Luke został wybudzony ze snu czując, że zaraz zwymiotuje. Sturlał się z łóżka i odszukał wzrokiem coś, co nadawało się aby zwrócić tam zawartość żołądka. Jego wybór padł na kosz stojący w rogu pokoju. Podbiegł do niego, nachylając się i zwymiotował. Czuł się, jakby przejechał po nim czołg. Po chwili, zdał sobie sprawę z tego, że nie jest u siebie.
Michael obudził się, słysząc nieprzyjemne dla ucha dźwięki. Otworzył oczy i zobaczył Luke'a, który wymiotował do kosza na śmieci. Wstał szybko i podszedł do blondyna, następnie przy nim kucając. Położył dłoń na jego plecach i kilkakrotnie nią po nich przejechał. Martwił się. Było to dla niego nowością, bo zazwyczaj przejmował się tylko swoją osobą.
Luke skończył wymiotować i niepewnie uniósł głowę, aby spojrzeć na Michaela. Nie pamiętał niczego z wczorajszego wieczoru od czasu, gdy jakiś chłopak dał mu alkohol.
- Co tu robię? - spytał słabo.
- Upiłeś się, przyniosłem cię tutaj i... Przepraszam, że wtedy cię zostawiłem...
- Nic się nie stało - uśmiechnął się nieznacznie.
- Jak się czujesz? Chcesz tabletki? - blondyn przytaknął głową delikatnie. Michael pomógł mu wstać i poprowadził go na łóżko, następnie przyniósł tabletki oraz wodę. Podał wszystko Luke'owi, za co ten był mu bardzo wdzięczny. Zażył tabletki, popił je wodą i spytał:
- Co robiłem wczoraj? Nic nie pamiętam...
- Wiesz... - podrapał się nerwowo po karku.
- Czekaj - Luke przerwał mu - Skąd to masz? - dotknął palcem malinki na jego szyi.
- Ja... No od ciebie...
- Co? - wytrzeszczył oczy - Żartujesz? Powiedz, że żartujesz.
- Więc - zaczął Mike - Pocałowałeś mnie, usiadłeś na mnie, zrobiłeś to - wskazał na purpurowy ślad - i powiedziałeś żebyśmy znaleźli sobie pokój.
Luke patrzył na niego z niedowierzaniem. Nie pamiętał tego. Poczuł, jak jego policzki zaczynają go piec. Z drugiej strony cieszył się, że przystawiał się do Michaela, a nie do kogoś obcego.
- Ale my... Nie robiliśmy... No wiesz... TEGO? - zapytał zmieszany.
- Nie - odparł od razu - Nie wykorzystałbym cię.
Trochę mu ulżyło. Uświadomił sobie, że jeśli Michael ma na szyi malinkę od niego, to nie odepchnął go. To z kolei oznaczało, że Luke miał jakieś szanse. Narodziła się w nim nadzieja. Jego uczucie do Michaela rosło z każdym dniem, ale nie wiedział, czy Michael czuje coś do niego. To sprawiało, że czuł się niepewnie i trochę go dobijało. Spojrzał na swoje kolana, na których trzymał dłonie.
- Mikey?
- Tak?
- Obiecujesz, że nigdy więcej nie pozwolisz mi się upić? - spytał cicho.
- Tak, obiecuję - odgarnął delikatnie jego włosy z czoła. Luke uśmiechnął się niepewnie. Chciał dostać buziaka, ale na razie nie mógł chyba na to liczyć. Po chwili ciszy odezwał się:
- Przepraszam za to, jak się zachowałem... Nie powinienem pić już nigdy więcej.
- Przestań, to nic takiego - odparł - No i wiesz... Nie ukrywam, że podoba mi się taka wersja ciebie - dodał po chwili z zadowolonym uśmieszkiem.
Luke poczuł, że robi mu się gorąco na policzkach. Po chwili wytrzeszczył oczy i spojrzał na Michaela.
- Muszę wracać do domu - przypomniał sobie - Mama mnie zabije, nie wie gdzie jestem - wstał gwałtownie i od razu tego pożałował, bo zrobiło mu się niedobrze. Zwymiotował w poprzednie miejsce.
CZYTASZ
Don't hurt me // muke [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Gdyby ktoś powiedział ci, że osoba której unikasz jak ognia, stanie się sensem twojego życia, uwierzyłbyś?" bottom!Luke top!Michael #755 in ff ©lukeytouch 2017