Luke obudził się, czując okropny ból głowy. Zmrużył oczy, żeby przyzwyczaić się do jasności panującej w pomieszczeniu. Rozejrzał się powoli i zorientował, że nie jest w swoim pokoju, jak każdego poranka. Białe ściany, białe meble, biała pościel i ten dziwny zapach coś mu przypominały...
Szpital.
Luke nie wiedział, z jakiego powodu znalazł się w tym miejscu, ale z pewnością nie podobało mu się to. Nienawidził szpitali. Nieprzyjemna atmosfera, niezbyt uprzejmi ludzie i to obrzydliwe jedzenie, które pielęgniarki zawsze wciskały mu na siłę. Chłopak chciał do domu.
Do sali weszła pielęgniarka.
- O, Luke, obudziłeś się. - uśmiechnęła się przyjaźnie, kładąc tackę z jedzeniem i lekami na szafkę obok łóżka.
- Co ja tu robię? - spytał cicho Luke, spoglądając na dość niską, szczupłą brunetkę w okularach.
- Uderzyłeś się w głowę gdy upadłeś. - wzięła dwie tabletki i wodę w szklance, podając wszystko Luke'owi - To powinno pomóc. Zjedz śniadanie i poczekaj, aż twoi rodzice przyjadą po ciebie.
- Ale... Moi rodzice o tej porze są w pracy. - zmarszczył brwi lekko i spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
- Oh, to musisz zaczekać aż wrócą.
- Nie mogę wypisać się sam? - spojrzał na pielęgniarkę prosząco - Nie chcę spędzić tu całego dnia...
- Nie Luke. Nie jesteś pełnoletni i rodzice muszą przyjechać po ciebie.
- Ale--
- Nie. Zjedz śniadanie. - wyszła, a Luke westchnął. Rozejrzał się za swoim telefonem. Sięgnął urządzenie z szafki i odblokował je. Nie zamierzał jeść tej szpitalnej papki, zwanej owsianką.
Wifi było zablokowane. Kolejne westchnięcie opuściło usta Luke'a. Nie miał co robić. Przez jego głowę przebiegła myśl, by napisać do Michaela, ale bał się. Nie wiedział, czy chłopak chce z nim rozmawiać.
Jak na zawołanie, Luke dostał wiadomość. Przygryzł wargę, niepewnie ją otwierając.
Mikey: hej księżniczko, co u ciebie?
Serce Luke'a przyspieszyło o kilka uderzeń.
Ja: Hej, w porządku, chyba..
Mikey: coś się stało?
Ja: Tak jakby...
Mikey: co? może uda mi się pomóc
Ja: Nie sądzę.
Mikey: więc?
Ja: Ugh, jestem w szpitalu i muszę czekać do wieczora aż rodzice po mnie przyjdą.
Mikey: boże, dlaczego jesteś w szpitalu?
Ja: To nic, jakimś sposobem uderzyłem się w głowę i zemdlałem.
Mikey: jest sobota, nie będziesz siedzieć tam sam
Mikey: idę do ciebie
Po tej wiadomości Luke zaczął się stresować. Bał się, naprawdę się bał. Bał się, że zostanie wyśmiany, przez to jak wygląda i w jakim jest stanie.
Ale to Michael, a Luke ufa Michaelowi, mimo wszystko.
Po 10 nudnych minutach, Mike zjawił się w sali ze słoikiem Nutelli i dwiema łyżkami. Uśmiechnął się wesoło do Luke'a, co blondyn odwzajemnił nieśmiało.
CZYTASZ
Don't hurt me // muke [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Gdyby ktoś powiedział ci, że osoba której unikasz jak ognia, stanie się sensem twojego życia, uwierzyłbyś?" bottom!Luke top!Michael #755 in ff ©lukeytouch 2017