two

816 101 30
                                    

Następnego dnia Luke zjawił się w szkole, choć tego nie chciał. Zależało mu na wzorowej frekwencji, dlatego zawsze uczęszczał na zajęcia. Modlił się w duchu, że tym razem nikt go nie zaczepi, lecz sam w to wątpił. Wszedł do klasy i odetchnął siadając w ławce. Miał to szczęście, że Michael był rok starszy i nie miał z nim lekcji. Na policzku blondyna widoczny był dość duży siniak, który pojawił się tam po wczorajszym wydarzeniu. Minęły trzy lekcje. Hemmings miał dobry humor, bo jeszcze ani razu nie spotkał tamtych. Szedł korytarzem do klasy od języka angielskiego. Nagle usłyszał śmiech. Miał pewność, że osoba śmieje się z niego. Obejrzał się za siebie i zobaczył trochę wyższego od siebie Clifforda. Westchnął cicho. Miał dość tego wszystkiego.

- O, co tam masz? - czerwonowłosy podszedł do młodszego chłopaka zabierając mu plecak. Włożył rękę do środka i zaczął szukać czegoś ciekawego - Książki, książki, hm, o - uśmiechnął się - Telefon - wziął urządzenie do ręki. Luke spojrzał na niego przestraszony.

- Nie, zostaw - wyciągnął rękę po telefon, ale nie dostał go z powrotem. Mógł się domyślić, że tak będzie.

- Chciałbym taki - stwierdził oglądając iPhone'a z każdej strony, a następnie rzucił go na podłogę i zdeptał - Ojej, chyba się zepsuł - zaśmiał się i odszedł. W koło stało parunastu uczniów, którzy śmiali się z losu Luke'a. Chłopak szybko podniósł telefon, a raczej jego części i zniknął wewnątrz klasy. Przecież mama zabije go za to.

Michael z kolei, postanowił nie pójść na lekcję. Udał się do męskiej toalety i wyjął papierosa oraz zapalniczkę z kieszeni. Odpalił go i wziął między wargi, zaciągając się dymem. Zastanawiał się co zrobić, żeby poniżyć Luke'a jeszcze bardziej. W sumie, sam nie wiedział dlaczego zachowuje się w ten sposób. Luke nic mu nie zrobił, ale mimo to, lubił się z niego śmiać. Sprawiało mu to przyjemność i czerpał z tego satysfakcję. Uśmiechnął się pod nosem wiedząc już co zrobi. Zgasił papierosa na swojej skórze i wrzucił go do sedesu. Opuścił łazienkę. Usiadł obok drzwi od klasy, w której zajęcia miał blondyn i czekał grzecznie na dzwonek. Gdy rozległ się jego dźwięk, a drzwi do klasy otworzyły się, Clifford uniósł głowę wypatrując Luke'a. Kiedy ten wyszedł z klasy, Mike podstawił mu nogę.

- Uważaj jak chodzisz idioto - uśmiechnął się sztucznie patrząc na trochę niższego od siebie chłopaka.

Luke podniósł się z podłogi nie chcąc, żeby ktoś zauważył, że go boli. Popatrzył na siedzącego na podłodze Michaela zaszklonym wzrokiem.

- Co? Teraz nie będziesz się odzywać? - rozbawiony Michael uniósł brwi. - Na twoim miejscu poszedłbym pobiegać, wydaje mi się, że ważysz za dużo - stwierdził, przyglądając mu się zniesmaczony. Luke'a to zabolało, nawet bardzo. Nawet nie zauważył, kiedy jego policzki stały się mokre od łez. - Nie wstydzisz się tak pokazywać? - kontynuował Mike, wstając z podłogi. - Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół, a tym bardziej chłopaka, czy czegoś tam - machnął ręką. Hemmings patrzył na niego zapłakany. Wierzył w każde jego słowo, a to wszystko wpłynęło niekorzystnie na jego samoocenę, która i tak nie była zbyt wysoka. Postanowił, że nie zje już nic więcej, żeby schudnąć i lepiej wyglądać. Może wtedy Michael zacznie postrzegać go inaczej?

Wycofał się i pobiegł do łazienki. To miejsce, w którym często płakał. Tak było i tym razem. Wiele razy rozważał przeniesienie się do innej szkoły, ale nie miał ochoty codziennie jeździć na drugi koniec miasta. Pozostało mu męczenie się tutaj.

***

Po lekcjach Luke wrócił do domu. Rodziców nie było, typowe. Poczłapał do swojego pokoju i uruchomił laptopa, następnie wchodząc na Twittera. Potajemnie był fangirl, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. I tak było już dużo powodów do nabijania się z niego. Chłopak opisał wszystkie zdarzenia z dzisiejszego dnia na swoim koncie. Lubił to, że tutaj mógł być sobą. Nikt go nie oceniał, ani nie wyśmiewał. To był taki jego "drugi świat". Mógł w spokoju zachwycać się zdjęciami Justina Biebera bez koszulki.

Spojrzał za okno. Na dworze było już ciemno. Przeniósł wzrok na ekran laptopa. Kontynuował przeglądanie swojego timeline, aż usłyszał pojedyncze puknięcie w okno. Natychmiast zapalił lampkę i rozejrzał się. Dźwięk powtórzył się jeszcze kilka razy. Blondyn wstał i podszedł do okna. Otworzył je, wystawiając głowę na zewnątrz. Spostrzegł dobrze znaną mu sylwetkę na podjeździe. Osoba chwiała się. Wyglądała na pijaną. Chłopak zmarszczył brwi.

- Michael? - spytał niepewnie.

- Tak, to ja - wymamrotała osoba z dołu. Teraz Luke mógł śmiało stwierdzić, że jest to Michael, w dodatku pijany.

- Znowu chcesz się ze mnie pośmiać? - Hemmings zaśmiał się smutno, na co Michael pokręcił głową.

- No bo wiesz... - zaczął Clifford, gestykulując rękoma - Ja chciałem, no ten, cię przeprosić. - powiedział, chcąc brzmieć jak najpoważniej. Luke ponownie się zaśmiał.

- Żartujesz, prawda?

- No nie - odparł Mike. Brzmiał niewyraźnie przez ilości wypitego alkoholu. - Jestem tu po toooo - przeciągnął ostatni wyraz. - Żeby cię przeprosić. Bo ja jestem głupi - zaśmiał się. - A ty mi nic nie zrobiłeś przecież! - wyrzucił ręce w górę.

- Nie - przerwał mu Luke. - To nie ma sensu, możesz już iść - starał się go odpędzić. Miał mieszane uczucia i nie wiedział co o tym myśleć.

- Lukey, no weź, nie zostawiaj mnie tak - Mike zrobił smutną minę. Luke westchnął. Może robi to po to, żeby znowu się ze mnie śmiać? pomyślał.

- Idź sobie, nie musisz się nade mną litować - mruknął rozdrażniony i zamknął okno, wracając do łóżka.

- Ej! - Michael znów wziął kamyk i wycelował w okno Luke'a, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Westchnął ciężko i skierował się do swojego domu mamrocząc coś pod nosem. Sam nie wiedział, dlaczego tam poszedł. Wrócił do domu i poszedł do swojego pokoju, przypadkiem budząc wszystkich domowników.

Rano obudził się kompletnie nic nie pamiętając. Bolała go głowa i myślał, że umiera. Miał szczęście, że dzisiaj weekend. Spojrzał na zegar. 12:21. Westchnął i zwlókł się z łóżka. Połknął tabletki i wypił całą butelkę wody. W jego głowie zaczęły pojawiać się zdarzenia z wczorajszego wieczoru. Otworzył oczy szeroko przypominając sobie, że był u Luke'a. Wciąż nie pamiętał, co mu powiedział i chyba wolał tego nie wiedzieć.

***

Hej.

Wyszła z tego kompletna kupa, trochę wszystko pokręciłam, ale nie ważne, yolo.

Doceńcie moje starania i dwie godziny włożone w pisanie tego czegoś zwanego rozdziałem.

Cri.

Don't hurt me // muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz