Lubię deszcz, bo nie widać w nim łez...

1.8K 262 25
                                    

 ~ Chanyeol

- Wszytko okay? - Spytałem, ale nic nie odpowiedział. Podniósł swój ,czarny plecak z ziemi i zaczął dosyć szybko iść w stronę pobliskiego lasku. Oczywiście, poszedłem za nim. Wtedy gdy on robił trzy kroki, dla mnie był to zaledwie jeden. Wiedział, że za nim idę. Nie jest głupi. Wkroczyliśmy na leśną ścieżkę. Nie miałem pojęcia dokąd zmierza, ale szczerze to byłem trochę zaniepokojony. Sam nie wiem co to spowodowało. Spojrzałem w niebo. Chyba zanosiło się na deszcz. Było dosyć ciepło jak na początek lutego. Nie przepadałem za taką pogodą. Ciepło, pochmurno, wietrznie. To nie dla mnie. Wolałem ,gdy było słonecznie. 

- Baekhyun! - Krzyknąłem do niego. Nie chciałem wchodzić wgłąb lasu. Zatrzymał się. Stał do mnie obrócony plecami. Podszedłem do niego bliżej, dopiero wtedy się obrócił. 

- Czego ode mnie chcesz? - Spytał cieniutkim głosem. Pierwszy raz spojrzałem mu w oczy. Były szkliste, ciemne i pełne niepokoju. Cofnął się dwa kroki w tył. 

- Chcę tylko się z tobą zaprzyjaźnić. - Odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem. Nagle poczułem drobną kroplę, spadającą wprost na moje czoło. Odruchowo spojrzałem w niebo, a Baekhyun zrobił to samo. Deszczowe smugi zaczęły przedostawać się poprzez korony drzew, następnie ich gałęzie i najniższe partie, spadając wprost na nas.

- Chodź ze mną. - Złapałem go delikatnie za dłoń. Chciałem zabrać go do siebie. Nie miałem przy sobie nawet parasola. Przemoklibyśmy do suchej nitki. Jednak on wyrwał dłoń z mojego, nie zbyt mocnego uścisku. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Jest bardzo niepewny. 

- Zostaw mnie. - Powiedział, robiąc krok w tył. Zaraz na dobre się rozpada. Na co on czeka?

- Nie zostawię cię tu samego. Zmokniesz. - Mówiłem dosyć szybko. 

- No chodź. - Ponownie chwyciłem jego dłoń. Ciągnąłem go za sobą. Tym razem nie stawiał oporu. Mieszkałem w domu jednorodzinnym ,na nie dużym osiedlu. Było bardzo przyjemne. Lubiłem tą okolice. Szliśmy jakieś dziesięć minut, a i tak zdążyliśmy już zmoknąć. Szybko wyciągnąłem klucz z przedniej kieszeni spodni i otworzyłem drzwi wejściowe. Wszedłem do środka, myśląc ,że Baekhyun wchodzi tuż za mną, ale on nadal stał za progiem, na deszczu. Westchnąłem odrobinę zirytowany i wciągnąłem go za rękę do środka. Zamknąłem drzwi i rzuciłem klucze na szafkę w przed pokoju. Zdjąłem buty i plecak. Byun zrobił to samo. 

- Napijesz się czegoś? - Spytałem z grzeczności, wędrując do kuchni. Pokiwał tylko przecząco głową, a ja i tak wręczyłem mu szklankę z sokiem. Jest bardzo małomówny. Porozumiewał się ze mną prawie wyłącznie gestami. Podążał za mną jak cień. Weszliśmy po schodach na piętro. Tam znajdowały się między innymi sypialnie, moja i moich rodziców. Poprowadziłem go do mojego pokoju. Był dosyć przestronny. Po dwóch stronach, równolegle do siebie ,stały dwa łóżka. Jedno z nich należało do mojej siostry. Jak jeszcze nie studiowała ,dzieliliśmy razem pokój. Teraz miałem go wyłącznie do własnej dyspozycji. Stanąłem przed szafą i otworzyłem ją. Ciuchy ,które miałem teraz na sobie były odrobinę przemoknięte. Panowała grobowa cisza. Miałem wrażenie, że jestem sam. Słychać było tylko dudnienie deszczu o szyby okien. Odwróciłem się za siebie. Baekhyun stał na środku pokoju, wpatrując się w okno. Dostrzegłem delikatny, lekko wykrzywiony uśmiech na jego twarzy. Nie mam pojęcia co teraz sobie wyobrażał, ale musiało być to coś przyjemnego ,skoro się uśmiechał. Wyciągnąłem z szafy swoją czarną bluzę.

- Przebierz się. -  Rzuciłem mu ją. Jednak nie miał takich dziurawych rąk. Trzymał ją i wpatrywał się we mnie bez sensu. 

- No ubieraj, bo się przeziębisz. - Był całkiem przemoknięty i leciutko drżał. Na dodatek chyba przydałaby się mu kąpiel. Pachniał trochę jak mokry pies.  Powędrował powoli do kąta, jak skarcone dziecko i odwrócił się do mnie plecami. Był bardzo skrępowany. Widząc jak bardzo się wstydzi również odwróciłem się tyłem. Jednak ukradkiem na niego zerkałem. Zdjął swoją ,szarą bluzę, która następnie opadła bezwiednie na podłogę. Teraz zaczął powoli podwijać białą koszulkę do góry. Moim oczom ukazał się okropny widok. Jego plecy były przyozdobione mnóstwem krwiaków i drobnych ran. Byłem przerażony. Wyglądał jakby co najmniej został potrącony przez autobus. Nie mogłem ukrywać, że tego nie zauważyłem. Podszedłem do niego kilka kroków bliżej.

- Boże, co ci się stało? - Szybko wsunął na siebie moją, czarną bluzę. 

- Powinien obejrzeć cię lekarz. - Oznajmiłem drżącym głosem. Byłem naprawdę zmartwiony. Sam nie wiem dlaczego się tym tak przejąłem, ale jego stan nie był za dobry. 

- To nic takiego. - Wyszeptał i spuścił wzrok. Włożył wątłe ręce do kieszeni bluzy. 

- Nic takiego? Przecież widziałem. - To było naprawdę chore. Siniaki siniakami, ale musiał być notorycznie bity. Wątpię żeby typki ze szkoły mu to zrobiły. Zazwyczaj kończyło się na szarpaninach, no może kilka razy dali mu w twarz, ale bez przesady. 

- Powinienem już iść... - Wyminął mnie ostrożnie. Jaki jestem taki jestem, ale nie wypuszczę go w takim stanie samego, jeszcze na deszcz. 

- Możesz na razie tu zostać. Moi rodzice wyjechali na kilka dni. - Wytłumaczyłem ,łapiąc go za nadgarstek. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jego widok w mojej bluzie odrobinę mnie bawił. Był ode mnie dużo niższy. Na dodatek Baek był taką drobną chudzinką. Miał posturę szczupłej dziewczyny. 

- Jutro poszukam ci czegoś w twoim rozmiarze. - Zaśmiałem się głośno, ale momentalnie ucichłem, nie widząc żadnej reakcji z jego strony. Przerażał mnie brak jakichkolwiek emocji na jego twarzy. Patrzył mi prosto w oczy. Nigdy wcześniej nie stałem tak blisko niego. Nadal trzymałem jego nadgarstek. Dostrzegłem w nim coś... Coś ,co wprawiło moje serce w szybszy ruch. Co ja w ogóle wygaduję...? 

- Możesz tu nocować, pod jednym warunkiem. - Powiedziałem ,puszczając jego rękę. Otworzył oczy odrobinę szerzej i cofnął się odrobinę to tyłu. Nie mam pojęcia o czym pomyślał, ale wcale nie o to mi chodziło. 

- Jeden uśmiech. - Oznajmiłem, machając przed nim palcem wskazującym. Obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. 

- To jak? - Spytałem, sam szczerząc się jak idiota. Kąciki jego, sino różowych ust uniosły się leciutko ku górze. Jego uśmiech wydawał mi się niewyobrażalnie szczery. 

- Powinieneś robić to częściej. - Zaśmiałem się krótko i poczochrałem go delikatnie po włosach. 



Fallen DreamerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz