1.

1.5K 61 8
                                    

●Camille's POV●

- Nie wierzę - syknęłam, momentalnie patrząc na blondyna z nienawiścią.

-  Wiem, że to może być dla ciebie szok, ale taka jest prawda. Osiemnaście  lat temu miałem romans z twoją matką... - rozpoczął, co od razu  przerwałam, niemalże warcząc:

- Przestań. Nie chcę tego słuchać.

I wtedy powiedział coś, dzięki czemu od samego początku go znienawidziłam:

- Posłuchaj... Jeśli chodzi ci o pieniądze... Może nie posiadam miliardów, ale...

- Przepraszam? - spytałam z niedowierzaniem, gwałtownie wstając.

-  Nie ważne co Pan insynuuje uważam, że nie na miejscu jest rzucanie tak  obraźliwych słów. Nie w moim domu, oraz nie w kierunku MOJEJ córki -  warknął Szary, również wstając z dotychczas zajmowanej kanapy.

- Okej to nie zabrzmiało najlepiej - zauważył blondyn, również wstając.

- Owszem, nie zabrzmiało - dodałam, obejmując ramiona dłońmi.

- Chyba możemy przełożyć tą rozmowę na inny termin - dodał, patrząc na mnie z czymś w rodzaju pretensji.

- Najlepiej na nigdy - warknęłam, co o dziwo skomentował mój rodziciel, mówiąc:

-  Cami wystarczy.

Westchnęłam, przeczesując z frustracją włosy, dodając  po chwili najspokojniejszym tonem na jaki było mnie wtedy stać:

-  Nie ważne czy to co Pan mówi jest prawdą, ponieważ nadal nie ulega  wątpliwości, że to właśnie ten mężczyzna - tu wskazałam na Szarego -  wychowywał mnie przez te wszystkie lata. To on mnie kochał, zmieniał mi  pieluchy, był ze mną, znosił wszystkie kaprysy, nie Pan. W tej chwili  ani odrobinę nie obchodzi mnie to, czy w Pańskich słowach jest chociażby  ziarno prawdy. Może Pan być sobie kimkolwiek chce, jednak nie zmienia  to faktu, że nie chcę Pana w swoim życiu, nawet jeśli jest Pan tym za  kogo się podaje. Chyba wyraziłam się jasno. Żegnam - skwitowałam,  ruszając w stronę schodów. O dziwo pokonanie wszystkich stopni  dzielących parter oraz pierwsze piętro zajęło mi rekordowy czas, czyli  zaledwie kilka sekund.

Będąc już na piętrze zapukałam do drzwi sypialni  jedynej osoby z którą chciałam wtedy porozmawiać.

- Hej...  Wszystko gra?- spytał czarnowłosy, wpuszczając mnie do środka. Od razu  usiadłam na krańcu jego łóżka, ponownie przeczesując włosy.

- Na  dole jest koleś, który twierdzi, że jest moim ojcem - wyjawiłam. Chłopak  ze zdziwieniem uchylił usta, siadając obok mnie. Przekręciłam się,  kładąc mu głowę na kolanach, na co ten od raz zaczął wodzić dłonią po  moich włosach.

- Czy to jest w ogóle możliwe? - spytał nastolatek, przerywając uciążliwą ciszę.

- Nie. Nie wiem - wzruszyłam ramionami, uważając na to, aby go nie uderzyć. - Twierdził, że miał romans z moją matką.

- Co się z nią stało? Wspominałaś o niej w Hiszpanii, ale tylko po krótce - zauważył, na co głośno westchnęłam.

-  Tak szczerze to większości tego co o niej wiem dowiedziałam się w  zeszłym roku. Tata mówił, że poznali się gdy poszukiwała pracy.  Zatrudnił ją w Grey House, potem tak jakoś wyszło, że dowiedział się o  tym, iż została zgwałcona. Podobno widział w niej coś więcej i pożądanie  zrobiło swoje, więc zaproponował jej układ, który pomógł jej zapomnieć.  Dwa lata później zapomniała wziąć zastrzyku antykoncepcyjnego. Wpadła.  Ze mną. Od samego początku mnie nienawidziła i chciała mnie zabić,  ponieważ po gwałcie sprzed laty uważała, że byłam nieczysta. Próbowała  namówić tatę na aborcje, ale jej się to nie udało. Po porodzie podobno w  ogóle nie odczuwała instynktu macierzyńskiego. Wiedząc, że tata zaczął  mnie kochać nie wytrzymała. Odeszła. Kilka miesięcy po tym jak  dowiedziałam się prawdy na jej temat przyłapałam tatę jak pieprzył się z  moją byłą już przyjaciółką i Eleną - kontynuowałam, posyłając mu słaby  uśmiech, aby w jakiś sposób powstrzymać szok malujący się na twarzy  nastolatka. - Pokłóciliśmy się, wyszłam z Escali i zostałam  porwana. Zgadnij kto był sprawcą? - spytałam sarkastycznie, nie  oczekując odpowiedzi.

