•Camille's POV•
- Wchodzę do środka! - krzyknęła Bree zza zamkniętych drzwi. Owszem, słyszałam, jak pukała chwilę wcześniej, ale nieszczególnie chciało mi się ruszać z łóżka, tym bardziej że obok siebie miałam wszystko, czego potrzebowałam. Mruknęłam pod nosem kilka bluzgów, chowając głowę w ramieniu leżącego obok mnie taty. To jednak nie powtrzymało brunetki od wtargnięcia. Wywróciłam oczami, szukając w myślach jakiegokolwiek argumentu, aby jednak zostać w domu, zamiast jechać na zakupy. Okej, byłam kobietą i uwielbiałam wydawać pieniądze na ubrania, jednak perspektywa leniuchowania w ramionach osoby, którą kocham, była fajniejsza.
- To nieco niezręczne - mruknęła, komentując w ten sposób fakt, że nadal leżałam, a Szary obejmował mnie ramieniem.
- Jesteśmy przecież w ubraniach! - Uniosłam brwi, nie mając pojęcia co ona sobie myślała.
- Moja wyobraźnia doskonale działa bez względu na ten fakt. Wstawaj - nakazała. - Nie po to wyrobiłam się w tę godzinę, żebyś sama ociągała się dwie.
Poprzeklinałam chwilkę w myślach, mrucząc pod nosem, ale ostatecznie zmusiłam się do tego, aby jej posłuchać.
- Obowiązki wzywają - powiedziałam do Szarego, całując go następnie w usta. - Mogę pożyczyć twoje auto?
Nie odpowiedział od razu, co zapaliło w moim umyśle czerwoną lampkę. Czy naprawdę nie ufał mi w kwestii prowadzenia? Przecież wczoraj sam był świadkiem tego, że jako tako się na tym znam. Okej, motocykl mógł stanowić naprawdę duże niebezpieczeństwo w zimę, ale samochód to przecież coś innego.
- Czegokolwiek sobie życzysz, księżniczko - odparł wreszcie, zapewne zdając sobie sprawę z tego, że jego milczenie nieco mnie zaniepokoiło. - Bądź tylko ostrożna, w porządku? Na tej imprezie chcę, żebyś była cała i zdrowa.
Długo nie potrafiłam zrozumieć, co miał wtedy na myśli. Potwierdziłam jednak jego prośbę, dodając, że przecież nigdzie nam się nie śpieszyło.
Briana Trevelyan Grey - a raczej Briana Thompson, ponieważ jak się okazało, zmieniła nazwisko, aby dopiec wujkowi Elliotowi, co wyjaśniało jego wściekłość sprzed kilku dni - była pieprzoną zakupoholiczką. To fakt potwierdzony naukowo i przysięgam, że gdyby ktoś uprzedził mnie o tym wcześniej, naprawdę zostałabym w domu, wysyłając Taylora po pierwszą lepszą sukienkę. Prawda jednak była taka, że coroczny bal charytatywny rodziny Grey to jedno z najważniejszych wydarzeń. Nie tylko pokazywaliśmy na nim pozytywne wartości oraz promowaliśmy dobro, a również udowadnialiśmy, jak wielka siła tkwiła w jednostce nazywanej rodziną.
Trzy godziny zajęło mi odnalezienie idealnej sukienki. Była naprawdę cudowna i sama uważałam, że niesamowicie mi pasuje, co oczywiście wielokrotnie poparte zostało przez moją kuzynkę. To nie był jednak koniec, ponieważ afterparty również rządziło się własnymi prawami. Pokazanie się w tej samej kreacji byłby bolesnym strzałem w kolano, więc teoretycznie rzecz biorąc, byłyśmy z Bree na polowaniu czterech, a nawet sześciu, sukienek. Dlaczego? W razie jakiegoś wypadku. Oblanie się winem, szampanem, ubrudzenie... Na balu zwykle było co najmniej trzystu gości oraz około dwudziestu paparazzi. Nie było mowy o potknięciu, które w obliczu tak ważnego wydarzenia, otworzyłoby skandal.
Ta impreza była swego rodzaju sprawdzianem, który każdy z nas musiał zaliczyć jak najlepiej. Konflikty odchodziły na bok, wszyscy udawaliśmy ludzi, którymi nie byliśmy.
- Tu jesteście - powiedział Eric, znajdując nas dopiero około godziny siedemnastej, w Victorias Secret, gdzie Bree właśnie przymierzała bieliznę. Na zewnątrz sklepu czekał Sawyer, dźwigając jego zakupy. Nie zdziwiło mnie to, że w pobliżu nie było Sebastiana. - Prawie zaczynałem się martwić.
YOU ARE READING
One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3
FanfictionUWAGA! Opowiadanie posiada niezliczoną ilość scen erotycznych oraz porusza temat związków kazirodczych. Czytasz na własną odpowiedzialność! Wszyscy wiedzą kim są Grey'owie. Po wielu wzlotach i upadkach w życiu Camille nareszcie wszystko zaczęło się...