rozpaczliwie jego bliskości. Nagle usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi ,a następnie ujrzałem kilku ratowników medycznych. Wbiegli do łazienki i ostrożnie wyjęli Baekhyuna z moich objęć. Pytali o coś ,ale byłem za bardzo oszołomiony całą sytuacją żeby nawet normalnie kontaktować. Jego szczupła dłoń wyślizgnęła się z mojego słabego uścisku, kiedy go zabierali. Otarłem mocno twarz rękawem i z ogromną trudnością podniosłem się z chłodnej podłogi. Nogi się pode mną uginały. 

- W porządku? - Jeden z mężczyzn złapał mnie za ramię, widząc w jakim jestem stanie. Otrząsnąłem się odrobinę. 

- Da Pan radę jechać z nami? - Pytał spokojnym głosem. Tylko kiwnąłem głową, przełykając ślinę. Przecież musiałem przy nim być. Cały czas nie wierzyłem w to co właśnie się dzieje. Objął moje ramię ,lekko mnie podtrzymując. Szybko znaleźliśmy się już w karetce pogotowia. Kazał mi usiąść z boku i spróbować chociaż trochę się uspokoić. Oddychałem głośno ,z otwartymi ustami. Oparłem dłonie na kolanach. Było mi słabo jakbym sam zaraz miał stracić przytomność. Nie potrafiłem nad sobą zapanować. Zerknąłem kątem oka na lewo. Wokół Baekhyuna stało kilka osób wykonując typowe czynności ratujące. Nie mogłem na to patrzeć. Cały się trzęsłem. Tak cholernie się bałem ,że... Że stracę najważniejszą i najbliższą mi osobę. Gdyby było to możliwe, zrobiłbym wszystko żeby teraz leżeć tam zamiast niego...

Fallen DreamerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz