Każdy pocałunek jest jak obietnica.

1.6K 220 26
                                    

~ Baekhyun

Szedłem do szkoły z obawami, że będzie jak zwykle. Głupie odzywki, wyśmiewanie mnie, szturchanie, bicie... Tymczasem nie usłyszałem nawet jednego przezwiska w moją stronę. A więc tak to jest nie czuć strachu ,że za raz ci się oberwie. Szedłem szkolnym korytarzem jak nigdy. Zawsze chowałem się po szkolnych toaletach albo siedziałem gdzieś pod ścianą, zwinięty w kłębek. Jak już, poruszałem się bardzo blisko ścian, praktycznie się o nie ocierając. Teraz szedłem środkiem, w raz z Chanyeolem. Nie odstępowałem go ani na krok. Bałem się. Tylko ,gdy był tuż obok mnie czułem się w miarę bezpieczny. Za chwilę mieliśmy skończyć zajęcia. To byłoby nie możliwe, żeby jednak obyło się bez żadnych przykrych incydentów. Ostatnia lekcja. Fizyka. Nauczyciel tłumaczył jakieś brednie, nie przejmując się tym, że prawie nikt go nie słucha. Miał to gdzieś, chciał tylko odbębnić swoje. Siedziałem w jednej ławce z Chanem i bazgrałem coś długopisem po zeszycie. Jeśli ten idiota kilka ławek dalej nie wiedział, że widzę jak gapi się na mnie od dwudziestu minut ,to się mylił. To był ten sam koleś ,który wtedy chciał mnie zlać pod szkołą, ale Yeol go powstrzymał. Bałem się, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Co chwilę wymieniali się spojrzeniami z Chanyeolem. Nagle rozbrzmiał dzwonek, kończący dzisiejsze lekcje. Całkowicie się tego nie spodziewając, zadrżałem lekko, po czym zamknąłem zeszyt. Ten ciemno włosy chłopak zaczął podążać w naszym kierunku, prześlizgując się sprawnie między ławkami.

- Ej, Chanyeol! - Rzucił, stojąc już obok nas. Chan spakował książki to plecaka i wstał z krzesła. Był od niego wyższy prawie o głowę. Spojrzał na chłopaka ze znudzeniem.

- Nie wiedziałem, że schodzisz na psy... Zadając się z tym czymś. - Wskazał na mnie ręką. Chan zrobił krok w przód, niebezpiecznie na niego napierając. Bałem się ,że wyniknie z tego jakaś bójka.

- Spójrz na siebie. - Odpowiedział z pogardą, po czym spiorunował go wzrokiem, a tamten cofnął się odrobinę w tył.

- Nie warto. - Oznajmiłem cicho, łapiąc go za rękę. Pociągnąłem go odrobinę w swoim kierunku. Momentalnie ochłoną. Chłopak nie odezwał się już ani słowem. Wyszliśmy z klasy. Zawiesił rękę na moim ramieniu i jakby z dumą, wyprostował się, wypinając pierś do przodu. Uśmiechnąłem się na ten widok. Był takim ,moim ochroniarzem, co wydało mi się trochę zabawne jak i urocze.

- Z czego się tak cieszysz? - Spytał zdziwiony. Pokiwałem tylko głową na boki, a mój uśmiech stawał się coraz szerszy. Westchnął i docisnął mnie bardziej do siebie. Wydawało mi się jakby traktował mnie jak młodszego brata. Co wcale mi nie przeszkadzało. Ostatnie dni, bez wątpliwości były najlepszymi dniami w moim nędznym życiu.

~ Chanyeol

Nigdy nie zrozumiem o co w sumie wszyscy rzucali się do Baeka. Nawet go nie znali. Po za tym przecież był taki cichy, nieśmiały i nikomu nie zawadzał, a jednak. Musiałem trochę wyluzować... Strasznie się wpieniałem, gdy ktoś na niego najeżdżał.

Wyciągnąłem klucze żeby otworzyć drzwi wejściowe od domu. Moje ręce lekko drżały, dlatego zajęło mi to dłuższą chwilę. Już dawno nie piłem alkoholu ,ani nie paliłem. Rzadko zdarzało mi się spędzić cały weekend bez żadnej z tych rzeczy. Weszliśmy do środka. Rzuciłem plecak niedbale na ziemię, a Baek postawił swój pod ścianą. Nerwowo obszukałem swoje kieszenie, w nadziei, że znajdę tam chociaż jednego papierosa. Niestety... Tylko moja, czarno-czerwona zapalniczka. Baek przyglądał się mi ze zdziwieniem.

