5.

772 50 4
                                    

●Camille's POV●

- Opowiedz mi coś o sobie - poprosił mężczyzna,  po złożeniu zamówienia. Potarłam ramiona zmarzniętymi dłońmi mimo, że  już od ponad pięciu minut znajdowaliśmy się w ogrzewanym pomieszczeniu.  Naprawdę było mi szkoda Felixa, ponieważ biedak został zmuszony do  siedzenia na dworze. Głupie zakazy wprowadzania zwierząt.

- Cóż...  - podjęłam, marszcząc w zadumie nos. Momentalnie obraz przed moimi  oczyma zaszedł mgłą, gdy jakby znikąd błysnęło światło flesza.  Paparazzi... Jasne. - Przepraszam cię za to - powiedziałam, zmieniając nagle temat.

- Nie przejmuj się - odparł, wzruszając ramionami z lekkim uśmiechem na ustach.

- Rozumiem - zapewnił.

-  Szczerze to nie za bardzo wiem co powinnam ci powiedzieć - zauważyłam,  skinając głową w stronę kelnerki, która właśnie przyniosła moje kakao.  Od razu wzięłam je w dłonie, pocierając kciukami gorące naczynie. - Po tej imprezie w klubie wiesz już dość wiele - przypomniałam, posyłając mu słaby uśmiech.

- Kolejny drink? - spytał blondyn, podsuwając w moją stronę naczynie wypełnione kolorowym napojem.

- Nie to żeby coś, ale mam tylko siedemnaście lat - przyznałam, posyłając mu uśmiech.

-  Więc twierdzisz że nie powinienem ci stawiać alkoholu, tak? W takim  razie wezmę to... - stwierdził, przesuwając dłonią naczynie w swoją  stronę. Spojrzałam mu prosto w oczy, niemalże tonąc w tym odcieniu  zieleni.

- Tego nie powiedziałam - zauważyłam, od razu mu je  zabierając. Szybko opróżniłam zawartość, aby nie miał już czego mi  zabierać. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Tak w ogóle jestem  Camille... W sumie po co Ci to mówię? Pewnie to wiesz. Wszyscy wiedzą  kim jestem - powiedziałam, wybuchając salwą śmiechu. - Z kim mam przyjemność, tak w ogóle? - kontynuowałam, zamawiając po chwili następną kolejkę.

-  Aaron McLewis - przedstawił, wystawiając ku mnie dłoń. Od razu ją  ujęłam, pozwalając również na to, aby w czysto gentelmeńskim geście  złożył na niej pocałunek.

- Wspomniałam, że mam siedemnaście lat, nie? - spytałam. -  Wiesz... Wolę się upewnić, że nie jesteś pedofilem który będzie  próbował zawlec biedne dziecko do łóżka. W sumie... Myślisz, że ciąży na  mnie taki pech, że po raz drugi ktoś będzie próbował mnie dziś  zgwałcić?

- A myślałem, że to ja mam pecha - zauważył. - Ale wszystko gra, nie? - spytał, patrząc na mnie z czymś w rodzaju troski.

- Tak. Na razie tak - parsknęłam, pociągając łyk świeżo dostarczonego alkoholu. -  Będzie dobrze dopóki nie dowie się mój ojciec. Oh ale się wkurwi jak się dowie, że piłam - wzruszyłam ramionami, wybuchając śmiechem.

- Nie sądzę, żeby był jakoś specjalnie zły - stwierdził mężczyzna, posyłając mi uspokajające spojrzenie.

- Ale jestem głupia - mruknęłam, dopiero wtedy dokładnie analizując jego słowa. -  Wtedy w klubie powiedziałeś, że nie sądzisz, żeby mój ojciec był zły za  to że piłam... Miałeś na myśli siebie - zauważyłam, wywracając oczami  na własną głupotę. Oh Szary by mi tego nie odpuścił. - Serio jestem blondynką, żeby się nie zorientować od razu - dodałam.

- Brawo - powiedział, cicho się śmiejąc.

- Sprawdźmy więc ile pamiętam... Masz trzydzieści... siedem lat?

One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3Where stories live. Discover now