- Właśnie. Ominę opis tego jak znęcała się  nade mną fizycznie, psychicznie oraz seksualnie. W każdym razie po  jakimś tygodniu tata był w jednym z domków letniskowych Eleny, w którym  byłam przetrzymywana, o czym ona sama najwyraźniej nie miała pojęcia.  Zadzwonił po pomoc, czyli Taylora oraz mojego byłego chłopaka, po czym  mnie ocalił. Byłam bezpieczna, a ta szmata trafiła za kratki. Koniec  historii - zakończyłam, o dziwo nie czując zupełnie nic po wypowiedzeniu  tych wszystkich słów.

- Wow... To było... Nie mam słów - oznajmił, drapiąc się po głowie.

-  Pojebane, nie? Nadal dziwię się jakim cudem jeszcze żyje. W każdym  razie... Idę się wykąpać - powiedziałam, wstając z kolan nastolatka. -  A ty, mój nieodpowiedzialny bracie, powinieneś nakarmić swojego  biednego psa. I wykąpać. W końcu jest czwartek. A on śmierdzi -  zauważyłam z uśmiechem, wychodząc z pomieszczenia.

Zaledwie po kilku  sekundach znalazłam się w mojej sypialni, gdzie o dziwo na łóżku  wariował mały pomsky. Jeszcze przez kilka sekund skakał oraz gryzł moje  poduszki, aż do chwili gdy wysilił swój mały móżdżek uświadamiając, że  nie był już sam. Nie powiem słodko wyglądał skacząc w wirującym dookoła  pierzu, jednak nie ulegało wątpliwości, że to był mój pokój. Który  właśnie został zdemolowany.

- Mam ochotę skręcić ci kark - zauważyłam, na co szczeniak zabawnie wykrzywił pyszczek, patrząc na mnie z boku.

-  Wyjdź. Teraz. - warknęłam, udając złość, aby jakoś na nim zadziałać. O  dziwo pies mnie posłuchał, zeskakując z łóżka. Jeszcze przez kilka  sekund cicho skomlał, a potem ruszył z podkulonym ogonem w stronę  schodów. Głośno westchnęłam, zrzucając z pobojowiska resztę ocalałych poduszek. A miałam taki porządek!

- Felix! - jęknęłam, orientując się jak wielkie spowodował szkody.

-  Wow. Co się tu stało? - spytał Szary kilkanaście sekund później, opierając się bokiem o framugę drzwi, podczas gdy ja z jękiem usiadłam  na krańcu łóżka, zupełnie się poddając.

- Felix się stał - warknęłam przez zaciśnięte zęby, spuszczając głowę między kolana.

- Ktoś tu chyba ma okres - zauważył mężczyzna, mimowolnie wykrzywiając usta w uśmiechu.

- Jeszcze nie - skwitowałam najłagodniejszym tonem na jaki było mnie wtedy stać. -  Przy okazji jeśli masz zamiar na mnie nakrzyczeć za akcje z dołu to się  pośpiesz i wyjdź bo chciałam się wykąpać... A w każdym razie taki miałam zamiar dopóki nie zobaczyłam tego małego pchlarza, który zdemolował mi łóżko - zauważyłam, ściągając poszarpane prześcieradło.

-  Chciałem powiedzieć, że dobrze zrobiłaś. I zapytać, jak się trzymasz - oznajmił, zbierając poduszki z podłogi po tym jak pozbyłam się z łóżka resztek pierza.

- Jakoś - przyznałam. - Nikt nie powiedział  przecież, że będzie łatwo. Z resztą... Nie wierze mu - oznajmiłam  najspokojniej w świecie, kładąc poszarpane poszewki na fotel.

- Ale masz wątpliwości, prawda? - podjął, od razu je zabierając.

- Tak jakby - przyznałam ze skruchą. - Nie ważne - dodałam, kręcąc głową. - Przecież nic nie może, prawda? Właśnie.

Mężczyzna dzięki Bogu nie poruszał już tematu, oznajmiając:

-  Przyniosę ci kilka poduszek z salonu... I prześcieradło. Rozluźnij się  trochę - polecił, podchodząc do mnie, żeby po chwili pocałować w czoło.  Ponownie z moich ust wydobyło się westchnienie, które całe szczęście  zostało przez niego całkowicie zignorowane.

Gdy wreszcie wyszedł zamknęłam drzwi po czym ruszyłam w stronę łazienki.

One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3Where stories live. Discover now