Teraz już będziesz bezpieczny...

1.8K 231 22
                                    

~ Baekhyun 

Wtedy na polanie... Dałem upust mojej słabości. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie mogłem tego powstrzymać, ale starałem się. Gdy mnie dotknął... Nigdy nikt nie obchodził się ze mną w taki sposób. Nie miałem pojęcia co to delikatność i troska, ale odniosłem wrażenie, że to właśnie jest to uczucie, którego doznałem wtedy. 

Na tym placu zabaw, gdy się rozpłakał, wydał mi się taki naturalny i szczery. Nigdy nie widziałem osoby płaczącej, zawsze to ja nią byłem. Po chwili gwałtownie wstał, mocno przecierając oczy. 

- Chodźmy coś zjeść. - Oznajmił z uśmiechem i zrobił kilka kroków przed siebie. Jednak ja nadal siedziałem na huśtawce. Za chwilę spostrzegł, że nie idę za nim i zrobił to co zwykle. Podszedł do mnie bliżej i chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie lekko za sobą, a ja automatycznie wstałem. Wędrowaliśmy powoli w stronę jego domu. Czułem na sobie dziesiątki spojrzeń. Ludzie gapili się na mnie ,jakby nigdy wcześniej nie widzieli kilku siniaków. Trzymałem się bardzo blisko Chanyeola. Czułem się przy nim coraz bezpieczniej. Ściskałem mocno jego dłoń, odwracając wzrok od osób ,które patrzyły na mnie jakby z pogardą. Wreszcie znaleźliśmy się u niego. Szybko przekroczyłem próg domu i odetchnąłem z ulgą. Zsunąłem plecak z ramion. Stałem pod ścianą w przed pokoju. 

- Poczekaj ,tylko pójdę po kasę. - Powiedział, rozglądając się po holu, jakby czegoś szukał. Nie chciałem znowu wychodzić na zewnątrz. Za to chciałem zapaść się pod ziemię pod wpływem tych szyderczych uśmiechów i spojrzeń. Po chwili wrócił z czarną torbą przewieszoną przez ramię. Poprawił kaptur swojej bluzy i chwycił za klamkę od drzwi wejściowych. 

- Idziemy? - Spytał z uśmiechem, a ja spuściłem głowę w dół i nasunąłem na nią kaptur. Westchnął cicho ,po czym podszedł do mnie odrobinę bliżej. Uniósł moją twarz ku górze i zsunął kaptur z mojej głowy. Przeczesał moje włosy delikatnie ręką. Musnął moje czoło palcami, układając grzywkę. Patrzyłem prosto na niego, za to on skupiał się teraz na moich włosach. Miał lekko rozchylone usta. Gdy skończył, pogładził lekko moje policzki zewnętrznymi częściami dłoni. Uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za rękę. Nasze palce splotły się ze sobą. Wyszliśmy. Co dziwne czułem się teraz o wiele pewniej. Tak dawno nie byłem w centrum. Moje drogi ograniczały się zawsze tylko do szkoły i z powrotem. Wszędzie było pełno ludzi co trochę mnie przytłaczało. Weszliśmy do jakiejś, niedużej restauracji. Czułem się źle z tym ,że Chanyeol tyle dla mnie robił, a ja nie wiedziałem nawet jak mam się mu odwdzięczyć. Nie chciałem żeby płacił za mnie. I tak już bardzo mi pomógł. W sumie to nawet nie byłem głodny. Bardzo mało jadłem. Odzwyczaiłem się od tego. Park wybrał stolik nieco na uboczu. Stał w kącie, trochę dalej niż reszta. Wiem, że zrobił to ze względu na mnie, żebym czuł się bardziej komfortowo. Usiedliśmy, a ja spuściłem wzrok w dół. Jakaś dziewczyna kilka stolików dalej , cały czas się na mnie patrzyła. Nawet nie udawała, że tego nie robi. Otwarcie gapiła się wprost na mnie, bez żadnego skrępowania. Szeptała coś do chłopaka, który siedział obok. Uśmiechała się pod nosem. Chanyeol obrócił się za siebie i spojrzał na chichoczącą parę. 

- Nie przejmuj się nimi. - Powiedział z pogardą w ich kierunku, po czym uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Odrobinę niepewnie, również posłałem mu uśmiech. 

~ Chanyeol  

Był do prawdy śliczny ,gdy się uśmiechał. Chciałem sprawić żeby uśmiech częściej gościł na jego twarzy. W głowie krążyło mi mnóstwo myśli. Nie mogłem dopuścić do siebie faktu, że tak bardzo polubiłem tą biedną sierotę. Nie mam pojęcia kiedy to się stało. Spędziłem z nim zaledwie dwa dni. Nawet nic o nim nie wiedziałem, ale ślady na jego ciele mówiły same za siebie. Dużo przeżył. 

Chyba nie miał ochoty nigdzie iść. Z knajpy wróciliśmy od razu do mnie. Nie chciałem dłużej ciągać go po mieście na siłę. Nigdy nie spędzałem w ten sposób weekendu. Miałem sporo nie odebranych połączeń od kumpli. Nie byłem tym jakoś specjalnie przejęty. Chyba pierwszy raz w życiu nie zależało mi na tym, żeby się zabawić. Coraz bardziej docierało do mnie jak w ogóle mogłem się o coś takiego założyć. Zerwę ten chory układ jak najszybciej się da. 

Byliśmy już u mnie. Siedzieliśmy w ciszy ,w moim pokoju, na przeciwko siebie. Zastanawiałem się jak zacząć rozmowę ,żeby go nie zrazić, ale dowiedzieć się w końcu czegoś więcej. Drapał lekko swoją lewą rękę, wpatrując się w okno, za mną. Było dosyć wietrznie. Czubki drzew delikatnie chwiały się na boki, a on bacznie śledził je wzrokiem. Po chwili wstałem i usiadłem obok niego ,na łóżku mojej siostry. Chwyciłem rękę, którą wcześniej muskał palcami. Patrzył na mnie nie pewnie, ale nie protestował. Odruchowo ,delikatnie podwinąłem rękaw bluzy do góry. W okolicy jego nadgarstka i jeszcze wyżej widniały zasklepione blizny. Przejechałem po nich ,opuszkami palców i spojrzałem wprost na niego. Nasze spojrzenia się spotkały, a on wyrwał delikatnie rękę z mojego uścisku i naciągnął rękaw bluzy, tak bardzo, że zakrywał jego dłoń. 

- Dlaczego próbowałeś to zrobić? - Spytałem z wyrzutem. Nie mogłem zrozumieć jak można nie chcieć dłużej żyć. Samobójstwo nigdy nie przeszłoby mi przez myśl. Spuścił głowę w dół i schował twarz w dłoniach. Było mi go tak strasznie szkoda, ale nie wiedziałem jak mogę mu pomóc. Czułem ogromną bezradność. Przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej i objąłem go niepewnie, a on oparł głowę na moim ramieniu. Odniosłem wrażenie, że zanim to zrobił odrobinę się zawahał. Przyciskałem go delikatnie do siebie, a drugą ręką gładziłem go po głowie. Po chwili usłyszałem ciche siorbanie. Musnąłem dłonią jego policzek ,który był lekko wilgotny. 

- W moim domu nie działo się za dobrze... - Zaczął, odsuwając się ode mnie odrobinę. Ocierał lekko policzki z łez. Nie wierzę, nareszcie się trochę otworzył. Teraz nie mogę tego schrzanić. Muszę się wreszcie czegoś o nim dowiedzieć. Nagle umilkł. Nie mówił dalej. 

- Możesz mi zaufać. - Oznajmiłem żeby jeszcze bardziej przekonać go do siebie. Spojrzał na mnie ,swoimi zapłakanymi, szklistymi oczami. 

- Moja matka cały czas piła. Z resztą... Ojczym też często nie bywał trzeźwy. - Westchnął ,po czym kontynuował. 

- Oboje się na mnie wyżywali... W sumie to bardziej ojczym. Ona tylko krzyczała, ale on... - Zaciął się. Widziałem ile uczuć go to kosztuje. 

- Nie musisz o tym mówić ,jeśli nie chcesz. - Powiedziałem, chociaż byłem tego ciekaw, ale póki co to brzmiało strasznie. Wyobrażałem sobie co musiał tam przeżywać. Pewnie nie miał w nikim oparcia. Dziwiłem się, że nikomu o tym nie mówił. 

- Bił mnie. Codziennie. - Mówił cicho, drżącym głosem. 

- Czasem przychodził do mnie w środku nocy... I... - Łzy ponownie spłynęły, po jego bladych policzkach. Domyślałem się co miał zamiar powiedzieć. Nie chciałem usłyszeć tego z jego ust. 

- Gwałcił mnie. - Skończył, na dobre zalewając się łzami. Te słowa mną wstrząsnęły. Wiedziałem, że był bity, ale... Nie miałem pojęcia ,że był też wykorzystywany. To okropne. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tego typu sytuacją. Teraz patrzyłem na niego całkiem inaczej. Miałem ochotę przyłożyć wszystkim ,którzy wcześniej z niego drwili. W tym sobie. Jak mogłem tak go oceniać, nie wiedząc ile przeszedł. Było mi wstyd. Czułem się strasznie. Brak słów. Baek wydawał mi się taki niewinny i bezbronny. Przechodził mnie dreszcz przerażenia i za razem obrzydzenia, gdy wyobrażałem sobie to wszytko. Zakrywał twarz dłońmi i szlochał. 

- Nie pozwolę żeby ktoś znowu cię tak skrzywdził. - Powiedziałem bardzo pewnie ,ponownie przysuwając go bliżej. Tym razem wtulił się we mnie bardzo mocno, zawieszając ręce na mojej szyi. Pragnąłem już zawsze mieć go w ramionach, tak blisko siebie. Nie chciałem żeby znowu działa mu się krzywda. Dopilnuję żeby teraz już był bezpieczny.  

Fallen DreamerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz