16

6.9K 360 27
                                    

Chris:

Od dłuższego czasu próbuje dodzwonić się do Alice ale nie odbiera. Martwię się o nią. Jeśli znowu coś się jej stało? Na szczęście kończę na dziś pracę, więc spokojnie mogę odwiedzić ją. Zabieram swoją teczkę, telefon i marynarkę. Wychodzę z pomieszczenia kierując się w stronę windy ale czyjś głos mnie zatrzymuje.

-Ej, Chris. Zaczekaj! -zawołał mnie mój kumpel Matt.

-No, co stary, tylko szybciej bo spieszę się.

-Słuchaj, czy coś się stało po między tobą a Alice? -byłem zaskoczony tym pytaniem.

-Matt, ja nie widziałem się z nią od dłuższego czasu. -zrobił zdziwioną minę.

-Przecież dziś, przyszła tutaj i mówiła, że idzie do ciebie do biura. -co? To dlaczego ona nie weszła do środka?

-Słuchaj nie wiem o co, chodzi. Pojadę do Alice i wyjaśnię to wszystko. Na razie stary. -pożegnałem się i wszedłem do windy, którą zjechałem na sam dół.

***

W domu u niej nikogo nie zastałem. Wsiadłem z powrotem do samochodu i oparłem twarz na kierownicy zastanawiając się gdzie mogłaby się podziewać. Szkoła odpadła, ponieważ skończył się rok szkolny, pobliski park również, bo sprawdzałem. Jedyną opcją była jeszcze przyjaciółka Alice, Amy. Wiedziałem gdzie mieszka, ponieważ nie raz podwoziłem mojego skarba do niej. Ruszyłem z piskiem opon w tamtą stronę, z myślą, że jednak tam będzie.

Alice:

-Ciii... Już spokojnie Ali. -moja przyjaciółka próbowała mnie pocieszyć ale ja nie mogłam opanować łez płynących po mojej twarzy.

-Ale, jak on tak mógł? Przecież mówił, że kocha tylko mnie i... -wychlipałam.

-No, już nie płacz. Pewnie nie był ciebie wart. -powiedziała i uśmiechnęła się. -A, teraz idź pod prysznic, bo wyglądasz koszmarnie no, i nie najlepiej pachniesz. -zaśmiała się a ja razem z nią. Zrobiłam jak kazała i już po chwili znalazłam się w pomieszczeniu.

Gdy woda spływała po moim ciele, czułam się jakbym odżyła. W tedy czułam jakby wszystko co w sobie dusiłam nagle ze mnie zeszło. Poczułam się wolna i tylko tam mogłam zapomnieć o wszystkich nieszczęściach, które mnie spotkały. To, naprawdę miłe uczucie ale kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości. Osuszyłam się i włożyłam na siebie ubrania, które dała mi Amy. Krótkie spodenki, biały podkoszulek i letni sweterek. Włosy spięłam w luźnego koka, niektóre włoski opadały mi na twarz.

***

Miałam dziś zostać na noc u mojej przyjaciółki ale postanowiłam, że wrócę do domu. Moi rodzice pojechali razem na krótki urlop z czego jestem zadowolona, bo będąc sama w mieszkaniu mogę robić co mi się żywnie podoba. Rozmyślałam, tak idąc chodnikiem, do domu. Nagle jakieś auto zwolniło przy mnie a ja dobrze wiedziałam kto siedzi za kierownica. Przyśpieszyłam kroku na co on zrobił to samo tyle, że samochodem. Zaczęłam biec ale on wysiadł z maszyny i pobiegł za mną. Niestety udało mu się mnie złapać.

-Puść mnie, to boli. -powiedziałam do niego gdy złapał mnie mocno za nadgarstek.

-Byłaś dzisiaj, u mnie? -zapytał z nieokreślonym wyrazem twarzy. Nic nie powiedziałam byłam zbyt wściekła na niego aby zamienić z nim choćby jeno słówko.

-Po dobroci, nie chcesz, to proszę bardzo. -zaśmiałam się na jego słowa po czym on przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczęłam walić pięściami w jego plecy ale on jakby nic nie czuł szedł dalej.

Posadził mnie na miejscu pasażera i zapiął pasy na co prychnęłam pod nosem. Obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Patrzyłam się w prost a on wpatrywał się we mnie z nadzieją na jakiekolwiek wyjaśnienia. Było cicho, aż za cicho. Bałam się tej ciszy ale niech on pierwszy zacznie się tłumaczyć, bo ja nie mam z czego.

-Powiesz coś? Czy nadal będziesz siedziała z obrażoną miną. O ci chodzi? -kompletnie nie zwracałam na niego uwagi. Założyłam ręce i obróciłam twarz w stronę bocznego okna.

-Dobra. Nie to nie. Ale na pewno na noc nie wrócisz do domu. -że, co? Obróciłam gwałtownie głowę w jego stronę nic się nie odzywając ale on tylko uśmiechnął się zwycięsko. Ruszył a ja wlepiłam z powrotem wzrok w szybę usypiając przy tym.



***

Chris:

Zaparkowałem samochód pod drewnianym, dużym domkiem, który znajdował się na pobrzeżach miasta, w lesie nie daleko jeziorka. Spojrzałem na Alice, która nic nie mówiła i nie wkurzała się.

-Jesteśmy na miejscu. -powiedziałem ale ona nawet nie spojrzała w moją stronę za to coś pomruczała sama do siebie.

Wyszedłem z auta i poszedłem otworzyć jej drzwi. Moja maleńka sobie słodko sapała, co było widać po cieknącej z jej ust ślince. Wytarłem ją chusteczką i delikatnie jak tylko umiałem wyjąłem ją z samochodu.

Wszedłem z nią na rękach do ciepłego pomieszczenia. Nadal nie mogłem oderwać od niej wzroku była taka piękna. Tylko moje myśli zaprzątało to, dlaczego zachowuje się tak dziwnie. Przecież nic jej nie zrobiłem. Chyba nie?

Położyłem ją leciutko na łóżku w mojej sypialni i przykryłem szczelnie kocem. Robiło się późno i ciemno a noce w tym miejscu bywają naprawdę chłodne. Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając ją samą pogrążoną w śnie a sam zeszłem na dół po to by przyrządzić jakąś kolacje dla nas obojgu. Z pewnością jak otworzy swoje śliczne oczka poczuje się głodna. Dlatego, też zabrałem się do gotowania.





***************

Ok, dziś taki rozdziałek, może krótki ale ważne, że jest. Podobał się Wam? Jeśli tak to nakłaniam Was do gwiazdko-wania i komentowania.

Dziękuje Bardzo za Tyle wyświetleń jakimi obdarzyliście moją książkę i za To, że przez Was mam taki dobry humorek, każdego dnia.

Kochani, nie zanudzam Was już dłużej i miłego tygodnia Wam życzę.

25gwiazdek + 9 komentarzy = następny rozdział Do zobaczenia Skarby Moje





Szef Mojego TatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz