16.

490 20 1
                                    

MARATON:

1/5

•Christian's POV•

Zawsze musiałem wykazywać się niezwykłą cierpliwością w stosunku do mojej Małej. Wszyscy uważali, że sam pozwalałem jej na takie gwałtowne zachowanie. Prawda jednak była taka, iż nawet gdybym próbował, nie byłbym w stanie jej zmienić. Była taka, odkąd tylko sięgałem pamięcią. Niemniej jednak, chociaż cierpliwie znosiłem jej codzienne zachowanie, masę wyskoków, wybuchowy charakter, który właśnie po mnie odziedziczyła, upartość i cholerny nie pozwalający jej spać perfekcjonizm, posiadałem swoje granice.

Minęły dwa tygodnie, odkąd Cami zachorowała i jeśli mam być szczery, to w ogóle nie widziałem poprawy jej zdrowia, chociaż rzekomo podczas moich dziennych nieobecności czuła się lepiej. Wkurwiało mnie już to wszystko, ponieważ naprawdę tęskniłem za moją perfekcjonistyczną, wiecznie zabieganą córką. Cami, którą znałem, odkąd wzięła na świecie pierwszy oddech, nigdy nie pozwoliłaby sobie na spędzenie poza szkołą aż dziesięciu dni. Chora Camille dobre trzy razy majacząc próbowała z samego rana wyjść właśnie do szkoły, ale całe szczęście przez gorączkę nastawiała budzik zdecydowanie za wcześnie, więc w idealnych momentach zawracałem ją do łóżka. Jej halucynacje niekiedy ogromnie mnie bawiły, a innymi czasy niemalże doprowadzały do łez, dosłownie ściskając serce. Tak samo było tym razem, gdy standardowo sprawdzałem przed snem w jakim była stanie.

- Maleńka? Co się stało? - spytałem, wchodząc do sypialni blondynki. Po tak długim czasie jej przesiadywania głównie w tym właśnie pomieszczeniu przywykłem do faktu, że panował w nim ogromny bałagan. Nawet Felix bał się tu wchodzić po tym, jak trzy dni wcześniej stanął łapką na cyrkiel, który zaplątał się w dywan, gdy Cam próbowała rozwiązać nieistniejące zadania z geometrii.

Pociągnęła nosem i otarła drżącą dłonią łzy, nadal nie odrywając wzroku od laptopa, na którym co chwile wciskała strzałkę w dół. Czytała, a w każdym razie próbowała, prawdopodobnie jakieś nowe opowiadanie, które znalazła gdzieś w odmętach internetu. Zastanawiało mnie to jakim cudem jej mózg w ogóle przetwarzał oraz ilustrował w jej umyśle czytane sceny, skoro rumieńce na rozpalonych policzkach wskazywały wysoką gorączkę.

- Oni nie mogą być razem, rozumiesz? - powiedziała, potwierdzając tym samym to, o czym myślałem. - Kochają się tą cholernie złą miłością, ale cały świat jest przeciwko nim!

Och nie, czyli było jeszcze gorzej, bo znalazła sobie jakieś dołujące historie, których motywem głównym były zakazane związki.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jarały ją takie rzeczy. Cholera, w końcu oboje kochaliśmy się właśnie, jak to ona ujęła, tą cholernie złą miłością. My jednak postępowaliśmy całkowicie inaczej. W przeciwieństwie do bohaterów wyimaginowanych opowieści pisanych przez zapewne młodych, napalonych nastolatków, sprawnie ukrywaliśmy jakikolwiek rzeczy, które mogłyby chociaż w najmniejszym stopniu sprowadzić podejrzenia tego, co tak naprawdę nas łączyło.

Kochałem Camille. Całym moim sercem, głęboko, a nawet czasem boleśnie. I chociaż w pewnym momencie myślałem, że dla niej byłem tylko szczenięcym eksperymentem, zakazanym owocem, bez większego zaangażowania, było inaczej. Czasem myśląc o tym wszystkim, bałem się, jak mógł skończyć się nasz niepozorny i nikomu nieszkodzący romans. Jako rozsądny mężczyzna powinienem zakończyć naszą toksyczną relacje miesiące temu, jeszcze zanim Cami nosiła pod sercem - jak myślałem - moje dziecko. Nie zrobiłem tego jednak i nadal nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie chciałem tego ze względu na swoje uczucia, bądź też jej. Byłem pieprzonym tchórzem, ponieważ cholernie bałem się stracić jedyną kobietę, która nauczyła mnie kochać.

One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3Where stories live. Discover now