11.

811 34 4
                                    

•Camille's POV•

- O Boże, James? - spytałam, odpinając pas  zanim rodziciel w ogóle zdołał otworzyć automatycznym pilotem bramę. Nie  zważając na jego sprzeciw tak po prostu wysiadałam, ruszając z coraz  bardziej narastającym strachem w stronę muru, na którym siedział  chłopak. Od razu po zauważeniu mnie wstał, po czym na chwiejących się  nogach, ruszył przed siebie, coraz bardziej zmniejszając dzielący nas  dystans.

- Co się stało? - rzuciłam, od razu obejmując go  ramieniem, aby podtrzymać. Miałam dziwne wrażenie, że gdybym tego nie  zrobiła, skończyłoby się to upadkiem. Brunet natomiast całkowicie  zignorował moje pytanie, wypuszczając z ust męczeński jęk, gdy  całkowicie przypadkowo dotknęłam jego klatki piersiowej. Ten epizod dał  mi do zrozumienia, że obita nie była jedynie jego cała we krwi twarz,  ale również reszta ciała. Gdy wreszcie udało nam się dotrzeć do drzwi  wejściowych, zorientowałam się, że Sebastian właśnie opuszczał pojazd, a  zaraz po nim to samo zrobił tata. Zdjęłam kurtkę oraz buty, pomagając w  tej samej czynności chłopakowi.

- Wpieprzyłem się w coś naprawdę nieciekawego. Nie miałem do kogo się zwrócić - powiedział wreszcie.

-  Teraz już masz. Najpierw sprawdzimy jak poważne masz rany, a potem  wszystko mi opowiesz i znajdziemy jakieś rozwiązanie, okej?

Jako  odpowiedź otrzymałam jedynie słabe skinienie głową. Przez jego drobne  kalectwo chwilowo zmusiliśmy obu towarzyszących mi mężczyzn do czekania.  Wykorzystałam chwile w której James z trudem opadał na kanapę, aby  skinąć lekko w stronę Sebastiana nakazując tym samym, aby przypadkiem  nie zaczął zadawać bezsensownych pytań. Gdy przeniosłam wzrok na  Szarego, ten tak po prostu pokiwał głową ze zrozumieniem, ruszając w  stronę swojego domowego biura.

- Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś.

- Byłam na obiedzie u dziadków, więc wyciszyłam telefon - poinformowałam. -  Zaczekaj tu przyniosę ręcznik i wodę. Mam nadzieje, że nie jest tak źle  jak to wygląda.

Wstałam, po czym razu ruszyłam w stronę łazienki, która  znajdowała się na końcu korytarza.

- Jestem tylko poobijany, to  nic wielkiego - rzucił przez ramię. Pokręciłam głową, nadal  zastanawiając się co skutkowało aż takim rozlewem krwi.

- Wiesz  co? - spytałam, ponownie siadając obok niego z przygotowanym wcześniej  ekwipunkiem. Przez chwile jednak zostawiłam go bez odpowiedzi na zadane  przez siebie pytanie, skupiając się na oczyszczeniu ran znajdujących się  na jego twarzy. Starałam się zachować spokój, mimo tego, że w  rzeczywistości byłam co najmniej przerażona oraz strasznie zmartwiona  przez to, co mu się stało. Spokoju również nie dawały mi jego słowa,  które wypowiedział od razu gdy weszliśmy do środka. - Może i się  nie znam, ale wydaje mi się, że ktoś cię pobił. Automatycznie oznacza  to, że cała ta sprawa JEST czymś wielkim, także bagatelizując ją jedynie  wszystko pogarszasz. Przyszedłeś do mnie, potrzebując pomocy -  powiedziałam. - Mam nadzieję, że powiesz mi prawdę, ponieważ  inaczej w ogóle nie będę w stanie spełnić twoich oczekiwań.

James  wytrzeszczył oczy w zdziwieniu, przez chwile milcząc, podczas gdy ja  pomagałam mu oczyścić twarz. Prawdopodobnie nie wiedział co mi  odpowiedzieć. Nie dziwiłam mu się. W końcu nie znał mnie od tej strony.  Był jednak moim przyjacielem i chociażbym miała pouczać go dniami i  nocami, nigdy nie ulegnie to zmianie. Usiadłam po turecku na kanapie, po  tym jak wreszcie James jako tako przypominał człowieka. Po kilku  sekundach wskoczył na nią Felix, radośnie merdając ogonem. Mimo tego jak  ostatnio potrafił doprowadzać mnie do szału, pozwoliłam mu umiejscowić  się między moimi nogami. Nawet nie zdziwiło mnie to, że zaledwie po  chwili cicho chrapał.

One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3Where stories live. Discover now