- Poczekaj tu chwilę. - Powiedziałem, po czym wszedłem na drugie piętro. Znalazłem fajki w kieszeni jednej z moich bluz. Zbiegłem pospiesznie po schodach i chwyciłem za klamkę drzwi.

- Dokąd idziemy? - Spytał, trochę zaniepokojony.

- Zobaczysz. - Odpowiedziałem krótko, a on powoli przekroczył próg domu. Zamknąłem drzwi i skinąłem głową żeby podążał za mną. Wiem, że pewnie i tak by to zrobił. Za osiedlem na którym mieszkałem znajdował się park. Zmierzałem właśnie w jego kierunku. Był odrobinę zaniedbany. Zawsze chodziłem tam zapalić. Nie mogłem przecież robić tego w domu. Gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że palę chyba by mnie zabili... Jeśli już się nie domyślali. Traktowali mnie nadal jak małego chłopca. Mam siedemnaście lat do cholery... Po chwili byliśmy już w parku.

- Co to za miejsce? - Spytał ,rozglądając się wokół, a ja wyciągnąłem zapalniczkę z kieszeni spodni. Szybko odpaliłem cienkiego papierosa.

- Palisz? - Pytał, patrząc wprost na mnie. Głęboko zaciągnąłem się papierosem i wypuściłem dym, który unosił się tuż obok jego zdziwionej twarzy.

- Tylko czasem. - Powiedziałem, opierając się o jedno z drzew.

- To nie służy zdrowiu, wiesz o tym prawda? - Podszedł do mnie bliżej. Patrzył mi głęboko w oczy.

- Tak się o mnie martwisz? - Spytałem z zalotnym uśmiechem i ponownie się zaciągnąłem. Zrobił jeszcze kilka kroków w przód. Teraz dzieliło nas już tylko kilkanaście centymetrów. Wypuściłem drażniący dym wprost na jego twarz, a on zakaszlał kilka razy, machając ręką przed moimi oczami. Zaśmiałem się krótko, a on patrzył na mnie jakby był odrobinę zirytowany moim zachowaniem. Nagle wyjął resztkę papierosa z mojej dłoni i rzucił ją na ziemię. Następnie przydeptał ją mocno czubkiem swojego, czarnego trampka. Spojrzał na mnie jakby z dumą, że mi się postawił. Uśmiechnąłem się szeroko. W tej właśnie chwili poczułem dziwne uczucie, jakby wszytko wewnątrz mnie wirowało. Zrobiłem pół kroku w przód i położyłem dłoń na jego karku. Wyraz jego twarzy momentalnie uległ zmianie.

- Co robisz? - Spytał, lekko zaniepokojony. Nie byłem pewien do tego co zamierzałem zrobić, ale bardzo tego chciałem. Przyciągnąłem go bardziej do siebie, a on opadł lekko na moją klatkę piersiową. Oparł na niej dłonie i patrzył mi prosto w oczy. Powoli zbliżyłem do niego moje usta, cały czas obserwując jego reakcję. Nie chciałem robić niczego na siłę. Przymrużył lekko oczy i również odrobinę się zbliżył. Czułem, że też tego chce. Po chwili nasze usta wreszcie się złączyły. Pocałowałem go bardzo delikatnie i krótko, ale włożyłem w to bardzo dużo uczuć. Trzymałem dłonie na jego talii. Chciałem zrobić to ponownie, ale odepchnął mnie od siebie. Stanął kilka kroków ode mnie, odwrócony tyłem. Schował twarz w dłoniach. Nie mam pojęcia co było powodem takiego zachowania. Odniosłem wrażenie, że chciał tego tak samo jak ja. Podszedłem do niego bliżej i stanąłem centralnie przed nim.

- Przepraszam. - Powiedziałem, unosząc jego podbródek nieco wyżej. Milczał.

- Wracajmy już... - Powiedziałem ,podając mu rękę, a on po prostu mnie wyminął. O co mu do cholery chodzi? Włożył dłonie do kieszeni bluzy i zmierzał w kierunku mojego domu. Tym razem to ja podążałem za nim.

Fallen DreamerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz