nine

546 76 19
                                    

Rano Luke nic nie pamiętał. Zdał sobie sprawę z tego, że jest u Michaela i do tego leży na nim. Podniósł się przestraszony i chwycił za bolącą głowę. Odszukał wzrokiem jakiegoś zegara. 11:32. Westchnął ciężko i popatrzył na śpiącego jeszcze Michaela. Wyglądał uroczo i ślinił się przez sen, co wcale nie odpychało Luke'a. Uśmiechnął się słabo i sięgnął do kieszeni w celu wyjęcia z niej telefonu, ale ku jego zdziwieniu, nie znalazł go tam. Wytrzeszczył oczy i zaczął główkować, gdzie mogło przebywać jego urządzenie. Całkowicie urwał mu się film od momentu, gdy oblał się alkoholem.

Miał nadzieję, że mama nie zabije go, bo zgubił telefon.

Myślał nad tym, czy wrócić do domu teraz, czy zostać trochę z Michaelem. Stwierdził, że chyba woli tu posiedzieć, niż tłumaczyć się swojej rodzicielce. Tak też zrobił.
Gdy Michael się obudził, był trochę zaskoczony obecnością Luke'a, ponieważ myślał, że ten pójdzie sobie szybciej. Oczywiście, było to pozytywne zdziwienie. Nie miał nic przeciwko spędzaniu czasu z blondynem. Nawet przeciwnie. Zaproponował Luke'owi tabletki przeciwbólowe i wodę, na co on natychmiast się zgodził i podziękował, gdy Michael wręczył mu wszystko.

Luke nie był nawet zdziwiony po usłyszeniu, co robił tamtego wieczoru. Czuł się bardziej zażenowany i zawstydzony. W końcu nic z tego nie pamiętał, skąd miał mieć pewność, że Michael go nie wkręca?

Spędzili razem cały dzień. Luke czuł się szczęśliwy, jak i Michael. Oboje czuli się świetnie w swoim towarzystwie. Kilka razy prawie doszło do pocałunku, ale każdy z nich popsuł to w jakiś sposób, więc nie wydarzyło się nic ciekawego.

Po powrocie do domu, Luke został uziemiony za to, że uciekł z domu. Dowiedział się o tym, że jego urządzenia zostały zabrane przez mamę, więc obraził się i wrócił do swojego pokoju, w którym zamknął się na klucz.

Myślał o Michaelu, przez co nieświadomie się uśmiechnął. Czuł nadzieję na to, że mogą być razem. Michael był dla niego idealny pod każdym względem. Cieszył się tym, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Miał nadzieję, że nic tego nie zepsuje.

*

Kolejny dzień w szkole nie zapowiadał się najgorzej z myślą, że Michael też tam będzie. Z nim wszystko stawało się lepsze.

Hemmings zmierzał w stronę pracowni matematycznej, żeby zostawić tam plecak. Następnie miał w planach poszukać Michaela, więc gdy nie miał już przy sobie swoich rzeczy, zaczął chodzić po szkole w poszukiwaniu go. Zawsze pojawiał się w szkole szybciej niż Luke, więc musiał już tu być.

W jednej chwili, Luke zauważył Mike'a. Podszedł bliżej i zorientował się, że ten pożera twarz jakiejś sukowatej blondynie. W jego ochach automatycznie zebrały się łzy. Cofnął się o krok, a pochłonięty przyjemnością Michael dalej przypierał nową zdobycz do parapetu. Hemmings chciał zniknąć na zawsze. Jego serce było połamane i wiedział, że nie pozwoli Michaelowi go posklejać.

Gdy poczuł gorące łzy, spływające po policzkach, odwrócił się i pobiegł najdalej jak się dało, czyli do łazienki. Niestety, nie zwrócił uwagi na to, że znalazł się w damskiej. Zamknął się w jednej z kabin. Pomieszczenie zostało wypełnione cichym płaczem zranionego blondyna. Zaufał Mike'owi zbyt szybko, a ten sprawił, że kolejny raz w życiu, poczuł się jak śmieć.

Przez cały dzień unikał Clifforda. Chciało mu się płakać za każdym razem, gdy go widział. Myślał przecież, że Michael jest dla niego idealny i nie pozwoli więcej go skrzywdzić, a tymczasem zrobił to dziesięć razy bardziej.

Po powrocie do domu zaszył się w pokoju i pogrążył się w rozpaczy. Nie było go stać na nic więcej. Czuł, że się rozpada. Można pomyśleć, że przeżywał to zbyt bardzo, ale był naprawdę wrażliwy, do tego często  płakał i był smutny.

Do jego pokoju często przychodziła mama, ale nie odpowiadał jej na żadne z pytań. Nie chciał rozmawiać z nikim. A szczególnie z nim.

Myślał, że nie jest wystarczająco dobry. Nikt przecież nie chciałby tracić czasu na spędzanie go z nim. Był beznadziejny. Ta cała sytuacja tylko go w tym utwierdzała. Głos w jego głowie coraz głośniej krzyczał Jesteś nikim, a on coraz bardziej w to wierzył.

Samotność go dobijała, ale to jedyne, czego w tej chwili potrzebował... Albo i nie. Potrzebował, aby ktoś przytulił go, pocałował w czoło i powiedział, że jest wyjątkowy. Aby ktoś patrzył na niego w ten jeden, niepowtarzalny sposób. Aby splótł razem ich dłonie i zapewnił, że będzie dobrze. Aby otarł jego łzy, mówiąc, że nie powinien płakać. Powiedział, że go kocha.

Chciał, by tym kimś był Michael. Ale nie mógł na to liczyć...

Bo Michael znalazł sobie kogoś lepszego, kto jest idealny dla niego.

Jednak Michael, był idealny dla Luke'a. Zawsze taki pozostanie. W jego oczach, był greckim bogiem w ludzkiej otoczce. Sposób, w jaki wymawiał imię Luke'a sprawiał, że miękły mu kolana, a jego ciało przechodził dreszcz.

Luke chciał, żeby ten dzień nigdy nie nadszedł i było jak wcześniej. Chciał Michaela tylko dla siebie.

Ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

***

Drama time! Wiem, że zostałam przez to znienawidzona cri.
Dziękuję za tyle wyświetleń, ily.
Chciałam jeszcze dopisać, że komentarze bardzo mnie motywują, więc jeśli chcecie, możecie napisać, co o tym myślicie.
Do następnego x

Don't hurt me // muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz