~List szósty

712 149 76
                                    

To koniec.

Natychmiast poderwałem się z łóżka. W pokoju było ciemno i nie widziałem nikogo. Ale zaraz... Przecież zasypiałem u boku Franka. Gdzie on się znowu podział?

Gerard.

-Frank?- powiedziałem cicho. -Nie widzę cię. Gdzie jesteś?

Gee. Nie pokażę się. Najpierw to przeczytaj. I obiecaj, że zrobisz to, co ci każę.

-Dobrze. -Jak na zawołanie na łóżko obok mnie spadła biała koperta. Cholera. Zero kreatywności. Nawet lubiłem szukanie ich, to było pełne emocji. A teraz Frank dał mi to na tacy.-Mam się bać?

Nie. Po prostu przeczytaj.

Wykonałem polecenie. Zapaliłem lampkę nocną i przeczytałem:

Mamo,

Wiesz, ja już chyba straciłem nadzieję. Nigdy nie będzie lepiej, niż jest teraz. Na zawsze pozostanę tym wyrzutkiem, którego wszyscy nienawidzą. Nie mam siły.

Myślałem godzinami, jak się zabić. Mam tyle wspaniałych pomysłów. Chciałbym, żebyś sprzątała to, co ze mnie zostanie, z podłogi, i jeszcze po mojej śmierci na mnie narzekała. Chciałbym ubrudzić krwią wszystko, co dla Ciebie ważne, żebyś czuła mnie na sumieniu. Jesteś okropna, należy ci się to. Mógłbym zabić się w jakiś niehumanitarny sposób. Wiem, że mamy w piwnicy broń. Starą wiatrówkę taty. Rozwaliłbym nią sobie głowę już dawno temu, gdyby nie to, że chciałem spróbować żyć. Teraz nie chcę próbować. Chcę to zakończyć. Nie daję rady.

Jeżeli kiedyś to przeczytasz, to wiedz, że nigdy Ci nie wybaczę.

Dowiedziałem się, co naprawdę stało się z tatą. Byłem tak cholernie ciekawy, że poszedłem do szpitala i zapytałem się o niego. I nie powiedzieli mi takich bzdur, jakie ty chciałaś mi wpoić. Nie umarł na serce. Umarł przez otrucie. A ja znam jedną osobę na tym niebożym świecie, która mogłaby mu to zrobić. Ty.

Byłbym w stanie Cię zabić, naprawdę. Ale nie postąpię tak. Nie będę taki, jak Ty. Poza tym nie uśmiecha mi się poprawczak. Niedługo jedynym miejscem, które będę widział, będzie mój własny grób.

Do zobaczenia w Piekle, mamo.

/F
Ps. Chcę białą trumnę. Zrób dla mnie chociaż to.

-Frank!- krzyknąłem. Poczułem narastającą panikę. Nie otrzymałem od niego odpowiedzi. -Nie mów, że to zrobiłeś!

Zrobiłem. A ty chcesz mi pomóc, więc nie dramatyzuj teraz. Zrób, o co cię poproszę.

-O co mnie prosisz?- zapytałem drżącym głosem. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę. Błagam, niech to się stanie.

Idź do piwnicy. Weź zapałki.

Nie byłem w stanie odmówić. Moje ciało jakby się mnie nie słuchało. Nie chciałem tam iść, ale musiałem. Nie mogłem go zawieść.

W piwnicy nie byłem od lat. Nie miałem takiej potrzeby. Nie było tu nic ciekawego, jedynie mnóstwo starych mebli i niepotrzebnych gratów, których nigdy nie wyrzucaliśmy i po prostu się tu gromadziły. Czułem czyjąś obecność, ale Frank nie zamierzał mi się pokazywać. Nadal.

Słuchaj mnie teraz uważnie. Idź w głąb piwnicy. Na końcu, za szafą, znajdują się drzwi. Odsuń ją i wejdź tam.

Drżałem. Bałem się. Bałem się, co tam będzie. Nogi miałem jak z waty, kiedy szedłem pośród całego tego syfu, oświetlając sobie drogę jedynie zapałkami. Dotarłem do wspomnianej szafy i z pewną trudnością odsunąłem ją na bok. Faktycznie, były tan drzwi, na których istnienie nigdy bym nie wpadł. Otworzyłem je i z wahaniem wszedłem do środka.

To, co zobaczyłem, będzie mi się śniło po nocach. Na środku małego pokoiku stało łóżko, niepokojąco podobne do mojego. Była na nim pościel, jednak nie zasłaniała do końca tego, co na nim leżało. A leżał na nim chłopiec, którego twarz poznałbym zawsze i wszędzie. Przydługie włosy, delikatne rysy, dziecięcy wygląd, blade dłonie, złożone płasko na brzuchu. Czułem, że tracę oddech.

Odsłoń to całkiem.

Jego głos w mojej głowie wydawał się taki odległy. Podszedłem bliżej na nogach jak z waty. Odrzuciłem pościel na bok i zobaczyłem go całego. Miał na sobie podkoszulek i krótkie spodenki, jakby piżamę. Wzdłuż nóg, od kostek aż po uda biegły długie nacięcia. Krew w nich była już zaschnięta i przybrała niemal czarny kolor. To samo z wewnętrzną stroną rąk. Prześcieradło było całe poplamione. Twarz chłopca wydawała się biała jak papier. Walczyłem z łzami.

-Frank... To ty?

To moje ciało. Zabiłem się, a co zrobiła moja matka? Nie chciała wydawać pieniędzy na pogrzeb. Schowała moje ciało w piwnicy, a wszystkim wmówiła, że uciekłem z domu.

Teraz już nie mogłem opanować płaczu. Przyklękłem przy łóżku i łkałem jak dziecko. Dotknąłem martwej, zimnej dłoni Franka. Żadnej reakcji. Był trupem. I to od bardzo dawna.

-Dlaczego to ciało się nie rozłożyło?- zapytałem. Mieszkam w tym domu od lat, powinien zostać po nim tylko proch.

Nie mogło. Jestem tutaj zamknięty. Nie uwolnię się, dopóki ktoś nie pozbędzie się zwłok.

-I tym kimś mam być ja?

Podpal je.

Otarłem łzy i zawahałem się. Jeśli to zrobię, już nigdy nie porozmawiam z Frankiem. Odejdzie na zawsze. Ale...
On tego chciał. To jego jedyna prośba i jedyne marzenie. Nie mogłem mu odmówić. Drżącymi rękami podpaliłem jedną zapałkę. Rzuciłem ją na łóżko i odsunąłem się. Mebel stanął w płonieniach, od których szybko zapaliło się również ciało.

Dziękuję.

Powiedział tylko, po czym poczułem coś na kształt przerwania połączenia. Dostałem mdłości i przewróciłem się na ziemię. Uniosłem wzrok i patrzyłem, jak ciało się spala.

And these words changing nothing
As your body remains
And there's no room in this hell
There's no room in the next
But does anyone noticed
There's a corpse in this bed?

/My Chemical Romance "Early Sunsets Over Monroeville"/

.

Another night and I'll be with you (Frerard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz