Rozdział 16

450 40 8
                                    

Siedziałam w osłupieniu dobrą minutę. Skąd on tu się wziął ?  Skąd wie gdzie mieszkam ? Co on tu robi ? czemu kazał mi się spaować ? O co mu do cholery chodzi ? Najpierw kazał mi spieprzać a teraz nie dość że sam przychodzi do mojego domu to ponadto każe mi się z niego wynosić ! Bipolarny dupek.  Jak ja go nienawidze ! Ugh...

Jednak coś mi podpowiadało że powinnam go posłuchać. Więc jak najszybciej wyjęłam z szafy torbę podróżną i spakowałan najpotrzebniejsze rzeczy.
Po chwili z torba w ręku zeszłam po schodach.  Ku mojemu zaskoczeniu przy drzwiach wejściowych stał Ross , Rick i Caroline. No ok...to wyjaśnia skąd blondyn wiedział gdzie mieszkam. Ale co tu Rick ?
- hej ? - odezwałam się po dłuższej chwili.  - co wy tu robicie? Czy ktoś może mi łaskawie wytłumaczyć co tu się do cholery dzieje ?
- ja ci powiem co tu się dzieje głupia smarkulo. Ta banda dzieciaków wymyslila sobie ze cie stąd zabiorą.  Chcą pobawić się w super bohaterów.  Tylko zapomnieli o tym że jesteś moją.  To ja zadecyduje kiedy się stąd wyprowadzisz.  Ale możesz mieć pewność że szybko to nie nastąpi.  Rozumiesz ?!- i w tym momencie uderzył mnie w policzek. Miałam wrażenie jakby mnie policzek palił.   Nie zdazylam nawet mrugnac a Ross i Rick rzucili się na niego. Zaczęli omijać się pięściami.  Działo się to tak szybko .. byłam w takim szoku aż zapomniałam jak się nazywam . Kiedy Caroline złapała mnie za rękę, nagle oprzytomnialam. Podeszłym do Rossa z zamiarem oderwania go od ojca. Balam się że coś mu się stanie. Nie chcialam tego. Modlili się aby wyszedł z tego cało.  Nie wiem czemu ale zależało mi teraz na jego bezpieczeństwie bardziej niż na własnym. 
- Ross ! Błagam cie odpusc. Zostaw go w spokoju ! - krzyknęła najgłośniej jak tylko potrafiłam.  Zadziałało.  Zwrócił na mnie uwagę.  Widziałam zaskoczenie w jego oczach. 
- czy ty jesteś normalna ? Chcesz żebym dał spokoj człowiekowi który zniszczył ci życie i traktował jak worek  treningowy ? Za coś takiego powinien dostać karę śmierci.  Nie zasłużył na to by żyć.  - nie mogłam w to uwierzyć.  Ross tak bardzo się mylił..nic nie rozumiał.
- A czy ty naprawdę myślisz że chodzi mi o niego  ? Powiedziałam abyś przestał bo boję się o ciebie a nie o niego- powiedziałam cicho. Czułam napływają ce do oczy łzy lecz nie przejęła się nimi za bardzo. Było mi teraz obojętne czy ktoś je zobaczy. - powiedziałeś że za zniszczenie mi życia powinien dostać karę śmierci.  Ale co z tobą? Ty też to robiłeś i nadal robisz. I to celowo.  A jednak o sobie nie wspomniałeś.  Tak samo jak on jesteś winny za mój stan fizyczny jak i psychiczny. Tak samo jak on bilet mnie bez opamiętania.  Tylko różnica pomiędzy wami jest taka że tobie to sprawiało przyjemność.  -ostatnie zdanie z ledwoscia dałam radę dokończyć.  Kiedy przełożyła dłoń do bolące policzka, poczułam mokra ciecz. Byłam cała zalana lzami- zraniles mnie tak samo jak on. Nawet bardziej. I nigdy Ci tego nie wybacze.  Jesteś takim samym ty ranem jak mój ojciec

Prosze...Poznaj Mnie !Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz